Tak się dba o klienta. Leica wymieni wadliwe matryce niezależnie od wieku aparatu
Wpadki się zdarzają, nawet najlepszym. Przykładem mogą być korodujące matryce w Leice M9, aparacie kosztującym ok. 25 tys. zł za sam korpus. O klasie firmy nie świadczy jednak sam problem, tylko sposób, w jaki zostanie on rozwiązany. Przypadek Leiki może być wzorem dla wszystkich innych firm w branży foto i nie tylko.
W ciągu ostatnich kilku tygodni użytkownicy forum L-Camera, poświęconego aparatom Leiki, zgłaszali dziwne problemy z matrycami swoich cyfrowych aparatów. Problemem były białe kropki rozprzestrzeniające się na matrycy. Użytkownicy twierdzili, że jest to forma korozji materiału spowodowana wadą fabryczną matryc. Problem występował w modelach M9, M9-P, M-E i Monochrom.
Leica, słysząc te głosy, od razu zareagowała. Pracownik firmy uspokoił posiadaczy uszkodzonych aparatów bezpośrednio na forum, na którym zgłaszane były problemy. Firma nie uciekała od odpowiedzialności i od razu przyznała, że faktycznie, taki problem występuje. Co więcej, od razu pojawiła się próba naprawienia problemu.
We wpisie na forum pracownik Leiki poinformował, że firma przeprowadzi darmowe czyszczenie matrycy w aparatach wszystkich zainteresowanych klientów. Jeśli to nie pomoże, Leica zupełnie za darmo wymieni matryce we wszystkich aparatach, które by kupione na przestrzeni ostatnich trzech lat. Użytkownicy aparatów cztero- i pięcioletnich otrzymają 66% zniżki na usługę, a użytkownicy starszych aparatów, 33%. Wpis na forum był jednak półoficjalnym stanowiskiem firmy.
Oficjalne stanowisko firmy brzmi jeszcze lepiej
Na swojej oficjalnej stronie Leica poinformowała, że wymieni matryce za darmo wszystkim swoim klientom, u których wystąpił problem - niezależnie od tego, czy aparat jest na gwarancji, ani kiedy został kupiony. Co więcej, jeśli klient wcześniej postanowił wymienić matrycę na własny koszt, Leica zwróci mu równowartość całego kosztu naprawy. Warto dodać, że standardowy koszt wymiany matrycy w Leice wynosi 1800 euro.
To jednak nie koniec. Problem występuje tylko na matrycach CCD starszych aparatów, a nie dotyczy matryc CMOS z modeli M i M-P. Leica sugeruje wymianę aparatu na nowszy model, a na zachętę oferuje duże rabaty dla poszkodowanych klientów. Na stronie możemy przeczytać takie oświadczenie:
Czapki z głów.
Trudno o lepszy przykład na to, jak powinno się dbać o klienta. Taka akcja być może zaboli finansowo firmę, ale z drugiej strony, pokaże jej klasę. Leica niedawno świętowała swoje setne urodziny na rynku foto. To prawdziwa ikona w świecie fotografii i bardzo się cieszę, że firma nie osiada na laurach i robi co może, by z kryzysowej sytuacji wyjść z twarzą.
W tym miejscu warto przypomnieć analogiczną wpadkę u Nikona. Użytkownicy lustrzanek D600 przez kilkanaście miesięcy borykali się z zapyloną matrycą, na której pojawiały się ukruszone fragmenty mechanizmu lustra. Nikon, mimo niezaprzeczalnych dowodów, chował głowę w piasek i udawał, że problemu nie ma, a jednocześnie po kilku miesiącach pokazał model D610, w którym problem nie występował. Pomógł dopiero pozew zbiorowy użytkowników D600, który odbił się szerokim echem w mediach. Dopiero wtedy Nikon zaczął wymieniać wadliwe aparaty. To jednak tylko jeden przypadek, a wpadek po drodze było znacznie więcej, jak choćby olej chlapiący na matrycę w modelu D7000, czy problemy z autofocusem w D800.
Producenci, spójrzcie na przykład Leiki i jeszcze raz oszacujcie, czy zamiatanie problemów pod dywan opłaci się w dłuższej perspektywie.