LG wie, w którym kierunku podążać, ale jest w połowie drogi
LG od dawna nie jest tak "gorący" jak kolejne topowe Samsungi czy iPhone'y. Mimo to produkuje nowe smartfony, w których, mówiąc szczerze, dawno się pogubiłam. Dopiero Nexus 4 potwierdził, że ten producent potrafi robić wybitne pod wieloma, zwłaszcza sprzętowymi, względami urządzenia. Dziś przekonałam się, że w modelu LG G2 drzemie spory potencjał.
Chodzi przede wszystkim o wykonanie sprzętu i o funkcje. Te, wciąż jeszcze zbyt rozrzucone po systemie, są przemyślane i dodają smartfonowi dodatkowej wartości.
Do systemowych funkcji można podejść jak Apple, który wrzuca do iPhone'ów nie tak wiele, ale za każdym razem z pewnością, że nowości będzie się używać i ułatwią użytkownikom życie. Można podejść też kompletnie inaczej, jak chociażby Samsung, który w TouchWizie umieszcza wszystko, co tylko da się wymyślić sprawiając, że poszczególne funkcje giną w natłoku na wpół działających, niemal abstrakcyjnych "ficzerów".
LG jest gdzieś pośrodku. Miałam dziś okazję dłużej pobawić się LG G2, posłuchać o samym sprzęcie, ale też przy okazji o autorskich funkcjach od LG i jedno mogę stwierdzić z pełną stanowczością - LG bardzo stara się robić dobre, wyróżniające się smartfony i jest na dobrej drodze, choć do mety został jeszcze kawałek.
Świetne wykonanie
Po pierwsze LG G2 jest świetnie wykonany. Z przodu stylistyką przypomina nieco Nexusy - jest to po prostu zaokroąglona, przyjemna bryła. Ekran 5,2 cala, nawet mimo cienkich ramek, dla moich dłoni jest za duży, ale szczególnie panowie obecni na prezentacji nie mieli problemów z jego obsługą. Rozmiar jest bardzo indywidualną kwestią.
Ekran IPS Full HD robi za to świetne wrażenie. Przy włączeniu filmu, czyli w miejscu, w którym większość IPS "wykłada się" na wyświetlaniu czerni, G2 radzi sobie całkiem sprawnie. Czerń nie jest taka, jak w AMOLED-ach, ale nie jest też przesadnie wyblakła.
Jednak przede wszystkim kolory są żywe, ale nie przesadnie i ma się wrażenie obcowania z jednym z najlepszych ekranów na rynku. Bardzo przyjemne.
LG chwali się umieszczeniem przycisków fizycznych głośności i blokady z tyłu obudowy, pod obiektywem. Według LG, przy takich rozmiarach urządzenia jest to o wiele wygodniejsze, niż przyciski na krawędziach smartfona. Mam co do tego wątpliwości.
Chociaż przyciski LG G2 działają dobrze, a nawet pozwalają na uruchomienie dodatkowych funkcji (przytrzymanie głośności w górę uruchamia aplikację QuickMemo, w dół aparat i pozwala wykonać zdjęcie), to po kilkunastu minutach używania złapałam się na tym, że mój palec wskazujący wcale nie leży zawsze pośrodku tyłu obudowy. Za to kciuk czy inne palce zwykle obejmują obudowę po bokach, tam gdzie standardowo umieszcza się przyciski.
Może to kwestia przyzwyczajenia, może rozmiaru dłoni i długości palców, a może umieszczenie kontrolek w tym miejscu wcale nie jest takie genialne?
Poza tym o ile wykonanie przedniego panelu pokrytego Gorilla Glass 3 nie budzi żadnych zastrzeżeń, o tyle tylny, plastikowy panel sprawia wrażenie nieco tandetnego i psuje ogólne wrażenie obcowania ze smartfonem.
Funkcje, czyli LG w połowie drogi
Nakłada LG na Androida wyewoluowała i wyglądem nie odstrasza. Nie powala też na kolana - ot, kolejna nakładka, w której podrasowano co się dało, niektóre elementy popsuto, inne zrobiono lepiej, niż w oryginale.
Jednak jeśli chodzi o funkcje, to niektóre z nich są świetne. LG postawił przede wszystkim na fotografię. Aparat z optyczną stabilizacją obrazu potrafi długo jak na takie cudo łapać ostrość, przez co część zdjęć wykonanych na szybko wygląda tak:
Jednak zrobione nie w pośpiechu zdjęcie wygląda tak:
Za to wideo ma kilka ciekawych dodatków, jak na przykład śledzenie obiektu w przybliżeniu. A działa tak:
Jest pomysł, nie jest źle, ale tyłka nie urywa.
W nakładce LG pojawiło się kilka ciekawych rzeczy. Na przykład możliwość zmiany układu czy funkcji przycisków ekranowych na dole. Każdy, kto korzystał z telefonów kilku producentów wie, że ułożenie potrafi być czasem bardzo niekomfortowe - a to zamiast tego przycisku lepiej byłoby mieć inny, i tak dalej. W G2 jest opcja zmiany tegoż.
Do Androida LG dodał też na przykład automatyczne wykrywanie podłączenia słuchawek i sugerowania aplikacji do otwarcia, aplikację pozwalającą na używanie smartfona jako pilota do różnych urządzeń (tu LG chwali się, że aplikacja wykrywa poprawnie około 90% obecnie sprzedawanych urządzeń), odbieranie połączeń po przyłożeniu telefonu do ucha, tryb gościa czy możliwość wysuwania trzech poprzednio otwartych aplikacji gestem trzech palców. Nawet odblokowywanie ekranu podwójnym stuknięciem w ekran działa sprawnie.
Wszystko to byłoby całkiem niezłe, bo przydatne w codziennym życiu, gdyby nie skomplikowanie nakładki. Wszystko świeci feerią barw, w różnych miejscach systemu umieszczono przyciski "edytuj" lub ustawień, prowadzące do popupów ustawień jednej konkretnej funkcji, pulpity można edytować w dwóch trybach, które czasem włączają się niechcący czy koszmarna, przeładowana belka powiadomień odstrasza skomplikowaniem.
Mam wrażenie, że LG dobrze wyczuł, czym powinien wyróżniać się na rynku. Funkcje dodatkowe są kluczem do sukcesu, zwłaszcza dobrze dopracowane. Jednak powinno to iść w parze z niemal ascetyzmem i prostotą taką, by każdy wiedział, co robi w danym momencie.
W G2 trochę tego brakuje. Ma się wrażenie obcowania ze wspaniałym sprzętem, który na starcie nie kosztuje tak wiele (sugerowana cena to 2199 złotych) i ma potencjał stania się jednym z najlepszych smartfonów na rynku. Jednocześnie czuć, że LG nie odrobiło lekcji do końca i wciąż odrabia zadanie domowe.
Mimo wszystko jestem mile zaskoczona LG G2. Tak dobrego flagowca u producentów smartfonów z Androidem nie widziałam od czasu pokazania HTC One.