Pojedynek: oczyszczacz Vestfrost VP-A1S70WH kontra dwa koty i powietrze z Mordoru
Ostatnie dwa tygodnie atmosferę w moim domu poprawiał oczyszczacz powietrza Vestfrost VP-A1S70WH. Walczył z powietrzem z warszawskiego Mordoru i dwoma kotami, ale wyszedł z obu starć obronną ręką.
Smog co roku daje nam się wszystkim we znaki, dlatego gdy tylko pojawiła się możliwość przetestowania nowego oczyszczacza powietrza marki Vestfrost, nie zastanawiałem się zbyt długo. Maszyna od dwóch tygodni dzień w dzień filtruje powietrze w moim mieszkaniu i najwyższa pora podsumować, jak się z takim ustrojstwem żyje się pod jednym dachem. Zacznijmy jednak od początku.
Oczyszczacz powietrza Vestfrost VP-A1S70WH — co warto o nim wiedzieć przed zakupem?
Urządzenie przyjechało do mnie w naprawdę ogromnym pudle: 66,6 cm (wysokość) x 37 cm (szerokość) x 37 cm (głębokość). Nie było to jednak zaskoczeniem, bo dobrze wiedziałem, że zmierzający do mnie Vestfrost VP-A1S70WH to ogromny sprzęt o wadze na poziomie 12 kg, który radzi sobie z oczyszczaniem powietrza w lokalach o powierzchni do 80 m2 (620 m3/h).
Warto przy tym zaznaczyć, że moje mieszkanie jest dwukrotnie mniejsze niż górny limit tego modelu, ale za to ulokowano je na warszawskim Mokotowie na skraju Mordoru w budynku zlokalizowanym obok ruchliwej ulicy. Od razu było wiadomo, że Vestfrost VP-A1S70WH nie będzie miał tu łatwego życia — ale okazało się, że o tej porze roku sprzęt sobie z tym wyzwaniem radzi bez zająknięcia.
Na jakiej zasadzie działa oczyszczanie powietrza w Vestfrost VP-A1S70WH?
Z ulotki producenta można wyczytać, że firma zastosowała tutaj pięciostopniowy proces oczyszczania. Maszyny tej marki oprócz filtrów 3w1 (wstępny, HEPA, węglowy), „pochłaniających 99,95 proc. szkodliwych cząstek o rozmiarze wielkości do 0,3 mikrona”, wykorzystują dwie inne metody neutralizacji zanieczyszczeń, którymi są technologie UV-C LED i Plasma ION. Omówmy je pokrótce:
- 1. Filtr wstępny — pierwsza bariera dla zanieczyszczeń, która przechwytuje kurz, sierść zwierząt, ludzkie włosy, większe pyły itd.;
- 2. Filtr HEPA — walczy ze składnikami smogu takimi jak pyły zawieszone PM10, PM2.5 i PM1, a także pyłkami roślin, zarodnikami pleśni i roztoczami;
- 3. Filtr węglowy — usuwa lotne związki organiczne (LZO/TVOC) zawarte w np. dezodorantach, klejach, lakierach itp. oraz nieprzyjemne zapachy;
- 4. UV-C LED — technologia wykorzystująca światło UV do eliminowania patogenów o wielkości mniejszej niż 0,3 mikrona, które przedostają się przez filtry;
- 5. Plasma ION — uwalniane do atmosfery dodatnie i ujemne jony „aktywnie poszukują oraz unieszkodliwiają bakterie i wirusy”, pomagają w usuwaniu nieprzyjemnych zapachów i obniżają elektryczność statyczną, co redukuje skupiska kurzu.
Wszystkie filtry wykorzystywane są przez cały czas podczas pracy urządzenia, podczas gdy funkcje UV-C LED oraz Plasma ION można włączyć albo na stałe (działają wtedy w ramach z góry ustalonych interwałów), albo na żądanie. Do tego dochodzi opcja automatyzacji włączania i wyłączania tych oraz innych funkcji za pośrednictwem aplikacji na smartfony, którą opiszę szerzej nieco dalej.
