Już w przyszłym roku do sprzedaży ma trafić modułowy telefon od Google. Ale czy znajdą się klienci?
Smartfon, który możemy przy zakupie skonfigurować według własnych potrzeb, dobierając np. procesor, pamięć czy moduły łączności bezprzewodowej, a później rozbudowywać w łatwy sposób jest od dłuższego czasu marzeniem wielu użytkowników. Z coraz większą niecierpliwością przyglądają się więc oni działaniom chyba jedynej firmy, która może w najbliższej przyszłości zrobić coś w tym kierunku – Google.
Rozwijany przez amerykańskiego giganta internetowego, z udziałem pozostawionego po sprzedaży Motoroli działu ATAP (Advanced Technologies and Projects), projekt Ara, jest prawdopodobnie znany każdej osobie przynajmniej trochę zainteresowanej rynkiem mobilnym. I choć wielu nadal wątpi w to, że z tego pomysłu może narodzić się cokolwiek ciekawego, wszystko wskazuje na to, że już wkrótce sami będziemy mogli przekonać się, czy modułowy smartfon jest przyszłością tego segmentu rynku mobilnego, czy tylko ciekawostką dla największych pasjonatów.
Przede wszystkim znana jest już przybliżona data premiery, a może raczej data, którą obrali sobie za cel twórcy projektu. Jeśli wszystko pójdzie po ich myśli, urządzenie na półkach sklepowych powinno zagościć już w pierwszym kwartale przyszłego roku. Oczywiście jakiekolwiek szczegóły na temat ceny i dostępności modułów (których mają być „tysiące”) nie są jeszcze znane – Google będzie je ujawniać stopniowo w najbliższych miesiącach.
Sporo powinniśmy dowiedzieć się jeszcze w kwietniu tego roku, podczas pierwszej konferencji poświęconej wyłącznie Ara. To właśnie wtedy zaprezentowany zostanie działający prototyp oraz wersja alpha MDK (Module Developers Kit), przeznaczona dla programistów zainteresowanych udziałem w projekcie, która pierwotnie miała pojawić się już zimą 2013. W tym samym miesiącu MDK powinno zostać bezpłatnie udostępnione wszystkim, a najbardziej aktywni twórcy będą mogli wziąć udział w serii konkursów z atrakcyjnymi nagrodami. W 2014 powinny odbyć się jeszcze co najmniej dwie podobne konferencje, podczas których omówione zostaną najprawdopodobniej nowości i poprawki w MDK, wprowadzane zgodnie z planami Google/ATAP oraz deweloperów.
Dla zwykłego użytkownika najciekawsze będzie jednak bez wątpienia zobaczenie pierwszego sprawnego prototypu. Ten powinien być gotowy już bardzo niedługo i wbrew pozorom będzie pod względem wyglądu i wymiarów zdecydowanie bardziej przypominał zwykły smartfon, niż domowy składak. Całe urządzenie ma mieć mniej niż 10 mm grubości, wliczając w to zamontowane moduły o grubości 4 mm każdy. Patrząc na dotychczasowe grafiki związane z projektem, telefon może zarówno pozwolić nam wyróżnić się z tłumu, jak i (przy odpowiednim doborze modułów) udawać, że mamy w ręce nic innego niż kolejny smartfon z dużym dotykowym ekranem.
Ile będzie kosztować najbardziej podstawowa wersja komercyjnego urządzenia? Google deklaruje, że najbardziej bazowe wydania, oferujące przede wszystkim ekran, moduł WiFi oraz kilka najniezbędniejszych dodatków nie powinny być droższe niż 50 dol. i powinniśmy móc je kupić w każdym sklepie (niekoniecznie z telefonami).
Każde z takich urządzeń będzie jednak wyposażone w specjalną aplikację, która pomoże dobrać odpowiednie moduły do rozbudowy, dzięki czemu zacząć przygodę można stosunkowo niewielkim kosztem, a potem wydawać pieniądze jedynie na najbardziej potrzebne nam elementy. Bardziej wymagający powinni mieć możliwość dodatkowej konfiguracji lub rozbudowy już istniejących modeli w specjalnych automatach, choć na razie na ten temat wiadomo stosunkowo niewiele.
Możliwy ma być także zakup (bezpośrednio od Google) samej ramy telefonu, pozbawionej jakichkolwiek dodatków. Sami będziemy musieli wybrać, zamówić i zamontować ekran (przednia część urządzenia posiada odpowiednie zaczepy) oraz wszystkie podzespoły, mocowane z tyłu.
Co jednak najciekawsze, choć projekt mógłby wydawać się skierowany wyłącznie do pasjonatów technologii, zdaniem twórców nie jest tworzony z myślą o nich.
Ma on trafić przede wszystkim do osób, które nigdy wcześniej nie korzystały z internetu czy nawet ze smartfonu. Stąd właśnie pomysł na oferowanie bardzo ubogiej wersji bazowej w cenie, w której trudno jest obecnie kupić jakikolwiek wartościowy produkt, nie mówiąc już nawet o perspektywie używania go za kilkanaście miesięcy czy kilka lat.
Mimo to nie ma najmniejszych wątpliwości co do tego, kto pierwszy ustawi się w kolejce po pierwsze finalne egzemplarze. Fani nowych technologii z całą pewnością nie będą mogli sobie podarować możliwości zakupu pierwszego (o ile pominąć wcześniejsze, mniej udane wynalazki) telefonu, który w dużej mierze będą mogli skonfigurować samodzielnie i przynajmniej mieć nadzieję, że za rok nie zestarzeje się on ani trochę – wystarczy wymienić jeden lub dwa moduły. Tej grupie kupujących wystarczy po prostu udostępnić telefon i tylko patrzeć jak sprzedaje się praktycznie sam.
W pozostałych przypadkach, a więc mówimy o zdecydowanej większości użytkowników, sukces nie jest aż taki pewny. Idea modułowego smartfonu niekoniecznie jest prosta do zrozumienia przez przeciętnego użytkownika, a nawet jeśli okaże się zrozumiała – wcale nie musi wydać się atrakcyjna. W końcu dla niektórych zakup nowego, gotowego, sprawdzonego urządzenia od operatora raz na dwa lata może mimo wszystko wydawać się opcją łatwiejszą i atrakcyjniejszą niż zastanawianie się, który „blok” warto byłoby wymienić, aby wszystko działało tak jak chcemy.
Tak czy inaczej, jeśli projekt Ara przyjmie się na rynku, możemy być świadkami jednej z największych zmian w historii telefonów komórkowych i zamiast smartfonów będziemy kupować „platformy” i „moduły”. Szanse na to są jednak, przynajmniej oceniając je na podstawie dostępnych obecnie informacji, raczej przeciętne.