Z tej nowości w kontrolerze Xbox One nie skorzystają wszyscy, ale dla niektórych to grać lub nie grać
Nowa wieść głosi, że już niebawem przyciskom wszystkich kontrolerów Xboksa One będzie można przypisywać oddzielne funkcje. Pośród komentarzy przebija się tendencyjne „na co to komu?”. Słuchajcie, ta kwestia wcale nie jest nieistotna. Znam osoby, dla których implementacja tego rozwiązania to grać albo nie grać.
Czasami trudno dogodzić klientom. Kiedy Microsoft ogłosił, że nadchodzący, niezwykle drogi i niezwykle efekciarski kontroler Xbox One Elite będzie pozwalał na mapowanie każdego przycisku, podniósł się słuszny lament. Wszakże taka możliwość leży po stronie oprogramowania i nie ma żadnego przeciwwskazania, aby podobne opcje aktywować również dla zwykłych (ale i tak bardzo dobrych!) padów.
Gracze chcieli, Microsoft posłuchał. No i zaczął się lament.
Po premierze Xbox One Elite wszystkie kontrolery Microsoftu będą pozwalały na zmianę ustawień przycisków. Niby nic. Niby drobnostka, ale dla wąskiej grupy graczy implementacja takiego rozwiązania to jedyna szansa na komfortową rozgrywkę. Mimo tego, przeważająca liczba komentarzy została napisana w stylu „na co mi to?”, „po co to komu?”, „mogliby się zająć czymś ważniejszym”, ewentualnie „XBONE porażka!!!11!!”.
Troszkę boli mnie taka krótkowzroczność. Z drugiej strony, jeżeli komentujący żyją w tak błogiej nieświadomości i nie wiedzą, komu głównie przysłużyłaby się taka opcja, lepiej dla nich. Niestety, nie każdy ma taki komfort. Na świecie istnieje przecież olbrzymi procent graczy cierpiący na rozmaite schorzenia, niedowład czy częściowy paraliż dłoni. Przecież niepełnosprawność jest barierą nie tylko w codziennej pracy i aktywizacji, ale również rozrywce.
Znam gracza, dla którego wciśnięcie triggera wiąże się z ogromnym wysiłkiem. Inny znajomy nie posiada kciuka, co wymusza zupełnie odmienny od standardowego chwyt pada. Niektórzy grają tylko jedną ręką. Inni nie mogą posługiwać się analogami, pozostając przy klawiszach kierunkowych. Takich niewidocznych na co dzień, przemilczanych przypadków jest znacznie więcej, niż chcielibyśmy sądzić.
To takim graczom naprawdę pomaga mapowanie przycisków. Za wzór na dobre wykonanie ułatwień dostępu może służyć PlayStation 4.
Konsola ósmej generacji Sony posiada osobną zakładkę poświęconą ułatwieniom. Tak jak ma to miejsce w opcjach większości nowych smartfonów czy tabletów. Na PS4 możemy nie tylko przepisać poszczególne przyciski, ale również powiększyć obraz widoczny na ekranie, zwiększyć i pogrubić tekst, odwrócić kolory czy włączyć wysoki kontrast.
Oczywiście przytłaczającą większość użytkowników PlayStation 4 te opcje nie interesują. Z czego można się jedynie cieszyć. Niestety, obecność takich ustawień to dla części graczy jedyna możliwość, aby zagrać w ulubioną grę i pobawić się ze znajomymi na jednej konsoli. Warto mieć to na uwadze, kiedy pisze się o „kolejnej bezsensownej aktualizacji”.
Cieszę się, że mogłem to napisać. Wiadomość o mapowaniu przycisków przypomina mi trochę moment, w którym niewidomi wymusili na Netfliksie dodanie narratora do serialu Daredevil. Tego typu wydarzenia to świetny moment, aby podnosić społeczną świadomość, której pośród braci graczy nigdy dosyć. Jeżeli posiadacie sprawne dłonie i nawet nie zastanawiacie się, jak proste jest granie, miejcie z tyłu głowy, że zawsze jest ktoś, kto wam tego bardzo zazdrości. Tylko tyle.
Inna kwestia to to, że nadchodząca aplikacja Xbox Accesories wygląda naprawdę dobrze.
Komputerowi gracze mają cały rynek bardziej profesjonalnych, solidnych, błyszczących i „e-sportowych” produktów. Nie widzę powodu, dla którego posiadacze konsol mieliby być z tego powodu pokrzywdzeni. Międzynarodowe turnieje z wysokimi nagrodami, co by wskazać zmagania w Street Fightera, Gran Turismo czy Halo, są obecne na platformach Sony i Microsoftu od wielu lat.
Jeżeli konsolowy gracz chce posiadać kontroler z wymiennymi analogami, zupełnie innym skokiem triggera i dodatkowym klawiszem, pod którym zawsze chowa rzut granatem – proszę bardzo. Możliwość mapowania przycisków pozwala ponadto na tworzenie własnych profili rozgrywki, dzięki czemu nie będziemy zdani tylko i wyłącznie na konfiguracje kontrolera narzucone przez producenta.