Skoro zaś technikalia mamy już za sobą, to przejdźmy do tego, co najważniejsze: jak Vestfrost VP-A1S70WH sprawdza się w praktyce?
Urządzenie ma kształt zaokrąglonego na rogach prostopadłościanu z kwadratową podstawą, który wyposażono w cztery zestawy kółek. Ułatwia to transportowanie go z np. pokoju do pokoju, ale z początku byłem tym nieco… zmartwiony. Oczyszczacz się nieco chybocze, ale na szczęście nie wykazuje tendencji do udawania się na samodzielne wędrówki i rano znajduje go zawsze tam, gdzie był wieczorem.
Na trzech ściankach Vestfrost VP-A1S70WH — lewej, prawej i tylnej — znalazły się wloty i wyloty powietrza i z tego powodu lepiej nie dosuwać go do końca, by ich nie blokować. Sam postawiłem oczyszczacz na stałe pod kątem 45 stopni względem obu ścian w rogu sypialni (ale zdarza się, że przenoszę go również do innego pomieszczenia, gdy np. chcę się szybko pozbyć jakiegoś nieprzyjemnego zapachu).
Sterowanie oczyszczaczem powietrza Vestfrost VP-A1S70WH jest banalnie proste, ale trzeba poznać najpierw jeden prosty trik.
W górnej części obudowy umieszczony został ekran dotykowy wyświetlający najważniejsze informacje. Obok niego na półokręgu znalazło się miejsce na dotykowe przyciski funkcyjne: Night Mode (tryb nocny), Tryb Auto, Wi-Fi, Prędkość wentylatora (z diodami sygnalizującymi 5 poziomów mocy), ION/UV-C, Child Lock (blokada rodzicielska) i Change Filter.
W przypadku trybu nocnego wyświetlacz się wygasza i należy wcisnąć guzik Night Mode, by podświetlić na chwilę pozostałe przyciski. Tryb automatyczny zwykle ustawia prędkość wiatraka na 2 poziom, jeśli powietrze jest czyste. Guzik z napisem ION aktywuje jonowanie oraz lampę UV na 2 godziny, po czym wyłącza te funkcje na godzinę, by dalej działać po pół godziny, po każdej godzinie przerwy.
Dodatkowy guzik (włącz/wyłącz) umieszczony jest na samym środku dotykowego panelu.
Okrąg dookoła tego przycisku power pozwala na pierwszy rzut oka ocenić jakość powietrza w mieszkaniu — jeśli świeci się na niebiesko, to wszystko jest w porządku, gdyż ma ono doskonałą jakość. Inne kolory, na jakie może zostać podświetlony ten sektor wyświetlacza, to zielony (dobra jakość powietrza), pomarańczowy (zaczyna się robić nieciekawie) lub czerwony (alarm!).
Oczywiście to, jak bardzo zanieczyszczone jest powietrze, opisywane jest również liczbowo, przy czym nie było dla mnie do końca jasne, w jaki sposób zmienić tryb wyświetlania danych. Domyślnie można sprawdzić jedynie zanieczyszczenia PM2.5, ale co z PM10, PM1 i TVOC? Dopiero z instrukcji się dowiedziałem, że wystarczy… wcisnąć przycisk podpisany Wi-Fi (!), by przełączać się między trybami.
Dopiero dłuższe przytrzymanie guzika Wi-Fi aktywuje tryb łączenia się Vestfrost VP-A1S70WH z domową siecią.
Do zdalnej obsługi oczyszczaczy powietrza marki Vestfrost wykorzystywana jest aplikacja TuyaSmart, a proces parowania jest banalnie prosty. Trzeba tylko się upewnić, że nasza sieć Wi-Fi działa w standardzie 2,4 GHz, a nie 5 GHz. Po jednorazowym połączeniu VP-A1S70WH utrzymuje stałe połączenie z internetem i wznawia je nawet po odłączeniu go od zasilania. Sterować można nawet spoza domu.
