Najlepsza mysz biurowa na świecie wibruje. Logitech MX Master 4 - recenzja
Logitech MX Master 4 to najnowsza – do tego najwydajniejsza – mysz biurowa dla wymagających użytkowników. Co prawda pod względem samej ergonomii istnieją lepsze modele, ale nowe funkcje sprawiają, że gryzoń jest bezkonkurencyjny z perspektywy czystej wydajności.

Logitech przysłał nam MX Mastera 4 aż miesiąc przed premierą, pewny jakości najnowszego gryzonia. Kiedy po ponad czterech tygodniach wróciłem do poprzedniego modelu, w pełni zdałem sobie sprawę, jak wielki skok wprowadza nowa odsłona. Mówimy o wydajnościowej rewolucji, osiągniętej trzema istotnymi ulepszeniami: wibracją, gestami oraz różą skrótów Actions Ring. Niestety, producenci popełnili także parę błędów.
Logitech MX Master 4 wibruje jak pad do gier wideo. Możecie zapytać: jak niby haptyka zwiększa biurową produktywność?
Na początku uważałem, że silnik haptyczny w nowym modelu MX Master 4 to totalny przerost formy nad treścią. Po miesiącu testów… cóż, wciąż częściowo tak uważam. Logitech udowadnia jednak, iż wibracje mogą być czymś więcej niż tylko efekciarskim bajerem negatywnie odbijającym się na akumulatorze.


Silniczek haptyczny został osadzony w lewym boku myszy, zaraz pod kciukiem. Wibracje pojawiają się w kilku scenariuszach, możliwych do dokładnego skonfigurowania w aplikacji Logi Options+ dla Windows oraz MacOS. Domyślnie gryzoń drży np. gdy wciskamy kciukiem najlepszą nowość MX Mastera 4, jaką jest przycisk Actions Ring (o czym dalej). Wibracje pojawiają się także podczas wyświetlania powiadomień systemowych, a także sygnalizują niski stan naładowania akumulatora.
Dla mnie najlepsza funkcja silnika haptycznego – chociaż domyślnie wyłączona – to drżenie po zmianie położenia kursora między kilkoma monitorami. Niby detal, ale drastycznie zwiększa świadomość użytkownika podczas korzystania z kilku wyświetlaczy. Zadziwiająco dobrze działa to w praktyce, teraz przechodzenie między panelami zyskuje precyzyjną, fizyczną nakładkę uniemożliwiającą nieświadome przepływy kursora.
Logitech MX Master 4 w pigułce:
- Cena: 549 zł
- Masa: 150 g
- Przyciski: 8 + 1 (on/off) + 1 (Easy Switch)
- Rolki: 2
- Czułość: 8000 DPI
- Działanie: 70 dni wg. producenta. Realnie 40 - 50 z wibracjami
Teraz najlepsze: wibracje możemy indywidualnie dopasowywać do każdej aplikacji.
Przykładowo, korzystając z ChatGPT gryzoń zadrży, kiedy sztuczna inteligencja zacznie udzielać odpowiedzi. Z kolei w Adobe Lightroom mysz może wibrować podczas procesu odszumiania. Wibracja może nas informować o nowej wiadomości w aplikacji Mail na MacBooku albo po otrzymaniu prywatnej wiadomości na Slacku. Potencjał jest więc gigantyczny.


Wibracje da się sparować z sekwencjami Smart Actions, stanowiącymi fundamentalny atut oprogramowania Logi Options+. Smart Actions to swoiste if -> then, rozciągające się na cały system Windows oraz MacOS, z potężnymi uprawnieniami udzielanymi oprogramowaniu Logitecha. Możliwości konfiguracji tego narzędzia, niczym Skróty Apple, wykraczają poza potrzeby typowego biurowego użytkownika.
Automatyzacje Smart Actions w sprawnych rękach potrafią znacznie ułatwiać pracę. Przykładowo, jednym wciśnięciem myszki, sygnalizowanym wibracją potwierdzającą, możemy automatycznie przenieść zaznaczony tekst do ChatGPT albo Gemini, a następnie poprosić AI o przygotowanie odpowiedzi w formalnym tonie, gotowej do wklejenia do maila. Wszystko automatycznie, bez wstukiwania prompta ani otwierania aplikacji. W sprawnych rękach Smart Actions to prawdziwy kombajn, a Logitech MX Master 4 dobrze nim steruje.
Haptyka daje w kość akumulatorowi, dlatego szybkie ładowanie bywa przydatne. Zwłaszcza, że w MX Master 4 zasilanie jest wręcz błyskawiczne.
Wibracje można kompletnie wyłączyć. Akumulator bezprzewodowego gryzonia na pewno będzie ci za to wdzięczny. Haptyka zdecydowanie ma przełożenie na czas pracy. Ten, według producenta, wynosi 70 dni na pełnej baterii. W moim przypadku, po około 30 dniach codziennej pracy z Logitech MX Master 4, energia akumulatora spadła ze 100 do 30 proc. Co za tym idzie, na obiecywane 70 dni raczej nie mam co liczyć. Może, gdybym wyłączył wibracje.


Na szczęście rozładowany akumulator Logitecha MX Master 4 to żaden problem. Po pierwsze, gryzoń działa awaryjnie po kablu, przez gniazdo USB-C na froncie. Po drugie, mysz wspiera błyskawiczne ładowanie. Minuta zasilania to kilka procent energii, a kilka procent przekłada się na kilka godzin używania urządzenia. Wystarczy kwadrans ładowania, a temat baterii mamy zamknięty na przynajmniej tydzień. Kapitalna sprawa.
Największa zaleta myszy MX Master 4 to róża funkcji Actions Ring. Logitech rozwalił nią system. Kadruję zdjęcia i zmieniam kolor żarówek w locie.
Actions Ring to nakładka oprogramowania, wyglądająca jak róża kierunkowa z ikonami skrótów. Użytkownik myszy Logitech MX Master 4 wywołuje ją w dowolnym miejscu ekranu, wibrującym przyciskiem z ikoną ośmiu kropek, leżącym pod kciukiem. Działa to zawsze i wszędzie, nawet w zaawansowanych programach uruchomionych w trybie pełnoekranowym.
Kapitalne jest to, że róża Actions Ring wyświetla się kontekstowo. Gdy włączamy ją na pulpicie, widzimy ogólny zestaw domyślnych skrótów, jak przewijanie utworów, regulacja jasności ekranu, regulacja głośności, wylogowanie użytkownika, szybki dostęp do asystenta AI czy szybkie otwarcie przeglądarki z wyszukiwarką Google na froncie. Jeśli jednak odpalimy Lightrooma, Photoshopa czy Final Cuta, układ skrótów zmienia się, dopasowując do narzędzi danego programu.


Przykładowo, po wywołaniu róży Actions Ring w Lightroomie, dzięki skrótom mogę błyskawicznie zmieniać jasność, poziom bieli, nasycenie, ostrość czy kontrast danego obrazka. Do tego każdy z maksymalnie ośmiu skrótów da się swobodnie edytować. Mogę pod nimi umieszczać makra oraz kombinacje klawiszy, funkcje systemowe, aplikacje czy skrypty. Logitech pomyślał nawet o unikalnych ikonach dla róży, a także paczkach dodatkowych symboli.
Brzmi skomplikowanie, dlatego z poziomu Logi Options+ użytkownik może pobierać gotowe paczki skrótów Actions Ring dla popularnych aplikacji: DaVinci Resolve, Figmy, Lightrooma, Affinity Photo 2, Perplexity, Final Cuta Pro, Microsoft Teamsów, oświetlenia Hue, Zooma, Discorda, Photoshopa, Spotify, Apple Music czy VLC Media Playera. Społeczność może tworzyć własne paczki, co za tym idzie, potencjał jest tu gigantyczny.
W praktyce Actions Ring stanowi gigantyczne ułatwienie podczas pracy przy komputerze.
Róża skrótów dopasowująca się do uruchomionego programu realnie, do tego znacząco wpływa na moją wydajność. Teraz jednym klikiem dopasowuję obraz w Photoshopie do wymiarów grafiki tytułowej na Spider’s Web. Wywołuję pojemną kieszeń kopiuj-wklej programu Maccy. Nawet zmieniam natężenie żarówek Hue wiszących nad moim biurkiem. Kosmos.


