Jest lipa, ale jakby trochę mniej. Prawie połowa Polaków ma już przeciwciała koronawirusa
Odmrożenie gastronomii i złagodzenie obostrzeń to już fakt. Sytuacja jest możliwa dzięki temu, że coraz więcej osób ma koronawirusowe przeciwciała. Od zimy liczba odpornych stale przybywa, ale na horyzoncie majaczą się przeszkody. I to niekoniecznie chodzi o sceptyków szczepień.
Z badań na zlecenie resortu zdrowia, o których pisze „DGP”, wynika, że już ok. 40 proc. Polaków ma przeciwciała Covid-19. To zasługa przebytej choroby, ale też programu szczepień.
Dla porównania, w lutym 2021 roku rząd mówił o 15-20 proc. osób z przeciwciałami. Łatwo powiązać jedno z drugim. Polacy nadal chorują, ale też licznie się szczepią, co pomaga zwalczyć pandemię.
Według analiz „DGP” przy obecnym tempie szczepień już na przełomie lipca i sierpnia 70 proc. Polaków będzie po pierwszej dawce. We wrześniu, o ile wszyscy mający taką możliwość się zaszczepią, już 90 proc.
Zbiorowa odporność na poziomie 70-80 proc. ma sprawić, że ewentualna IV fala nie będzie tak groźna jak poprzednia. Zresztą rząd przekonuje, że to właśnie coraz większa liczba Polaków z przeciwciałami sprawia, że wyjście z III fali było szybkie i pozwoliło zrezygnować z obostrzeń.
40 proc. z przeciwciałami to dużo, ale wciąż daleko nam do odporności zbiorowej.
W przypadku wielu chorób o odporności zbiorowej mówi się dopiero wtedy, gdy przeciwciała ma 80-90 proc. społeczeństwa. Dlatego zdaniem ekspertów to jest liczba, w którą powinniśmy celować programem szczepień.
Sądzę, że 90 proc. w Polsce to jest moment, kiedy (koronawirus) się przestanie szerzyć – mówił w marcu w TVN 24 prof. Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Osiągnięcie tego rezultatu może być problemem w sytuacji, kiedy 30 proc. Polaków nadal nie chce się szczepić. Tak wynika z sondażu przeprowadzonego przez IBRiS na zlecenie Onetu. Przy niechęci do przyjęcia szczepionki, jedyną metodą na uzyskanie odporności zbiorowej jest przechorowanie. Ale to może wydłużyć pandemię.
Dlatego już pojawiają się głosy, że szczepienia powinny być obowiązkowe.
Tak uważa np. prof. Maciej Banach z Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.
Tyle że pojawia się jeszcze jeden kłopot: liczba dostępnych szczepionek. Już wiadomo, że będą opóźnienia. Unia nie przyjmie 300 milionów dodatkowych dawek szczepionek od firm AstraZeneca i Johnson&Johnson. W przyszłym tygodniu Polska otrzyma o 1,1 mln mniej dawek niż było to planowane.
Tymczasem dwie dawki mogą nie wystarczyć. Ugur Sahin, szef firmy BioNTech, która wraz z Pfizerem produkuje szczepionkę, wprost mówi, że po 6 miesiącach skuteczność spada do 91 proc. Niezbędna jest więc trzecia, aby osiągnąć blisko 100 proc. odporność.
Zdaniem Sahina już 70 proc. odporność społeczeństwa wystarczy, aby znacząco zatrzymać rozpowszechnianie się wirusa.