REKLAMA

Windows 10 na Xboxa od listopada. Po co nam ta aktualizacja?

Po co nam na konsoli nowy system operacyjny? Przecież z punktu widzenia użytkownika nie odczuwamy zbyt wielkich korzyści z faktu, że Xbox One działa na zmodyfikowanym Windows 8. Czy w ogóle jest na co czekać?

05.08.2015 13.01
xbox
REKLAMA
REKLAMA

Xbox One, z punktu widzenia architektury swojego oprogramowania, to bardzo ciekawa bestia. Microsoft chciał, by jego konsola nie była komputerem PC z całym jego zbędnym bagażem koniecznym w przypadku komputera osobistego i negatywnie wpływającym na wydajność gier. Chciał też, by pisanie gier i aplikacji na platformy Microsoftu było łatwe i tanie, a osiągnąć to najłatwiej poprzez spójność środowisk PC i Xboxa. Chciał też, by jego konsola obsługiwała wielozadaniowość.

Efektem jest bardzo ciekawa hybryda, która wykorzystuje jądro Windows 8. Główną platformą jest zmodyfikowany na potrzeby konsoli hyperwizor Hyper-V, który uruchamia wirtualną maszynę z środowiskiem dla gry oraz drugą wirtualną maszynę dla aplikacji, którą jest wyżej wspomniany Windows 8.

Na targach Gamesom dowiedzieliśmy się, że wyżej wspomniany kernel Windows 8 zostanie wymieniony na jądro Windows 10 już w listopadzie. Od września członkowie programu Windows Insider będą mogli pobrać aktualizację i uczestniczyć w jej otwartych beta-testach. Również z tą aktualizacją pojawi się jeszcze jeden moduł systemu, a więc emulator konsoli Xbox 360.

To nie rewolucja, a podwaliny ewolucji

Uważni obserwatorzy śledzący komunikaty Microsoftu bezpośrednio, bez pośredników w formie dziennikarzy czy blogerów zwrócili z pewnością uwagę na to, że tak ważny produkt jakim jest Windows 10 w przypadku Xboxa One jest nieco kamuflowany. Owszem, Microsoft nie kryje logotypu Windows 10 i jest on obecny na materiałach promocyjnych, ale używa przede wszystkim takich wyrażeń, jak „fall update” czy „dashboard update” (jesienna aktualizacja interfejsu). Nie bez przyczyny.

xbox-windows-10

Jedyną nowością, jaką faktycznie ujrzymy na żywo w listopadzie, jest właśnie interfejs. Po pierwsze, zostanie on całkowicie przeprojektowany. Aktualny był projektowany z myślą o kontroli głosowej, Microsoft zakładał, że to będzie podstawowa forma interakcji z urządzeniem wyświetlającym obraz na kilkudziesięciocalowym ekranie. Wszyscy wiemy, że ten plan się nie udał, więc nowe UI będzie stawiało sterowanie gamepadem jako najważniejsze.

Po drugie, co potwierdza kilku wybranych dziennikarzy którzy mogli zobaczyć za zamkniętymi drzwiami wczesną wersję interfejsu, Windows 10 daje „kopa” interfejsowi i aplikacjom (do gier wrócimy za chwilę). Znacznie zoptymalizowany kod nowego systemu powoduje, że konsola jest znacznie bardziej responsywna i szybciej uruchamia aplikacje.

Dla graczy nowością będzie DirectX 12. Nowa wersja API ma ułatwić twórcom gier wyciśnięcie większej sprawności i wydajności z konsoli. Deweloperzy będą mogli, w dużym uproszczeniu, tworzyć bardziej szczegółową oprawę graficzną zużywając do tego mniej ograniczonych zasobów konsoli. Czyli gry będą ładniejsze i płynniejsze. Jednak tyczy się to przyszłych gier. Te optymalizowane z myślą o aktualnym systemie nagle „automagicznie” nie skorzystają z nowego API. Tuż po aktualizacji więc na tym w żaden sposób nie skorzystamy.

A te uniwersalne aplikacje?

Microsoft zepchnął „pozagrowe” funkcje Xboxa One na dalszy plan, moim zdaniem nieco niesłusznie. Jednak fakt, że się nimi nie chwali nie oznacza, że je porzucił. Windows 10 dla Xbox One wprowadza nowe środowisko uruchomieniowe dla aplikacji, dokładnie takie samo, jak na tabletach, komórkach czy komputerach PC. Dzięki temu programiści, mając już napisaną aplikację dla Windows 10 na PC, mogą ją w praktycznie automatycznie przenieść ją na konsolę, bez tracenia cennych roboczogodzin. Oczywiście poprawki w interfejsie umożlwiające bardziej atrakcyjną wizualnie prezentację aplikacji na dużym, telewizyjnym ekranie czy optymalizacje pod pada, Kinecta czy Xbox Live same się nie wykonają i to twórcy będą musieli sobie doprojektować.

W efekcie będziemy mieć jeden Sklep dla wszystkich urządzeń Microsoftu, który w teorii powinien się szybko zaroić ciekawymi, dedykowanymi konsoli aplikacjami. Mogą to być rozrywkowe produkty, takie jak imprezowe karaoke do zabawy ze znajomymi. Mogą to być klienty usług VoD, jak ipla, Onet VoD czy Player. Mogą to być klienty serwisów takich jak Spider’s Web, prezentujący w multimedialnej, atrakcyjnej formie swoje treści. Tego jednak, ponownie… nie ujrzymy. A raczej jeszcze nie teraz, a dopiero, według plotek, na wiosnę.

Listopadowa aktualizacja wprowadzi jądro Windows 10 i platformę aplikacji UAP, ale Sklep nie zostanie jeszcze otworzony dla twórców aplikacji firm trzecich. To oznacza, że te będą na razie pojawiać się według aktualnego modelu, a więc tylko przy bliskiej biznesowej współpracy z Microsoftem. Najprawdopodobniej Microsoft chce przeprowadzić bardzo ostrożne, kontrolowane beta-testy nowego rozwiązania. Trudno się dziwić: wirtualna maszyna z Windows została zaprojektowana tak, by rezerwować sobie minimalną ilość zasobów. To bardzo ważne dla konsoli: czy wiecie, że z 8 GB RAM na obu wiodących konsolach w przypadku PlayStation 4 gra ma do swojej dyspozycji tylko 4,5-5,5 GB, a na Xbox One od 5 do 5,5 GB (w zależności od trybu pracy i wybranego przez dewelopera zestawu dostępnych usług dodatkowych) pamięci operacyjnej? Reszta jest zarezerwowana dla systemu konsoli i ta granica jest nie do ruszenia. Inaczej gry przestałyby działać stabilnie. To na konsoli jest niedopuszczalne, więc ostrożność Microsoftu jest zrozumiała.

Na razie to tylko zmiana szat

REKLAMA

W listopadzie docenimy nowy, szybszy interfejs i to właściwie tyle korzyści z Windows 10. Na razie. DirectX 12 i uniwersalne aplikacje to korzyści, które mamy odczuć dopiero później. Kiedy dokładnie? Jak duże i jak odczuwalne będą to korzyści? Niestety, moja szklana kula zawiesiła się przy próbie aktualizacji do Windows 10 i jeszcze nie działa poprawnie.

* Ilustracja otwierająca pochodzi z serwisu Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA