REKLAMA

Ten telewizor możesz polizać i poczujesz smak. Nie pytaj, tylko wyciągaj język

"Czemu wy trujecie ludzi?!" krzyczy Magda Gessler, a ty krzywisz się wraz z nią. Bo tym razem faktycznie wiesz, że jedzenie jest okropne – czujesz niedoprawiony sos i stare ziemniaki. Z niecierpliwością czekasz na finał: czy ci ludzie będą w stanie ugotować coś dobrego? Taką przyszłość rysuje przed nami japoński naukowiec, który skonstruował telewizor przekazujący smaki.

Ten telewizor możesz polizać i poczujesz smak. Nie pytaj, tylko wyciągaj język
REKLAMA

W środku znajdują się pojemniki z substancjami mającymi imitować smak różnych rzeczy. Następnie są rozpylane, dzięki czemu da się polizać ekran i np. poczuć to, co akurat konsumuje prowadzący. Dziwne i… fascynujące.

REKLAMA

Homei Miyashita, twórca telewizora przekazującego smaki, uważa, że jego pomysł idealnie sprawdziłby się w covidowych czasach

W końcu – przynajmniej w niektórych krajach – do dziś mniej wychodzi się z domów. Dzięki temu nawet na odległość można byłoby poczuć smak najlepszych restauracji czy dań regionów, do których przez obostrzenia nie można się dostać.

Nie powinno dziwić, że akurat taki telewizor powstał w Japonii – i wcale nie chodzi o fascynacje technologiami w tym kraju. Japończycy to bardzo starzejące się społeczeństwo i już wprowadza się rozwiązania, które mają być odpowiedzią choćby na konieczność opieki nad emerytami. Dlatego normą mają się stać konsultacje medyczne online czy dostawy zakupów dronami. Taki telewizor zrekompensowałby brak możliwości wychodzenia z domu do restauracji.

Zastosowań jest znacznie więcej. Od zwykłego wzbogacenia odbioru programu – ostatnio stałem się fanem Anthony’ego Bourdaina i oglądanie jego show na czymś takim byłoby wyjątkowym przeżyciem – po kursy na odległość. Można byłoby lepiej zrozumieć, co prowadzący ma na myśli mówiąc o walorach wina czy konkretnego dania.

Według samego twórcy budowa urządzenia w celach komercyjnych kosztowałaby w przeliczeniu na nasze 3500 zł

Telewizor przekazujący smaki nie należałby do najtańszych, wszak producent też musiałby swoje zarobić, ale nie oszukujmy się – wrażenie byłoby niesamowite.

REKLAMA

Albo specyficzne. Jak w przypadku Nosulusa, czyli specjalnego urządzenia, które zakłada się na… nos. Piotr Grabiec miał okazje przetestować nietypową maskę już w 2016 roku. Została dostosowana do gry South Park, więc gdy na padzie wcisnęło się X, postać… puszczała bąka.

Zakładacie Nosulusa na nos, potem liżecie japoński telewizor i testujecie francuskie sery. Kto chce taką przyszłość branży RTV?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA