REKLAMA

To naprawdę niesamowite, jak niewiele brakowało, by Xbox One nigdy nie powstał

Uwielbiam takie wiadomości! Nie ma nic ciekawszego niż branżowa kuchnia. To właśnie za kulisami zatwierdzane są kilkuletnie budżety wspaniałych gier, nawiązywane są partnerstwa, podpisywane umowy na wyłączność czy… ratowana jest przyszłość samej konsoli. Pamiętacie jeszcze „Red Ring of Death”?

To naprawdę niesamowite, jak niewiele brakowało, by Xbox One nigdy nie powstał
REKLAMA

Zdaniem analityków firmy SquareTrade, która zajmuje się obsługą umów gwarancyjnych na terenie USA, jeden na sześć Xboksów 360 z 2008 roku był oddawany ze względu na niesprawność. Firma poparła swoje dane 1040 umowami gwarancyjnymi, na mocy których dokonano 171 zwrotów. Aż 60% z nich to usterki za sprawą których konsola stawała się bezużyteczną cegłą. Usterki, które doskonale znamy pod pojęciem Red Ring of Death.

REKLAMA

Red Ring of Death był problemem, który mógł zaważyć na „być albo nie być” konsoli Xbox 360

Doskonale zdawał sobie z tego sprawę Peter Moore. Tak, zgadza się, ten sam Moore, który dzisiaj jest szefem wszystkich szefów w Electronic Arts. O czym mogą nie wiedzieć młodsi czytelnicy Spider’s Web, Brytyjczyk wcześniej pracował w molochu SEGA, po czym przeniósł się do Microsoftu.

Peter Moore of EA Game Photo: Alex Washburn / Wired

W Redmond Moore objął bardzo ważne stanowisko. Peter został wiceprezesem Interactive Entertainment Busines – skrzydła, które w Microsofcie odpowiadało wtedy za Xboksa oraz świeżo wydanego Xboksa 360. Gdyby więc szukać dzisiaj ojców sukcesu „trzystasześćdziesiątki”, warto pamiętać, że jeden z nich siedzi na tronie EA, zatwierdzając kolejne FIFY oraz Battlefieldy.

W podcaście z dziennikarzami IGN Moore przyznał, że moment masowego informowania o błędzie RRoD w konsoli Xbox 360 widział jako "być albo nie być" dla całej marki. Peter wiedział, że platforma Microsoftu ma olbrzymi problem, którego nie wyeliminuje żadna aktualizacja oprogramowania czy domowe majsterkowanie użytkowników. Doszło do blamażu, który mógł wpędzić nowo wydaną konsolę do grobu już na starcie.

1,15 miliarda dolarów – taką gigantyczną sumą musiałby wydać Microsoft, aby uporać się z problemem w już zakupionych Xboksach

Razem z naszym zespołem do spraw finansowych wyliczyliśmy, że taka operacja kosztowałaby nas 1,15 miliarda dolarów. Chyba na zawsze zapamiętam, że 240 milionów z tego trafiało w ręce FeedEx. Ich akcje musiały poszybować w górę do dobre kilkanaście dni. – mówi dziennikarzom Peter.

Plan Moore’a i jego zespołu wyglądał następująco. Każdy posiadacz niedziałającego Xboksa 360 mógł zamówić kuriera, któremu oddawałby konsolę. Ta trafiałaby z rąk FedEx do Microsoftu, gdzie naprawiano by usterkę. Jak dzisiaj wiadomo, ta dotyczyła chłodzenia. Czas takiej naprawy trwałby maksymalnie trzy tygodnie, natomiast klient cały czas byłby informowany online o statusie jego reklamacji. Na drodze do realizacji planu stały dwie przeszkody. Pierwszą z nich były gigantyczne koszty. Drugą – Ballmer.

red ring of death

Moore to teraz wspomina, jak zestresowany był przed rozmową z szefem Microsoftu: „Doszło do tego, że siedzę przed Ballmerem, cały drżący. Kocham Steve’a jako człowieka, ale pamiętam, że potrafił być czasami przerażający. Ballmer chciał, żebym wprowadził go w sytuację. Powiedziałem mu wprost, że bez tej operacji marka Xbox po prostu umrze”.

Nigdy nie zapomnę tamtego momentu. Jeżeli dzisiaj posiadasz jakiegoś Xboksa, możesz być wdzięczny Ballmerowi, że ten nie zawahał się ani na moment. Nie chodzi o to, że Microsoft jest korporacją, którą stać na takie operacje. Chodzi o to, że Steve nawet przez moment nie miał wątpliwości. Ballmer wydał 1,15 miliarda dolarów bez żadnego zawahania, troszcząc się o nową markę”.

Zdaniem Petera Moore, gdyby nie Ballmer, dzisiaj nie byłoby Xboksa One

Muszę przyznać, że uwielbiam tego typu opowieści. W anegdocie CEO Electronic Arts da się rozpoznać filozofię, która przyświeca Microsoftowi również dzisiaj. Po fatalnym starcie Xboksa One gigant z Redmond robi absolutnie wszystko, aby odzyskać nasze zaufanie. Nie bacząc przy tym na koszta. Przemodelowanie systemu, aby działał niezależnie od Kinecta? Jest. Wsteczna kompatybilność? Proszę bardzo. Wielkie cenowe cięcia? Jak najbardziej.

REKLAMA

Microsoft nie waha się rzucać workami pieniędzy na lewo i prawo. Świadczy o tym chociażby przykład czasowej wyłączności Rise of the Tomb Raider dla posiadaczy maszyn z logo Xbox. Technologiczny gigant ma olbrzymie środki i nie waha się ich używać. Takie decyzje są bardzo ważne dla posiadaczy Xboksów One.

Na ich podstawie można wnioskować, że niezależnie od sprzedaży tej platformy, Microsoft będzie robił wiele, aby rozpieszczać swoich klientów.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA