Drukowane mapy mają się dobrze, nawigacje GPS tylko trochę im zaszkodziły

Wydawać by się mogło, że papierowe mapy są skazane na porażkę. Przecież bardzo dobre elektroniczne mapy, a nawet nawigacje, są dostępne za niewielkie pieniądze w smartfonach i tabletach. Mamy je również na witrynach internetowych. Nawet mając tanią komórkę na pewno znajdziemy co najmniej dobrą mapę. Byłem przekonany, że papierowa kartografia, nie licząc specjalistycznych zastosowań, jest w agonii. Byłem w błędzie.
Kiedyś w prawie każdym samochodzie można było znaleźć atlas drogowy lub rozkładaną mapę. Szczególnie w pojazdach właścicieli szykujących się na wakacje, urlop lub długą podróż służbową. Posiadanie map było oczywiste. Dziś według moich (mylnych, ale to za chwilę) obserwacji zamiast atlasu w każdym samochodzie znajdziemy uchwyt na nawigację GPS, smartfon lub tablet. Wydawało mi się to oczywiste. Obecnie polegam wyłącznie na Nokia Mapy i Nokia Nawigacja. Bo są zawsze aktualne, bo same mnie prowadzą do celu, bo lokalizują mnie w kilka sekund na mapie i jeszcze pokazują mi od razu gdzie jest ten Pcim Dolny, do którego jadę.
Nawigacyjne szaleństwo rozpoczęło się w 2003 roku, kiedy nawigacje GPS osiągnęły cenę przystępną dla Kowalskiego. Stały się uniwersalnym urodzinowo-gwiazdkowym prezentem. Każdy chciał Garmina, TomToma, AutoMapę. Firmy zajmujące się drukowaniem map i atlasów samochodowych zaczęły rozważać przebranżowienie się.
![]()
Zdecydowały się one jednak próbować pozostać przy obecnym profilu działalności i, co ciekawe, dobrze na tym wyszły. Według badań przeprowadzonych przez międzystanowe urzędy nadzorujące ruch drogowy w USA, a których interpretacje znalazłem na UPI.com, The Seattle Times i azcentral.com, sprzedaż map spadła dramatycznie, ale utrzymuje się wciąż na zadowalającym poziomie. W stanie Goergia wydrukowano 1,6 miliona map, które mają być sprzedawane przez najbliższe dwa lata. O połowę mniej, niż dekadę temu. Ale to wciąż sensowna ilość. W Pensylwanii wydrukowano na ten sam okres 750 tysięcy map. Dekadę temu drukowano ich trzy miliony. W stanach Oklahoma i Ohio sprzedaż spadła, jednak nie doszukałem się konkretnych liczb. Stan Waszyngton nie finansuje drukowania map, z uwagi na problemy z budżetem. W innych stanach drukuje się… dokładnie tyle samo map, co dekadę temu.
Zawiodła moja percepcja „komputerofca”. Mam Lumię 800, przenośną ładowarkę i wypasione mapy. Przeciętny urlopowicz, że o emerycie nie wspomnę, ma prosty smartfon z małym ekranem i baterią, która nie wytrzyma ciągłej pracy GPS-a. Papierowe mapy są wygodniejsze i można na nich bardziej polegać.
Być może było to dla was oczywiste. Jeżeli tak, przepraszam za kilka minut wyjęte z życia przez ten tekst. Ja jestem najzwyczajniej w świecie zdumiony. Tekścik ten dedykuję więc tym, którzy jak ja, potrafią czasem w swoich wnioskach i analizach odpłynąć ze świata ludzi. Tych zwykłych ludzi.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.







