To, że oczyszczacz ma zamontowany moduł Wi-Fi, a nie jedynie Bluetooth, ma ogromną zaletę, gdyż aplikacja TuyaSmart pozwala go programować i np. uruchamiać, gdy wychodzimy z domu itp. Sam zdecydowałem, że codziennie o godz. 23:00 będzie aktywował się Tryb Nocny, który wygasi wyświetlacz i obniży do minimum prędkość działania wiatraków, a codziennie o 11:00 włącza się Tryb Auto.
Wraz z nim aktywuje się, również automatycznie, blokada rodzicielska.
Dzieci co prawda nie mamy, ale mamy koty, które się tym urządzeniem, podobnie jak każdym innym gadżetem elektronicznym, żywo zainteresowały. Obawiałem się wręcz o przyszłość tego sprzętu, bo tak jak w instrukcji wyczytałem, iż na urządzeniu nie można siadać i tego robić nie zamierzam, tak miałem przekonanie graniczące z pewnością, iż Logan (10 kg) oraz Arnold (8 kg) ten zakaz zignorują.
Na szczęście wbrew temu, co podejrzewałem, oczyszczacz powietrza nie stał się dla zwierzaków nowym ulubionym punktem obserwacyjnym. Wystarczyło, że raz któryś z kotów łapą albo tyłkiem rozkręcił dmuchawę do maksymalnego poziomu (54 dB.), a obaj uciekli jak oparzeni i od tego czasu do urządzenia nie podchodzą (ale i tak na wszelki wypadek wspomnianą blokadę po tym incydencie aktywowałem).
To, iż przed użyciem urządzenia trzeba przez kilka sekund trzymać przycisk, nie jest żadnym problemem.
Okazało się, że po wstępnej konfiguracji nie mam potrzeby obsługiwania Vestfrost VP-A1S70WH dotykowo. Nie zdarza się, żebym musiał samemu modyfikować prędkość wentylatora, a hałas mi zupełnie nie przeszkadza… odkąd przeniosłem oczyszczacz do sypialni. Okazało się to świetną decyzją — tryb nocny wymuszający 1 poziom prędkości jest na tyle cichy (17 dB.), że bez problemu przy nim śpimy.
Warto przy tym dodać, że z początku planowałem umieścić oczyszczacz w salonie, w którym pracuję, ale w trybie automatycznym (co przekłada się zwykle na 2 poziom prędkości) był już ciut zbyt głośny (35 dB.). Możliwe, że jeśli nie pracowałbym w całkowitej ciszy i np. używał słuchawek, to by mi to nie przeszkadzało, ale wystarczył dzień, bym zrewidował ten pomysł i przestawił urządzenie.
Co bardzo ważne, po wstawieniu urządzenia do sypialni, w zasadzie o nim... zapomniałem.
To, że ten sprzęt jest taki przezroczysty, to ogromna zaleta. Po prostu robi to, co do niego należy i jest szansa, że nie będzie zawracał sobą głowy przez tygodnie, jeśli nie miesiące, aż trzeba będzie wymienić filtr (o czym poinformuje dioda na panelu dotykowym). Na szczęście i w tym przypadku otwarcie obudowy i podmiana filtra na nowy to kwestia kilku sekund, a klapka sama wskakuje na swoje miejsce dzięki magnesom.
Otwartym pozostaje jedynie pytanie, jak taki odświeżacz przełoży się na nasze samopoczucie oraz zdrowie w ujęciu długoterminowym i czy np. zacznie pożerać kocie kłaki, a w tandemie z Roombą ograniczy osadzanie się na meblach kurzu. Jak na razie zadowolony jestem po prostu z tego, że nowy domownik ustawił się w kącie, nie zwraca na siebie uwagi, a jedyne, co trzeba mu zapewnić, to prąd z gniazdka oraz połączenie z siecią Wi-Fi.
Więcej informacji o Vestfrost VP-A1S70WH możecie znaleźć na stronie producenta. Urządzenie wycenione zostało na około 2000 zł.
*Materiał powstał we współpracy z marką Vestfrost.