Dostają mandaty, choć płacą za bilet w aplikacji. Polskie miasto ma potężny problem
Kupujesz bilet w aplikacji, więc musisz być komandosem bądź sportowcem. A przynajmniej tego wymaga od ciebie miasto, jak zauważa radny, który domaga się zmiany niesprawiedliwych z punktu widzenia pasażerów przepisów.
Wszystko zaczęło się w grudniu, kiedy łódzkie MPK zmieniło swój regulamin. Pojawił się w nim niezbyt precyzyjny zapis, że bilety w aplikacji należy kupić „przed rozpoczęciem podróży, jednak najpóźniej po wejściu do pojazdu”.
W teorii sprawa jest prosta. Podjeżdża autobus bądź tramwaj, widząc go z daleka pasażer uruchamia aplikację, przechodzi przez proces zakupu, a kiedy otwierają się drzwi pojazdu i stawia pierwszy krok ma już cyfrową wejściówkę kupioną oraz skasowaną.
To brzmi pięknie na papierze. W rzeczywistości wystarczy, że ktoś wbiega na przystanek na ostatnią chwilę. Wchodzi do zatłoczonego pojazdu, który natychmiast rusza. Jest tłok, pasażer próbuje utrzymać równowagę, w pierwszej kolejności myśli o tym, aby znaleźć bezpieczne miejsce. Dopiero po tym wyciąga telefon i kupuje bilet. Za późno, bo w tym czasie podchodzi kontroler i wypowiada słynne zdanie: bileciki do kontroli.
Przewidywaliśmy zaraz po wejściu w życie przepisów, że do spornych sytuacji będzie musiało dochodzić, bo ustalenia są nieprecyzyjne i łatwo interpretować je na niekorzyść podróżującego. Niestety faktycznie tak się stało. Bardzo szybko zaczęło przybywać mieszkańców, którzy dostali mandat za posiadanie biletu w aplikacji. Zdaniem sprawdzających ich ważność do zakupu doszło zbyt późno.
Zdenerwowani łodzianie założyli grupę „Poszkodowani przez MPK”. Ich historie opisywaliśmy na łamach Spider’s Web. Szokował brak zrozumienia kontrolerów, którzy jak się wydaje wykorzystują sytuację do łatwego i szybkiego ukarania pasażerów.
Dzisiejszy mój dzień to pasmo spóźnień w związku z opóźnieniami. I co... Przy kolejnej przesiadce wpadłam w drzwiach na kontrolę. Mówię z językiem wywalonym, że kupuję bilety w aplikacji. A Pan szanowny na to, że już powinnam mieć kupiony. Tłumaczę grzecznie, że ledwo zdążyłam na ten autobus, że spieszę się na spotkanie i zawsze kupuję w apce. Dodam, że tłok i do biletomatu trudno się dostać.
Na przystanku pojawiliśmy się tuż przed przybyciem tramwaju. Z racji, że była to niedziela, osób w pojeździe było mało, zajęliśmy z żoną pobliskie wolne miejsce. Przed zajęciem miejsca wyjąłem telefon z kieszeni w spodniach - celem natychmiastowego zakupu niezbędnych biletów w aplikacji mobilnej o nazwie Łódź.pl. W tym czasie żona zapytała czy kupię bilet również dla niej. Niezwłocznie rozpocząłem zakup biletów w aplikacji mobilnej Lódź.pl, który został przerwany przez kontrolera, uniemożliwiającego mi dokończenie zakupu. Chciałbym nadmienić, iż tramwaj ruszył niezwłocznie z przystanku – miał zielone światło, a kontrola zaczęła się już (…) ok. 150 m od przystanku.
Dostałam mandat chyba w marcu, składałam odwołanie, na odwołaniu mi napisali, że za późno skasowałam bilet, dosłownie 14 sekund po ruszeniu pojazdu (jak wsiadłam, odpaliłam aplikacje, kupiłam bilet)
Dla przedstawicieli łódzkiego MPK sprawa jest jasna: przepisy wcale nie są skomplikowane
- A co jest nieprecyzyjnego w tym, że kasujemy bilet przed lub bezpośrednio po wejściu do pojazdu? Ja, jako mieszkaniec tego miasta, nie mam wątpliwości. Wchodzisz do autobusu albo tramwaju, bilet masz w ręku, musisz tylko nacisnąć "kup" – mówił na początku czerwca w rozmowie z łódzką „Wyborczą” Zbigniew Papierski, prezes zarządu MPK Łódź.
Z takim podejściem nie zgadzają się nie tylko mieszkańcy. Sprawą zainteresował się Tomasz Anielak, radny Rady Miejskiej w Łodzi. „Z niepokojem muszę stwierdzić, po wielu zgłoszeniach od mieszkańców, iż jest realne zagrożenie powstania procederu pracy kontrolerów MPK Łódź” – zauważył, opisując zachowanie polegające na wlepianiu mandatów kupionych w aplikacji rzekomo po czasie.
Pasażerowie muszą mieć racjonalny czas na skasowanie biletu, czyli dotarcie do biletomatu i automatu kasującego, a w przypadku korzystania z aplikacji na dokonanie stosownych operacji. Zainteresowani materialnie liczbą wystawionych „opłat dodatkowych” kontrolerzy żądają od pasażerów niemożliwego. Z komunikacji miejskiej nie korzystają wyłącznie komandosi i sportowcy, ale również ludzie w podeszłym wieku (…) ludzie zniedołężniali, osoby z bagażem, matki z dziećmi, matki z wózkami – trudno od nich oczekiwać, że trzymając w ręce jedno dziecko, a w drugiej wózek w mgnieniu oka obsłużą aplikację lub dotrą do biletomatu, szczególnie w przypadku zatłoczenia pojazdów, co zdarza się bardzo często.
„W mojej ocenie nieprecyzyjny zapis skasowania biletu po wejściu do pojazdu nie tylko nie rozwiązał problemu jazdy bez biletu notorycznych gapowiczów, ale jest przepustką do karania uczciwych mieszkańców naszego miasta” – podsumował radny.
Adam Pustelnik, wiceprezydent Łodzi, odpowiedział na interpelację. A raczej zapowiedział odpowiedź – najpierw konieczne jest uzyskanie kompleksowej informacji od MPK Łódź. Interpelacja została złożona 21 czerwca. Łódzkie MPK o sprawie wie od dawna, o czym świadczą wypowiedzi udzielone lokalnym mediom, więc dość dziwne wydaje się, że trzeba aż tyle czekać. Cóż, urzędowe sprawy.
Tymczasem proceder trwa w najlepsze. Na grupie „Poszkodowani przez MPK” pojawił się opis kolejnego niesłusznego mandatu:
Ja wczoraj dostałam mandat, bo zaksięgował się 10 sekund po tym jak kontroler ogłosił kontrolę. Widzę, że z dnia na dzień lecą jeszcze lepiej. Nie opłaca się chyba w tych aplikacjach kupować, jakby stało się pod biletomatem to by się nie doczepili (…)
Na tym właśnie polega problem. Wprowadzono nieżyciowy przepis, nie biorący pod uwagę tego, jak pasażerowie korzystają z technologii. Prawo zwyczajnie nie nadążyło za zmieniającymi się nawykami i rozwiązaniami. Tyle że akurat w tym przypadku konsekwencje łatwo dało się przewidzieć.
Niestety mieszkańcy są zniechęcani do wygodnego systemu kupowania biletów w aplikacji. Jak napisała osoba ukarana mandatem – lepiej korzystać z biletomatu (czyli urządzenia zawodnego, do którego trzeba dotrzeć przedzierając się przez pojazd) niż wygodnie załatwić sprawę kilkoma kliknięciami.
Nie chodzi tutaj wyłącznie o bilety
Zapewne każdy z nas zna kogoś, kto przez jedno przykre zdarzenie do czegoś się zniechęciło. Nie robi zakupów w danym sklepie, bo były problemy z dostawą. Nie korzysta z usług kuriera, bo źle potraktował przesyłkę. W tym przypadku może być podobnie. Kłopoty lub strach przed skorzystaniem z aplikacji odbiją się na innych rozwiązaniach: kupowaniu biletów na pociąg, użyciu kasy samoobsługowej czy skorzystaniu z mObywatela. Miasto zostawia mieszkańca z poczuciem, że z tymi aplikacjami to nigdy nic nie wiadomo.
Na Spider's Web piszemy więcej o komunikacji miejskiej:
Zdjęcie główne: Igor Paszkiewicz / Shutterstock