REKLAMA

Jak może rozprzestrzeniać się życie w kosmosie? Jak zaraza...

Na razie nie wiemy, czy nasza cywilizacja jest jedyną w naszej galaktyce czy wszechświecie, czy też tętni on życiem ewoluującym na niezliczonej ilości światów. Ale gdzie szukać kosmitów? Według nowych badań, w poszukiwaniach przyda nam się wiedza o… epidemiach.

Jak może rozprzestrzeniać się życie w kosmosie? Jak zaraza…
REKLAMA
REKLAMA

Od dziesięcioleci próbujemy skontaktować się z E.T. i nadal nam to nie wychodzi. Być może dlatego, że on nie istnieje. Być może też dlatego, że nie wiemy gdzie go szukać i nie znamy „numeru kierunkowego”. A przede wszystkim dlatego, że nasza technologia jest nadal prymitywnym narzędziem w kontekście ogromu wszechświata. To jednak nie oznacza, że nie powinniśmy już teraz próbować. Samo potwierdzenie pozaziemskiego życia będzie wielkim wydarzeniem dla ludzkości. A jeżeli jeszcze się okaże, że to będą skomplikowane, świadome organizmy…

Tak, czy inaczej, nie wiemy gdzie ich szukać. Jednak jak wynika z badania tych naukowców, możemy mieć na to całkiem niezłą metodę. Badania były przeprowadzane w CfA (Smithsonian Center for Astrophysics) pod przewodnictwem Henry’ego Lina. Naukowcy jako fundamentalne założenie stawiają panspermię, a więc, cytując Wikipedię, hipotezę postawioną przez Svante Arrheniusa mówiącą o tym, że życie na Ziemi jest pochodzenia kosmicznego i dostało się tu przez znajdujące się w kosmosie przetrwalniki bakterii, np. za pośrednictwem meteoroidu, planetoidy lub komety.

Wyobraźnia rusza na pomoc nauce

Panspermia sugeruje, że nasiona życia krążą po wszechświecie, „zapładniając” żyzne planety. Skojarzenie z plemnikiem szukającym odpowiedniego jajeczka jest całkiem na miejscu. Jednak można znaleźć również i inną metaforę. W podobny sposób działa wirus, podróżując po organizmie i wstrzykując swoje DNA do podatnych komórek. Czy można więc, idąc drogą analogii, porównać życie do trapiącej wszechświat epidemii?

2015-18

Nie zapominając oczywiście o tym, że panspermia to tylko jedna z hipotez: jak najbardziej tak. Kolejne planety są „zarażane” życiem, a czasem wręcz ową „epidemię” mogą przekazywać dalej, na przykład poprzez odłamki skalne wystrzeliwane w przestrzeń kosmiczną w przypadku kolizji z innym, czasem wręcz niewielkim ciałem niebieskim.

Posługując się tym założeniem możemy sięgnąć do wiedzy, którą już posiedliśmy dzięki studiowaniu biologii. – Życie może się rozprzestrzeniać, przechodząc od gwiazdy do gwiazdy według podobnego wzorca, co epidemia. W pewnym sensie, Mleczna Droga byłaby infekowana komórkami życia – czytamy w oświadczeniu prasowym słowa Avi’ego Loeba, współautora badania.

REKLAMA

Naukowcy posłużyli się modelem komputerowym i symulacją, stosując założenie, że w nieograniczonym czasie planeta wysyła „nasiona” we wszystkich możliwych kierunkach. Gdy takie nasiono znajdzie inną „glebę”, istnieje prawdopodobieństwo, że jest ona „żyzna”, a życie „zakiełkuje”. A w tym ciągu przyczynowo-skutkowym pojawia się wzorzec znany epidemiologom. „Klastry życia”, jak nazywają je naukowcy formułujący tę teorię, formują się, rosną i stykają się ze sobą tak, jak bąble powietrza w gotującej się wodzie.

Mamy tylko nadzieję, że kosmos nie dysponuje zbyt dużą ilością „przeciwciał” na naszego wirusa…

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA