Afera z czapką pokazuje jak bezlitosne i ślepe jest współczesne polowanie na czarownice
Kiedy internetowy tłum biegnie spalić ofiarę na stosie, nawet nie zdaje sobie sprawy, kogo może po drodze stratować. I chyba specjalnie się tym nie przejmuje.

Nagrania obiegły cały świat. Młody kibic sięga po czapkę przekazywaną przez tenisistę Kamila Majchrzaka, ale szybszy jest mężczyzna, który swoim refleksem mógłby zawstydzić nawet sportowca. Przyłapany na gorącym uczynku dorosły błyskawicznie zostaje namierzony. Od dawna wiadomo, że antybohaterem jest Piotr Szczerek, a dziś wiemy nie tylko to, czym się zajmuje, ale też gdzie mieszka i za ile postawił dom.
Delikatnie mówiąc swoim zachowaniem polski biznesmen raczej nie mógł przysporzyć sobie sympatii, ale znam gorsze występki. Spokojnie, nie pcham się na stos, można odłożyć pochodnie – po prostu widziałem, do czego zdolni są nawet dorośli ludzie, kiedy na koncertach odbiera im rozum i walczą o koszulkę idola czy przepychają się, żeby przybić piątkę ze znanym piłkarzem i poprosić go o autograf czy piłkę.
Zachowanie było niezbyt rozsądne, to fakt, ale reakcja internetu jest wręcz wprost nieproporcjonalna do czynu
W sieci szybko ukazało się rzekome oświadczenie prawnika, mętne i absurdalne, co tylko dodało oliwy do ognia. Tyle że nie było prawdziwe. Internetowy tłum, który na stosie miał biznesmena, pobiegł po kancelarię, by i ją spalić ku uciesze tłumu. Nie przeszkodził fakt, że oskarżenie było fałszywe.
Firma wydała oświadczenie, że nie ma nic wspólnego ani z biznesmenem, ani z jego spółką, ale było już za późno, mleko się rozlało. Negatywne opinie w Google jeszcze wiszą, podobnie jest na portalu GoWork. "Widząc butę jednego z prawników broniącego człowieka od czapki, nie chcę mieć nic wspólnego z tą firmą" – to tylko jeden z przykładów krytycznego komentarza, który dalej można przeczytać.
Sprawa została zgłoszona administratorowi portalu GoWork oraz właściwym organom ścigania. Wraz z r. pr. Jakubem Jędrzejakiem podejmujemy wszelkie dostępne kroki prawne w celu wyjaśnienia tej sytuacji i ochrony dobrego imienia Kancelarii.
Pozostaje trzymać kciuki, by kancelarii udało się odkręcić negatywne komentarze. Ale czy czas i środki będzie miał np. szef firmy z Sieradza, którą też obrzucono jedynkami? Tu niepotrzebne było nawet podszywanie się pod kogokolwiek – po prostu nazwa przedsiębiorstwa brzmi podobnie do firmy prowadzonej przez "złodzieja czapki".

W innym przypadku wystarczyło mieć to samo nazwisko, aby nagle twój biznes został w sieci zrównany z ziemią. Można się tłumaczyć, wyjaśniać, że to pomyłka, może ktoś nawet złą opinię skasuje. Ale kto za pół roku widząc obniżoną średnią będzie pamiętał o czapce i zagłębiał się w szczegóły? Widocznie firma słaba, trzeba wybrać konkurencję.
Polski miłośnik tenisowych czapek zastąpił na stosie parę, która przyłapana została na koncercie Coldplay
Kiedy wszyscy zobaczyli, że uchwyceni na telebimie nie chcą przyznawać się do znajomości, zaczęło się wielkie śledztwo. Na jaw wyszło, że to żadne szczęśliwe, dobre małżeństwo, a para kochanków. Sami sobie winni, powiedział internet, bo przecież kto pokazuje się w miejscu publicznym z osobą, z którą zdradza partnerkę. I to usprawiedliwienie wystarczyło, by wejść z buciorami w czyjeś prywatne życie, uczynić z tego sprawę publiczną numer jeden.
"Mamy tu jak na dłoni egzorcyzmowanie własnych grzeszków, zaniechań i kłamstw poprzez głośne potępianie innego. Wiadomo: nic tak nie dezynfekuje sumienia jak afektowane oburzenie cudzymi niecnymi postępkami" – pisał w swoim felietonie na łamach "Tygodnika Powszechnego" Tomasz Stawiszyński.
Brzmi znajomo?
Może nie każdy w ten sposób próbuje odreagować fakt, że swego czasu zabrał dziecku cukierka albo zjadł ostatni kawałek ciasta, który nie był naszykowany dla niego, ale skala zjawiska dotycząca feralnej czapki jest zastanawiająca.
Trudno usprawiedliwiać zachowanie biznesmena, lecz pytanie "co dalej?" nasuwa się samo
Co, gdy dojdzie do naprawdę nieprzyjemnego, niewłaściwego, groźnego zdarzenia? Już teraz lincz trudno powstrzymać, a fala gniewu zabiera nawet tych, którzy nie mają ze sprawą nic wspólnego. A to tylko przechwycona czapka.
Z jaką łatwością to wszystko przychodzi. Jest winny, więc trzeba go ukarać. Na ślepo, szybko, bezwzględnie, póki obok siebie mamy tych, którzy myślą podobnie i gotowi są do działania, a stos płonie. Choć o to akurat najmniej trzeba się obawiać – rozniecić ogień akurat najłatwiej.