Komercyjny port kosmiczny to klapa jakich mało
Prywatne przedsiębiorstwa funkcjonują lepiej od tych państwowych? Zazwyczaj jest to prawda, ale jeżeli inwestycja jest pozbawiona jakiegokolwiek sensu, to trudno liczyć na wielkie zyski. Przekonują się o tym boleśnie inwestorzy, którzy uwierzyli w Spaceport America.
Spaceport America miał być inwestycją, jakiej jeszcze świat nie widział. Ukończony w październiku 2011 roku i zajmujący 73 kilometry kwadratowe port kosmiczny miał być takim Heathrow dla komercyjnych lotów kosmicznych. Z inwestycją związane były inne firmy zajmujące się podbojem kosmosu i zarządzane przez prywatnych przedsiębiorców, takie jak SpaceX czy Virgin Galactic. To miało być miejsce symbolizujące początek pierwszych lotów w kosmos dostępnych dla każdego Kowalskiego (a przynajmniej tego z platynową kartą kredytową). Tak się jednak nie stało.
Port kosmiczny funkcjonuje już od trzech lat i jak dotąd uparcie nie zamierza na siebie zarobić. A to zaczyna powodować znużenie, niecierpliwość i irytację inwestorów. Zwłaszcza że jednym z głównych były władze stanu Nowy Meksyk.
Chcą go sprzedać. Tylko… komu?
Władze stanowe zaczynają rozważać pozbycia się kłopotliwej inwestycji. W ten sposób chce odzyskać 220 milionów dolarów z budżetu stanu. A warto pamiętać, że władze nie dysponują własnymi finansami, operują wyłącznie kapitałem podatników. Coraz ciężej im wytłumaczyć, że „przecież w końcu loty kosmiczne staną się rzeczywistością”.
O dziwo kupiec się znalazł. Jest to Richard Branson, ekscentryczny miliarder, który tak jak Elon Musk nie boi się inwestować w podbój kosmosu. To właśnie on jest właścicielem największego konkurenta SpaceX, a więc firmy Virgin Galactic. Firmy, która miała być jednym z głównych partnerów Spaceport America.
Port miał już zarabiać na Virgin Galactic od pewnego czasu, jednak szyki obu partnerów pokrzyżowała katastrofa pojazdu SpaceShipTwo. Plan udostępnienia lotów pierwszym kosmicznym turystom został więc odłożony w czasie, tak jak jedyna szansa na godziwy zarobek dla Spaceport America. Zwłaszcza że inny partner, SpaceX, również pracuje nad „technicznymi szczegółami” zanim wprowadzi pasażerskie komercyjne loty kosmiczne do swojej oferty.
To na czym zarabiał do tej pory?
To smutne, ale głównym zastosowaniem Spaceport America jest rola… scenografii. Tam kręcono część scen do filmu „Tysiąc lat po Ziemi”, tam też kręcono reklamy telewizyjne nowego Kawasaki Ninja oraz Land Rovera.
Lobbyści jednak się nie poddają, uważając, że sprzedaż całego portu kosmicznego jednej firmie to głupota. Ich argumenty są poprawne… w teorii. Utrzymują oni, że ów port kosmiczny nie ma jakiejkolwiek konkurencji na całej planecie, budowa drugiego może okazać się na chwilę obecną zbyt kosztowna by miała jakikolwiek sens i że wystarczy jeszcze chwileczkę, chwilunię poczekać, a cały biznes ruszy z kopyta. Zaznaczają też, że SpaceX, Virgin Galactic i Up Aerospace nadal chcą łożyć na niego pieniądze i nie wycofują się ze swoich dotychczasowych kontraktów.
Niestety, w ich argumentacji brakuje rozwiązania podstawowego problemu. Zakładając nawet, że mają rację, pytanie kto za to wszystko zapłaci do czasu tej „chwileczki, chwiluni” pozostaje otwarte, mimo iż dopłaty do jego funkcjonowania są „względnie niewielkie”.