Gracze na PC nie mają wyboru. GRID Autosport to jedyna sensowna pozycja wyścigowa – recenzja Spider’s Web
Jak słusznie zauważyli branżowi redaktorzy, GRID Autosport to pożegnanie Codemasters z Xboksem 360 oraz PlayStation 3. Wszystkim umknęło jednak, że najnowsza odsłona zręcznościowych gier wyścigowych to przy okazji jedyny sensowny wybór dla wszystkich miłośników wirtualnych wyścigów, którzy nie mają konsoli podpiętej do telewizora.
Microsoft ma swoją Forzę Motorsport, Sony chwali się Gran Turismo i nadchodzącym Driveclub (widzieliście te efekty pogodowe? Wyglądają rewelacyjnie), z kolei Mario Kart 8 na Wii U odnosi spektakularny sukces sprzedażowy. Posiadacze komputerów osobistych niestety nie mogą pochwalić się podobnymi skarbami. Multiplatformowe Need for Speed jest cieniem samego siebie, Burnout został rozmieniony na drobne, z kolei o Test Drive mało kto dzisiaj pamięta. Do premiery wyczekiwanego Project CARS wciąż pozostało jeszcze dużo czasu.
Gatunek wyścigów, wiele lat temu jeden z bardziej popularnych, dzisiaj przechodzi cięższy okres. Tym bardziej tytuł taki jak GRID Autosport jest dla komputerowych miłośników ryku silnika oraz pisku opon niczym prawdziwe zbawienie. Nie tylko dlatego, że ciężko szukać jakiejkolwiek sensownej alternatywy.
GRID 2 było jednym z największych "growych" rozczarowań, jakie kiedykolwiek przeżyłem
Do bólu zręcznościowe, ze ślizgającymi się od barierki do barierki pojazdami, momentami odrzucającą od kierownicy grafiką oraz chamstwem w rozgrywkach online, GRID 2 naprawdę zaszło mi z skórę. Na tyle, że pokusiłem się o stworzenie własnej, dosyć sugestywnej grafiki tytułowej na potrzeby recenzji. Nie ukrywam, byłem naprawdę rozżalony. Pierwsza część zręcznościowych wyścigów zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Druga odsłona wszystko doszczętnie zrujnowała, toteż do GRID: Autosport podchodziłem z ogromnym dystansem i lekką niechęcią, obawiając się ponownie złamanego serca.
W sieci spotkałem się z opiniami, jakoby GRID Autosport było tak samo zręcznościowym tytułem, jak poprzednia część serii. Jedna, wielka i wierutna bzdura. Najnowsza osłona serii to najbardziej wymagająca, dopracowana, bezwzględna i realistyczna produkcja z tego miotu. Oczywiście wciąż nie możemy nazwać tej gry symulatorem. Jeżeli jednak ktoś twierdzi, że model jazdy jest taki sam, jak w GRID 2, albo w to GRID 2 nigdy nie grał, albo po prostu nie wie, co pisze. Jeden wyścig, drugi, trzeci – dawno już nie dostałem takiego wycisku w zręcznościowej produkcji na średnim poziomie trudności.
Środek lokaty uznawałem za sukces, na nowo przypominając sobie o istnieniu pedału hamulca
Po obcowaniu z Driveclub GRID Autosport wydaje się być niezwykle skomplikowaną i drobiazgową produkcją. Do serii powróciła możliwość tuningu maszyn oraz zmian ich parametrów. Na najtrudniejszym poziomie, z wyłączoną jakąkolwiek pomocą gry po prostu trzeba się uczyć, zakręt po zakręcie, bieg po biegu, wyścig po wyścigu. Wesołe odbijanie się od barierek bezpowrotnie zniknęło, natomiast GRID Autosport to zaskakująco surowa produkcja. Na tyle, że system karze gracza nawet za to, kiedy ten wyjedzie poza obręb toru. Od samego początku twórcy z Codemasters dają jasno do zrozumienia – zasady się zmieniły. Dokładnie tak, jak chcieli miłośnicy serii po rozczarowującej części drugiej.
Można napisać, że GRID: Autosport jest dokładnie tym, czym od początku powinno być GRID 2
Codemasters przywraca swojej zręcznościowej produkcji pewien pazur symulatora i kończy z kiczowatymi, „gimnazjalnymi” elementami. Chodzi mi między innymi o karierę skupioną wokół zbierania „lajków” na YouTube czy branie udziału w „ziomerskich” imprezach, na których znaczek napoju energetycznego Monster pojawia się częściej, niż same samochody. Z tej perspektywy GRID Autosport to prawdziwa celebracja mechanicznych koni, ryków silnika, wymagających wyścigów i dużej możliwości personalizacji tytułu pod własne potrzeby i umiejętności. Samochody, samochody i jeszcze raz samochody. Reszta przestała być istotna.
Przesadzone menu drugiej części zostało zamienione na prosty, elegancki układ czytelnych symboli. Powróciło również to, co wyścigowe tygrysy lubią najbardziej – ujęcie kamery zza kokpitu kierowcy. Walka z innymi graczami znowu ma sens i nie polega na rozbijaniu się oraz jeździe pod prąd, natomiast sama gra jest nośnikiem niezwykle groźnej choroby, którą na pewno doskonale znacie. „Syndrom jeszcze jednego wyścigu” to straszna dolegliwość, którą złapałem po kilkunastu pierwszych okrążeniach na profesjonalnych torach. Oczywiście poza nimi są również miejskie zmagania, turnieje formuły, wytrzymałościowe eventy z cyklu endurance, a nawet drifty. Kategorii jest łącznie pięć i każdy może znaleźć tutaj coś dla siebie.
Żałuję, że GRID Autosport pojawiło się dopiero teraz
Kiedyś rewolucyjny, dzisiaj mocno wysłużony silnik graficzny EGO daje znać o swoich latach. Po tym, jak grało się z Driveclub i najnowszą Forzę Motorsport, tytuł naprawdę nie przyprawia o wizualne zachwyty. Posiada jednak coś, czego nie miało GRID 2, czego nie mają współczesne odsłony Need for Speed i inne multipatformowe potworki. Chodzi o wyjątkową duszę, o specyficzny charakter, którego nie można GRID Autosport odmówić. Producentom w Codemasters udało się nie tylko odkupić winy, ale również stworzyć naprawdę świetną grę zręcznościową, która dla posiadaczy komputerów osobistych jest jedynym godnym ich uwagi tytułem od dłuższego czasu. Z tej perspektywy naprawdę warto.