Najlepsze w róży Actions Ring jest to, że po prostu działa. Niezależnie z jakiego programu korzystam i na jakim systemie. Stacjonarny komputer z Windows czy MacBook Air podłączony do zewnętrznego monitora, oprogramowanie Logitecha jest imponująco skuteczne. Ma się wrażenie, jakby Logi Options+ wgryzało się w system na głębokim poziomie administratora.
Róża skrótów Logitecha jest czymś więcej niż tylko ciekawym rozwiązaniem teoretycznym. To praktyczne, wszechstronne rozwiązanie. Jest skuteczne i pomocne, dlatego korzystanie z niego od razu wchodzi w krwiobieg. Kiedy po miesiącu wróciłem do poprzedniego MX Mastera, to właśnie Actions Ringa brakowało mi najbardziej, nie wibracji.
Nie jestem za to zachwycony nowym bocznym przyciskiem gestów. O wiele bardziej wolałem zginanie skrzydełka.
W poprzednim MX Masterze boczny panel kciuka skrywa pod ogumioną obudową dodatkowy przycisk gestu, możliwy do wciśnięcia dociskiem wystającego skrzydełka do podłoża. Feeling podczas tej akcji jest kapitalny. Z kolei domyślny efekt, w postaci poglądu wielu uruchomionych okien na MacOS/Windows, bardzo praktyczny.


W Logitechu MX Master 4 skrzydełko nie jest ani silnie ogumione, ani dociskane do ziemi, wyświetlając w ten sposób wszystkie otwarte okna. Zamiast tego z boku obudowy, w okolicach rolki poziomej, pojawił się nowy, trzeci już wąski przycisk. To aktywator gestów, po wciśnięciu którego uruchamiamy określoną funkcję, kierując myszką w przód/tył/lewo/prawo.
Na papierze mamy więc uzysk. Zamiast przycisku jednej konfigurowanej funkcji mamy cztery gesty, także swobodnie konfigurowalne. W praktyce dociskanie skrzydełka było cholernie przyjemne, za to wciskanie przycisku gestów bywa problematyczne dla osób o mniejszych dłoniach, jak moja żona. Aby wcisnąć nowy przycisk, kciuk musi zawędrować daleko do przodu, co nie jest ani naturalne, ani przesadnie przyjemne.
Zdaje się, że Logitech MX Master 4 eliminuje gigantyczną wadę poprzednika: paskudne plamy.
Trzeci MX Master to świetny gryzoń, ale ogumiona obudowa uwielbia odbarwiać się po kontakcie z tłustymi i barwiącymi elementami. Mogą to być resztki czipsów, ale także drobiny potu, gromadzącego się na skórze podczas biurowej pracy w upalne letnie dni. Aby pozbyć się przebarwień, nie wystarczy zwykła ściereczka nasączona alkoholem. Trzeba użyć poważnych, żrących dział godnych pucowania publicznej łazienki.


Logitech MX Master 4, przynajmniej na razie, wydaje się wolny od tego problemu. Bok urządzenia łatwo wybrudzić, na skutek porowatej faktury, ale klasyczna ściereczka do przecierania mebli rozwiązuje problem. Jednak dopiero dłuższe testy będą w stanie w pełni odpowiedzieć na pytanie, na ile wykorzystany materiał nie odbarwia się z czasem.
Pod względem ergonomii Logitech MX Master 4 mocno przypomina poprzedni model. Jest jednak trochę gorzej.
Uważam, że najwygodniejsze myszki biurowe to modele pionowe, jak MX Vertical. Jeżeli jednak preferujemy klasyczną bryłę gryzonia, Logitech MX Master 4 należy do ścisłej ergonomicznej czołówki. Dłoń leży na nim tak samo jak na poprzednim modelu, a główna różnica dotyczy pracy kciuka.
Jak wspomniałem wcześniej, używanie nowego przycisku gestów nie jest wygodne, jeśli Bozia wyposażyła cię w mniejsze dłonie. Mniej wygodna jest też obsługa przycisków wstecz/dalej, ponieważ są gorzej odseparowane względem tego samego rozwiązania na MX Masterze 3S. Za to rolka pozioma stała się nieco większa i lepiej usytuowana, co za tym idzie, przewijanie arkuszy w Excelu jest teraz minimalnie wygodniejsze.
Przyciski LPM i PPM mają teraz nieco szerszą przestrzeń naciskową, do tego są odczuwalnie cichsze. Jednak sam wcisk wydaje się niemal identyczny, tak samo jak układ palców. Rolka pionowa zachowuje się tak samo, chociaż rzekomo stała się bardziej precyzyjna. Kompletnie inna jest za to masa obu urządzeń. Nowszy Logitech MX Master 4 jest odczuwalnie cięższy, głównie przez silnik wibracyjny, co należy uznać za wadę. Dlatego, składając wszystko w całość, wolę ergonomię poprzedniego MX Mastera.


Nieco mniej wygodny, znacznie bardziej wydajny – taki jest nowy Logitech MX Master 4, stworzony dla wymagających użytkowników.
Podobnie jak poprzednika, nowy gryzoń możemy sparować via Bluetooth z trzema różnymi urządzeniami, przełączając się między nimi przyciskiem na spodzie. W moim przypadku jest to stacjonarny komputer Windows, MacBook oraz iPad. Logitech chwali się, że połączenie w nowej myszce jest stabilniejsze niż w poprzednim modelu, ale sam nie czuję różnicy. Zapewne dlatego, że już w MX Masterze 3S łączność była niezawodna. Za to unikalna funkcja Flow, pozwalająca przenosić pliki między dwoma komputerami (także MacOS/Windows), wciąż działa z lekkim lagiem.
Nowy Logitech MX Master 4 jest cięższy niż poprzednik, a praca kciukiem jest nieco mniej wygodna. W zamian dostajemy jednak pakiet rozwiązań, który realnie zwiększa wydajność podczas pracy biurowej. Róża skrótów Actions Ring to absolutnie fenomenalna nowość, bez której nie wyobrażam sobie teraz wydawania Spider’s Web. Logitech dostarcza użytkownikom niesamowicie potężne narzędzie, którego większość z nas nawet nie wykorzysta w pełni.
Największe zalety:
- Kontekstowa róża skrótów Actions Ring to absolutny wydajnościowy sztos
- Bezprzewodowe parowanie z trzema urządzeniami, szybkie przełączanie
- Błyskawiczne ładowanie
- Rewelacyjne oprogramowanie. Logi Options+ wyprzedza rywali o dekady
- Cichsze, większe przyciski LPM i PPM
- Nie zbiera plam, jak poprzednik
- Świetna integracja z Windows oraz MacOS
- Niezła ergonomia...
Największe wady:
- ...ale jednak nie tak dobra jak w modelu MX Master 3S
- Wibracje to głównie efekciarstwo
- Nowy przycisk gestów nie lubi osób o małych dłoniach
- Odczuwalnie większa masa względem poprzednika
- Dla typowego pracownika to overkill. 3S wciąż wymiata
Jeśli nie korzystasz profesjonalnie z pakietu Adobe, jeśli nie pracujesz na kilku(nastu) programach jednocześnie i jeśli cenisz sobie lekkość biurowej myszy, 3S pozostaje rewelacyjną alternatywą. Za to MX Master 4 to kombajn dla świadomych użytkowników, skłonnych spędzić godziny na konfiguracji myszy, aby później oszczędzać sekundy na tysiącach codziennych, pojedynczych procesów.