REKLAMA

Przypadek Jeepa to najlepszy przykład na to, jak wysoka jest cena postępu technicznego

Wiele się mówi o tym, że roboty i maszyny odbiorą ludziom pracę i że nasza cywilizacja ma poważny problem. To samo mówili maszyniści parowozów czy operatorzy telegrafów. Fakt, wiele branż upadnie, ale też i powstaną nowe. Takie jak… cyberbezpieczeństwo pojazdów.

Przypadek Jeepa to najlepszy przykład na to, jak wysoka jest cena postępu technicznego
REKLAMA
REKLAMA

Dziennikarz magazynu Wired dość boleśnie się przekonał o tym, że komputeryzacja daje wiele pożytku, ale też i niemało problemów. Jadąc swoim Jeepem Cherokee z prędkością ponad stu kilometrów na godzinę w pewnym momencie stracił kontrolę nad pojazdem na skutek zaplanowanego cyberwłamania. Radio zaczęło zmieniać stacje, wycieraczki zaczęły pracować bez powodu i bez możliwości ich wyłączenia.

Powyższe zdarzenie brzmi niegroźnie tylko w teorii. Poruszając się z dużą prędkością kierowca musi być skoncentrowany zamiast walczyć z wariującymi funkcjami auta. Na dodatek to tylko przykład tego, co mogą osiągnąć cyberprzestępcy. Włamanie za pośrednictwem sieci bezprzewodowej do systemów komputerowych samochodów może zakończyć się tragicznie. Zwłaszcza, że na tym włamywacze nie poprzestali.

Hakerzy zaczęli bawić się klimatyzacją i… przyspieszeniem oraz tempomatem. Mimo zwiększania obrotów, samochód cały czas zwalniał, aż w końcu osiągnął prędkość naćpanej dżdżownicy pełzającej pod górę. Na autostradzie. Jak relacjonuje dziennikarz, który specjalizuje się w Wired między innymi w tematach cyfrowego bezpieczeństwa, dopóki wariowały mniej istotne funkcje auta, to sytuacja wydała mu się wręcz ciekawa. Jednak gdy stracił panowanie nad jazdą, to przestało być już zabawne.

By żyło się lepiej

Komputery w samochodach dają ich właścicielom i serwisantom wiele możliwości i udogodnień. Podobnie jak smartfony, tablety i komputery osobiste. Same w sobie nie są niczym złym, ale dziedziczą po swoich kieszonkowych elektronicznych odpowiednikach wszystkie ich wady. Co oczywiste, nie chodzi tu o spam czy phishing, a o luki w zabezpieczeniach i podatność na złośliwy kod.

W tym konkretnym przypadku dwójka hakerów przełamała zabezpieczenia platformy Uconnect należącej do firmy Chrysler, właściciela marki Jeep. Jak twierdzą, nie są jeszcze w stanie sterować kierownicą podczas jazdy pojazdu, chyba że na biegu wstecznym. Ale dodają, że przejęcie absolutnej kontroli nad pojazdem jest możliwe, a metoda na złamanie zabezpieczeń to tylko kwestia czasu.

Jeep i Chrysler nie są tu jedynymi czarnymi owcami. Hakerzy twierdzą, że inne samochody są równie podatne. Wymieniane są takie modele, jak Cadillac Escalade czy Infiniti Q50. Koncerny motoryzacyjne nie są firmami elektronicznymi i nie mają doświadczenia w tworzeniu odpowiednich systemów komputerowych. Coś, co dla IBM-a, Google’a czy Microsoftu jest oczywistością, Chryslerowi może nawet nie przyjść do głowy.

Skutki tej ignorancji są przerażające

Po włamaniu na twoje konto Google czy Microsoft w najgorszym, najbardziej pesymistycznym scenariuszu, stracisz swoje dane czy pieniądze. W przypadku włamania do twojego systemu informatycznego w samochodzie, możesz stracić życie. Ty i wszyscy pasażerowie. To zupełnie inna skala problemu.

REKLAMA

Dlatego też dopóki na konferencjach Black Hat i tym podobnych nie przestaną się pojawiać kolejne doniesienia o krytycznych lukach w zabezpieczeniach skomputeryzowanych pojazdów, dopóty będę wyłączał jakąkolwiek łączność bezprzewodową w samochodzie. Moje życie, a tym bardziej osób które wiozę, jest dużo istotniejsze od wszystkich udogodnień, jakie pojazdowi zapewnia bycie always connected.

Naiwnym jest myślenie, że świat przyszłości to świat zautomatyzowany, w którym człowiek nie będzie miał nic do roboty. Automatyzacja pozwoli nam się zająć nowymi przedsięwzięciami, do których maszyny się nie nadają. A owe maszyny musi cały czas ktoś nadzorować. Ktoś, kto ma od nich dużo większą władzę.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA