Netbook dla Maka jak nano dla iPoda
Jedną z najczęściej cytowanych przesłanek na temat braku zasadności wypuszczania na rynek przez Apple własnego netbooka jest fakt możliwej kanibalizacji ich sprzedaży z istniejącą linią MacBooków (Air, i tych z i bez Pro). Tymczasem przykład sukcesu iPoda pokazuje, że Apple świetnie radziło sobie z poziomym poszerzaniem portfolio w przeszłości.
Wbrew opiniom o braku przydatności netbooka w rodzinie apple'owych komputerów jestem przekonany o ich potencjale rynkowym. Jeśli weźmie się pod uwagę dynamikę rozwoju tego segmentu w porównaniu z zastojem na ogólnym rynku PC widać, że jest to jedyna nisza, która pozwala producentom na snucie planów o wzrostach w 2009 roku i następnych latach. Jak donosi dzisiejszy "Newsweek", netbooki z kwartału na kwartał sprzedają się lepiej. W całym 2008 roku sprzedało się ich ponad 14 milionów (według Display Serach); w 2009 roku oczekuje się sprzedaży 35 milionów (to już według ABI Research). Na główną zaletę netbooków wyrasta ich niska cena, co w dobie powstrzymywania decyzji zakupowych przez klientów wydaje się być niezwykle ważne. Według analityków cytowanych przez "Newsweek" netbooki nie są jednak chwilą modą związaną z globalnym kryzysem gospodarczym. - Netbooki wpasowano idealnie w ogromną rynkową niszę klientów potrzebujących małego i lekkiego komputera na podróż, ale nie za 2-3 tyś. euro, bo tyle kosztują najlżejsze laptopy - uważa Katia Brown z ABI Research. - Kilkaset euro za urządzenie o takiej funkcjonalności jak netbook to po prostu uczciwa propozycja rynkowa.
Apple sprzedaje drogie produkty, droższe od produktów konkurencyjnych o podobnym standardzie - to wiadomo nie od dziś. Ale czasami sukces drogich produktów Apple zbudowany jest na popularności tych ciut tańszych. Tak też było w rynkowej drodze iPoda. Nie od razu po wprowadzeniu na rynek model "top of line" znikał z półek sklepowych w ilościach hurtowych. Przez dłuższy okres czasu konsument nie był zainteresowany wydawaniem aż kilkuset dolarów na odtwarzacz mp3, mimo iż ten był namaszczony logotypem z nadgryzionym jabłkiem. Dopiero po wprowadzeniu na rynek iPoda mini w lutym 2004 roku, czyli w dwa i pół roku po debiucie pierwszego iPoda, sprzedaż całej rodziny wystrzeliła do góry. W 2005 roku Apple dodało jeszcze jeden tańszy model - shuffle i wymieniło mini na nano, a słupki sprzedaży przekraczały już granicę możliwości rywali rynkowych - iPod stał się najpopularniejszym odtwarzaczem multimedialnym na świecie i na tym zaszczytnym miejscu pozostaje do dzisiaj. Sprzedaż shuffle, nano, classica i toucha nie kanibalizuje się; wręcz przeciwnie wszystkie modele iPoda mają swoich unikalnych użytkowników, a i są tacy, co posiadają całą ich linię.
Czy netbook mógłby przynieść Apple podobny scenariusz? Zapewne nie, gdyż rynek komputerów w 2009 roku to jednak poletko dużo mniej podatne na kompletnie nowe uprawy niż rynek odtwarzaczy mp3 na początku XXI wieku (choć przecież iPod nie pojawił się na nim ani pierwszy, ani nawet drugi). Przykład iPoda pokazuje jednak, że Apple doskonale potrafi poziomo poszerzać swoją ofertę, co jest zawsze niezwykle trudne (zdecydowana większość producentów - praktycznie czegokolwiek - z pewnością to potwierdzi). Zresztą podobnie sukcesem zakończyło się ostatnie poziome poszerzenie rodziny MacBooków o model Air, którego jedyną marketingową przesłanką był fakt bycia "najcieńszym na świecie" (a przy okazji bardzo drogim).
Bazując na historii iPoda można jednak przypuszczać, że netbook mógłby zostać lokomotywą sprzedaży całej linii Macintosh. W końcu nawet jeśli droższy od konkurencji, netbook Apple tańszy byłby od innych Maków. Może tak jak w przypadku iPoda, konsumentom, którzy jeszcze nie zdecydowali się na zakup Maka łatwiej przyszłoby wydać kilkaset dolarów zamiast kilku tysięcy, aby przekonać się o zasadności "switchu". Może tak jak w przypadku iPoda, sprzedaż całej linii Maka nagle wystrzeliłaby do góry zamiast jak do tej pory systematycznie, choć bez wodotrysków powoli rosnąć.
Wydaje się więc, że o skuteczność wprowadzenia netbooka można być w przypadku Apple spokojnym. Na pewno z biznesowego punktu widzenia.