Steve Jobs udziela wywiadu. Sztuczna inteligencja przywraca zmarłych do życia
Czasami żałujemy, że technologia nie oferuje nam tego, co zapowiadały filmy czy książki science-fiction sprzed lat. Są jednak rzeczy, które wprawiają w osłupienie i sprawiają, że stwierdzenie "żyjemy w dziwnych czasach" samo ciśnie się na usta. Tak jest teraz: w podkaście rozmawiają ze sobą Joe Rogan i Steve Jobs. Mimo że ten drugi od dawna nie żyje.
Mianem deep fake określa się technologię, dzięki której można komputerowo generować wizerunek oraz głos człowieka. Ten może od dawna nie mówić, ale dzięki temu, że zachowały się próbki jego głosu sztuczna inteligencja jest w stanie je odwzorować. Tak było w przypadku aktora Vala Kilmera, który stracił zdolność wysławiania się w wyniku kuracji raka krtani. Mimo problemów wywołanych chorobą jego głos mogliśmy usłyszeć w filmie Top Gun: Maverick. Tę technologię już kupiło Spotify.
Skoro można przywrócić głos komuś, kto od dawna nie mówi, to przecież równie dobrze w podobny sposób powinno dać się wskrzesić zmarłego, jeżeli baza głosowych próbek jest pokaźna. Dokładnie tak pomyśleli twórcy podcast.ai. Niedawno wypuścili rozmowę Joe Rogana ze Stevem Jobsem - w całości wygenerowaną komputerowo.
Jak podkreślają autorzy, głos Jobsa odtworzony został na podstawie jego nagrań oraz biografii, tak by brzmiał możliwie wiarygodnie. I choć momentami zdarzają się nieludzkie zacięcia, to całość sprawia wrażenie prawdziwej rozmowy, szczególnie jeżeli nie jest się osłuchanym z głosem Joe Rogana i Steve'a Jobsa. Na dodatek podcastów słucha się w tle, więc tym bardziej niedoróbki mogą przejść nieusłyszane.
Wiem, co sobie myślicie. I mam podobnie. Też jestem zdania, że mamy przechlapane
Oczywiście technologia deep fake nie jest niczym nowym. Niedawno pisaliśmy o filmiku z Keanu Reevesem, na którym aktora jednak nie było. Była to wygenerowana komputerowo postać, wyglądająca jak hollywoodzka gwiazda.
Wprawdzie patrząc na filmiki z Keanu Reevesem można łatwo zauważyć, że większość z nich skupiona jest na froncie twarzy aktora, a model niechętnie obraca głowę. Deepfake'i mają również problemy z generowaniem mimiki twarzy i… z mruganiem. Da się więc przyłapać sztuczną inteligencję na błędach, ale trzeba coraz uważniej się przyglądać.
Nie oszukujmy się: ludzie nie sprawdzają adresów linków, w które klikają, a będą analizowali materiały wideo? Obawiam się, że niekoniecznie.
Widzę mnóstwo negatywnych zastosowań tego typu rozwiązań. Od manipulacji - fałszywy prezydent z odezwą do narodu - po drobne oszustwa internetowe, które zresztą już się zdarzają. To nie przyszłość, to nasza rzeczywistość:
Możliwość sztucznego wygenerowania wizerunku i głosu to kura znosząca złote jaja dla branży filmowej. Przecież Bruce Willis już sprzedał prawa do swojej reprodukcji, co uczyni go poniekąd nieśmiertelnym.
Niektóre z możliwych zastosowań deep fake na pewno będą wzruszać
Tak było na pogrzebie zmarłej kobiety, którą do życia przywrócił hologram. Aktywistka jeszcze przed śmiercią za pomocą sztucznej inteligencji stworzyła perfekcyjną "kopię" siebie, która aktywnie rozmawiała i odpowiadała na pytania zadane przez żałobników podczas ceremonii pogrzebowej.
To jednak wymagało gruntownych przygotowań. No właśnie - przeciętni, szarzy ludzie raczej nie mają się czego obawiać. Można podejrzewać, że w bazach danych nie ma aż tylu naszych próbek głosu, jak w przypadku aktorów odgrywających role w filmach czy celebrytów udzielających wywiadów. Nasze biografie nie są również tak znane, by możliwe było odwoływanie się do szczegółów z życia.
Twórcy wywiadu Rogana z Jobsem zachęcają użytkowników do proponowania kolejnych rozmów. Wśród podrzucanych pomysłów możemy znaleźć rozmówkę Elona Muska z Nikolą Teslą, Da Vinciego z Van Goghiem czy Donalda Trumpa z... Donaldem Trumpem. Pewnie część historycznych rozmówców nie uda się "zaprosić", bo materiałów głosowych jest za mało, albo są w kiepskiej jakości.
Jest to z jednej strony przerażające, bo możemy wyobrazić sobie, co stanie się, gdy fałszywy polityk czy celebryta palnie coś głupiego. Ale spokojnie. Żyjemy w czasach, gdzie Elon Musk może pisać, co mu ślina na klawiaturę przyniesie, wszyscy łapią się za głowę, a świat jakoś kręci się dalej. Żeby nie być więc aż takim technopesymistą - to nie deep fake jest naszym problemem, a prawdziwi ludzie, którzy wygadują głupoty. Tak, tak, panie Elonie, to wciąż o panu.