REKLAMA

Google i Apple zagrożeniem dla konsol? To całkiem prawdopodobne

Zarówno Xbox One, jak i PlayStation 4, sprzedają się jak szalone. Sony i Microsoft nie są w stanie zapewnić podaży równej popytowi. Szef Electronic Arts ostrzega jednak, że ta sytuacja może się zmienić w sposób diametralny.

06.12.2013 08.54
Google i Apple zagrożeniem dla konsol? To całkiem prawdopodobne
REKLAMA

Już jakiś czas temu wieszczono upadek konsol do gier

REKLAMA

Że urządzenia te to przeżytek i że nadeszła nowa era elektronicznej rozrywki. Tak się jednak, na szczęście, nie stało. Dwóch z trzech rynkowych liderów nadal radzi sobie wybornie. Zarówno Sony, jak i Microsoft, nie nadążają z dostawami swoich nowych konsol do gier. Tylko Nintendo ma wielki problem ze swoim Wii U, co akurat mnie bardzo smuci, bo tak jak nie jestem klientem docelowym tej firmy, tak wobec Nintendo żywię wyłącznie pozytywne emocje i mam z tą firmą bardzo ciepłe skojarzenia.

Warto jednak zwrócić uwagę jaką drogą podążają liderzy rynku. Zarówno PlayStation 4, a zdecydowanie tym bardziej Xbox One, są czymś więcej, niż konsolami do gier. Urządzenie Sony oferuje przeróżne multimedialne usługi i aplikacje, a Xbox One wręcz traktuje gry jako tylko jedną z wielu swoich funkcji, łącząc telewizję, multimedia, gry a nawet sport i fitness w jedną całość. To efekt pewnych znaczących zmian na rynku elektronicznej rozrywki.

Kiedyś bowiem gry wideo były zajęciem głównie dla dzieciaków i „geeków”. Teraz prawie wszyscy jesteśmy graczami. Różnimy się tylko naszymi oczekiwaniami wobec gier. Jedni chcą zaawansowanej symulacji pola walki i rywalizacji z kilkudziesięcioma graczami na jednej mapie, w superdokładnej oprawie graficznej, a inni… są bardzo zadowoleni, że przecinając sznurki palcem na ekranie mogą nakarmić cukierkami rysunkową żabę z kosmosu. Pierwszy typ gracza, choć liczy, na oko, kilkadziesiąt milionów przedstawicieli, jest niczym w porównaniu do drugiej grupy.

Dlatego też nowe konsole do gier próbują upiec kilka pieczeni przy jednym ogniu

To już nie są urządzenia dla entuzjastów, a właściwie nie tylko. To maszynki rozrywkowe dla całej rodziny. I dla ciebie, który chce w pojedynkę uratować galaktykę, i dla twojej żony, która chce oglądać seriale, i dla dzieciaków, które chcą tańczyć przed kamerą. Efekt jest naprawdę przyzwoity, ale w tym wszystkim jest pewien problem: konsole te, i gry na nie, są nieprzyzwoicie drogie.

Xbox One i PlayStation 4 mogą więc stanąć do walki z dużo bardziej prymitywnymi rozwiązaniami i… te walkę przegrać. Głównie z uwagi na cenę. Obawy te potwierdza Andrew Wilson, szef Electronic Arts. To dyrektor generalny firmy, o której panuje ostatnimi czasy dość kiepska opinia. Ale nawet antyfani EA, wydaje mi się, są w stanie przyznać jedno: ta firma wie, jak robić biznes i zarabiać pieniądze.

Zdaniem Wilsona, które wygłosił podczas konferencji Credit Suisse 2013 Technology, największym konkurentem dla Sony może nie okazać się Microsoft (i nawzajem), a… Apple, Google, Roku czy Comcast. Rzecz jasna, przynajmniej na razie, żadna z tych firm nie oferuje gier na poziomie tego, co spotkamy na Xboksie czy PlayStation. Jednak znaczna część graczy tego nie potrzebuje, co najlepiej udowadniają fenomeny Angry Birds czy Cut the Rope. Nawet gry firm takich jak Gameloft, czyli proste wyścigi czy shootery w „przyzwoitej” oprawie graficznej są w zupełności wystarczające. A na dodatek kosztują one dziesięciokrotnie mniej.

Zwłaszcza że konkurencja już od jakiegoś czasu forsuje swoją wizję dominowania naszych salonów

Google TV, póki co, nie odnosi większych sukcesów, ale Chromecast sprzedaje się już całkiem przyzwoicie. Apple TV również przypomina bardziej eksperyment niż agresywne wejście na rynek, ale Apple coraz częściej daje do zrozumienia, że będzie kładł coraz większy nacisk na ten produkt. Zarówno same urządzenia, jak i dostępne oprogramowanie, są nieporównywalnie tańsze niż to, co oferują Sony i Microsoft. I dla wielu osób wystarczające.

Wspominałem wyżej, że „hardkorowi” gracze to nisza, ale to dalej są miliony graczy. Niewątpliwie więc poważne gry nie znikną z rynku. Patrząc jednak na takie Infinity Blade na iPada czy Asphalt 8 na wszystkie dostępne systemy mobilne, można odnieść wrażenie, że już za kilka lat, mniej niż pięć, te „mobilne gierki” będą mogły śmiało konkurować z takimi Ryse czy Gran Turismo.

REKLAMA

Pocieszam się myślą, że tak samo wieszczono koniec grania na PC, jak Xbox 360 i PlayStation 3 zdobywały popularność, a także koniec grania na konsolach, jak iPad i iPhone okazały się bestesellerami. Niewykluczone, że mamy tu powtórkę z rozrywki i wysokiej klasy, wydajne i wielofunkcyjne sprzęty nie znikną z rynku. Jednak firmy takie, jak Sony, Nintendo, Microsoft i Valve muszą teraz bardzo pilnie obserwować rynek i reagować z wyprzedzeniem. Bo inaczej… będą musiały zwijać manatki.

Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA