REKLAMA

Ceny za filmy będą uzależnione od urządzenia, na którym je otworzysz

Idziesz do kina za film płacisz 30 złotych, oglądasz go na domowym projektorze płacisz 20 złotych, jeśli twój telewizor ma 60-cali płacisz 15 złotych, na 40-calach już tylko 10, a oglądając na smartfonie już tylko 6 złotych. Uczciwe rozwiązanie?

08.05.2014 11.17
Ceny za filmy będą uzależnione od urządzenia, na którym je otworzysz
REKLAMA

Jeffrey Katzenberg to szef studia DreamWorks Animation, w którym powstał m.in. Shrek. Wcześniej był także prezesem The Walt Disney Company. Ta mocna postać w branży filmowej w dobie urządzeń mobilnych chce zrewolucjonizować dystrybucję filmów. Pomysł wydaje się być nieco szalony, ale z pewnością niepozbawiony sensu.

REKLAMA

Według doniesień BBC Kazenberg ma forsować opłaty za film w zależności od wielkości ekranu. Według niego w ciągu 10 lat ten model finansowy ma stać się powszechny i powstrzymać piractwo. Pierwszą radykalną zmianą jest skrócenie tak zwanego okna, czyli okresu od kinowej premiery filmu do jego debiutu na płytach Blu-ray, DVD oraz w serwisach VOD.

kinomaniak seriale online

W chwili obecnej jest to przeważnie jakieś 4 do 6 miesięcy i drugie tyle aż film pojawi się w kanałach premium. Co prawda różni twórcy i dystrybutorzy decydują się od czasu do czasu na eksperymenty. Wystarczy wymienić dokument Home Luca Bessona debiutujący jednocześnie w kinach, na YouTube i na płytach Blu-ray, film Bubble Soderberha dostępny w dniu premiery także w telewizji czy kontrowersyjną dla kiniarzy decyzję ITI aby Świadek Koronny po miesiącu od premiery pojawił się w VOD i na płytach DVD.

Dzisiaj jednak jedyna zmiana odnosi się do wyrównania debiutów w serwisach VOD i na płytach Blu-ray. Ale i tu zdarzają się wyjątki, na przykład hitowa Kraina Lodu pojawiła się w szerokiej dystrybucji w HD na dwa tygodnie przed premierą na DVD. Na tym archaicznym formacie film na początek dostępny był jedynie w sklepach Lidl.

Katzenberg chce wywrócić filmowy biznes do góry nogami skracając okno pomiędzy premierą kinową, a streamingiem do 17 dni.

Po tym niecałych trzech tygodniach filmy byłyby dostępne do wypożyczenia i można byłoby je oglądać na telewizorach i tabletach. Co więcej, im mniejszy ekran tym byłoby taniej. Katzenberg podaje tylko 3 ceny przykładowe – dla kina to 15 dolarów, dla ekranu telewizyjnego 4 dolary, a dla smartfonów 2 dolary.

ogladanie-filmu

Problemem oczywiście pozostają zabezpieczenia, w końcu dziś technologia umożliwia bezproblemowe przesyłanie obrazu ze smartfona na telewizor. No i oczywiście dochodzą do tego sieci kin, którym raczej taka forma dystrybucji nie przypadłaby do gustu. Szczególnie, że w kinie płacimy od osoby, a w domu przy dużym telewizorze ze spokojem pomieścimy i 10 osób, choć z reguły są to 2-3 osoby.

Nie tędy droga

Każdy sam może ocenić pomysł Katzenberga. Z jednej strony bardzo dobrze określa on współczesny świat, zauważając, że mamy różne sposoby konsumpcji multimediów. Ten sam film jedni oglądają na rewelacyjnym olbrzymim ekranie w kinie IMAX, inni na telewizorze 4K, jeszcze inni na zwykłym telewizorze bez systemu kina domowego, a co niektórzy nawet na smartfonach, które już też wyświetlają obraz HD. Jednocześnie w zależności od wielkości ekranu uzależnione są wrażenia z filmu i tutaj to rozróżnienie cen jest jak najbardziej ok.

kino

Wydaje się jednak, że trendy w urządzeniach zmierzają w kierunku – wszystko wszędzie. Nie chcemy ograniczać się do jednego urządzenia. Pragniemy mieć dostęp do naszych ulubionych materiałów na każdym urządzeniu niezależnie czy to jest Smart TV, komputer, tablet, czy system rozrywki w naszym samochodzie. Wszędzie mają być dostępne te same utwory, zdjęcia, seriale i filmy. I najlepiej abyśmy mogli wznowić oglądanie od miejsca, w którym zaczęliśmy.

Zdecydowanie lepszy pomysłem byłoby nabycie prawa do posiadania danego filmu wraz z zakupem biletu do kina. Idziemy do kina i po miesiącu możemy dostać go na Blu-ray, zgrać na smartfona itd. Albo też jeden abonament nie tylko na Netflixa, ale też do multipleksu.

REKLAMA

Wizja Katzenberga przetacza się już od dłuższego czasu po Sieci, a efektów jego słów wciąż brakuje. CEO DreamWorks odpowiada za wielkie animacyjne hity, ale też jest wielkim piewcom 3D w kinie i w domu. Rewolucja w dystrybucji nadejdzie, ale trudno jednak oczekiwać, by wyglądała tak jak chce tego producent Shreka.

Zdjęcia pochodzą z Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA