Myśleliście, że Tim Cook dba o waszą prywatność? Apple po prostu nie dogadał się z Facebookiem na kasę
Dbamy o prywatność naszych użytkowników – mówił Tim Cook, wprowadzając do iPhone’ów nową politykę prywatności, która wymaga od użytkowników zgody na udostępnianie danych aplikacjom. Wielu oczywiście tej zgody nie wyraża, więc giganci tacy jak Facebook tracą miliardy z przychodów reklamowych. Tyle że wcale nie chodziło o prywatność.
18 mld dol. Tyle szacunkowo wynoszą straty poniesione przez Facebooka, Twittera, Snapa i YouTube’a tylko w tym roku z powodu polityki prywatności Apple’a, która pozwala użytkownikom wybrać, czy ten pozwala na udostępnianie danych do profilowania reklamowego. Facebook (czy też Meta) robił wszystko, by nowa polityka prywatności nie weszła w życie i próbował nawet przekonywać, że małe biznesy przez to upadną; póki co jednak nie słychać tumultu padających biznesów, a jedynie ryk zarządu Mety, którym sprzed nosa uciekają kolejne dolary. A uciekać musi ich naprawdę sporo w porównaniu do okresu sprzed wprowadzenia nowych zasad, bo wg ostatnich danych ledwie 37 proc. użytkowników godzi się na bycie śledzonym.
Apple zaliczył swoisty win-win. Przede wszystkim, potężnie zapunktował w oczach opinii publicznej jako firma dbająca o prywatność swoich użytkowników. Jako że działo się to niedługo po serii doniesień, iż fabryki iSprzętów wykorzystują niewolniczą pracę Ujgurów, Apple’owi potrzebne były wszystkie punkty, jakie mógł zgarnąć. Jednocześnie Apple też na swojej decyzji zarobił – przychody reklamowe Apple’a potroiły się, w miarę jak narzędzia reklamowe mediów społecznościowych przestały generować dochód dla reklamodawców.
Wychodzi jednak na to, że w całym tym zagraniu nie chodziło o prywatność użytkowników, a w każdym razie – nie tylko o nią. A jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Apple nie dogadał się z Facebookiem. Trudno uwierzyć w zbieg okoliczności.
Jak donosi The Wall Street Journal, pojawiły się mocne dowody, iż w latach 2016-2018 Apple prowadził intensywne negocjacje z Facebookiem w sprawie podziału dochodów z reklam i sprzedaży w aplikacjach. Standardowo Apple nie pobiera opłat od deweloperów za reklamy, lecz pobiera 30 proc. zysków ze sprzedaży i mikrotransakcji. Według źródła WSJ, Apple negocjował z Facebookiem, by potraktować posty sponsorowane nie jako reklamę, lecz jako mikrotransakcję, a tym samym pobierać od nich stosowny procent. Omawiane były też rzekomo plany na subskrypcyjny model działania Facebooka i możliwy podział zysków po jego wprowadzeniu.
Według raportu WSJ giganci nie doszli do porozumienia w żadnej z omawianych spraw. I choć rzecznik Apple’a zaręcza, że późniejsze wprowadzenie nowej polityki prywatności nie miało związku z zerwanymi rozmowami z Markiem Zuckerbergiem, trudno nie odnieść wrażenia, że to aż nazbyt duży zbieg okoliczności.
W końcu zastanówmy się – czy gdyby Apple dobił targu z Facebookiem i zaczął pobierać procent od postów sponsorowanych, to wprowadziłby ograniczenie systemowe, które drastycznie obniżyłoby szansę na przychód? Jest to wysoce wątpliwe i stawiam dolary przeciwko orzechom, że gdyby Apple dogadał się z Facebookiem, patrzyłby na platformę Zuckerberga o wiele bardziej przychylnym okiem. Dziś obydwaj giganci są niemal na otwartej wojnie; Apple podkopuje zyski Facebooka i Instagrama, a Facebook i Instagram nie optymalizują swoich aplikacji choćby na iPady, podczas gry tworzą dedykowane wersje aplikacji na składane smartfony Samsunga.
Wielkie korpo nie są twoim przyjacielem.
To wszystko oczywiście spekulacje, ale postawa Apple’a jest aż zanadto… Apple’owa, by uwierzyć w zbieg okoliczności. Nowa polityka prywatności powstała dopiero wówczas, gdy zarząd Giganta z Cupertino był na 100 proc. pewien, że nie będzie na niej stratny. I jak zwykle w takich sytuacjach, warto przypomnieć sobie ważną prawdę – korporacje nie są naszymi przyjaciółmi. Jakkolwiek użytkownicy kochają iPhone’y i wychwalają Tima Cooka pod niebiosa za „etyczne” prowadzenie biznesu, tak trzeba pamiętać, że wielkie korporacje tylko mówią, że chcą zmieniać świat i dbać o użytkowników, podczas gdy w istocie chcą jednego: zarabiać pieniądze, by rosnąć i zarabiać jeszcze więcej pieniędzy dla swoich akcjonariuszy, przed którymi muszą rok do roku prezentować zyski, by ich nie stracić. Pamiętajmy, że „dobry gość, Apple” wcale nie musi być taki dobry, na jakiego się kreuje.