REKLAMA

Nieużywane studnie gazowe ciekną, ale nikogo to nie obchodzi

Szacuje się, że całym świecie istnieje ponad 29 mln opuszczonych studni gazowych i szybów naftowych. Z pozoru nieużywane emitują do naszej atmosfery całkiem sporo gazów cieplarnianych.

21.09.2020 09.35
Nieużywane studnie gazowe ciekną, ale nikogo to nie obchodzi
REKLAMA

Historia studni gazowej numer 095-20708 nie zawiera w sobie nic nadzwyczajnego. Ot, standardowy odwiert wykonany w 1984 r. przez firmę Amerada Hess, która eksploatowała ją do 1990 r., a następnie sprzedała dalej. Innej firmie. Ta inna firma sprzedała ją jeszcze innej, tamta jeszcze innej i tak w końcu, piąty właściciel złoża stwierdził, że jego dalsza eksploatacja jest nieopłacalna i studnię trzeba zamknąć.

REKLAMA

Emisja gazów cieplarnianych - przemysł wydobywczy ma się czym pochwalić

Jednak studnie gazowe tak naprawdę nigdy nie umierają. Z biegiem lat kilometry stalowych rur korodują, tworząc ujście dla szkodliwych gazów przedostających się na powierzchnię. Najbardziej niepokojący z nich jest metan, główny składnik gazu ziemnego. Bezwonny i niewidoczny, magazynuje 86 razy więcej ciepła niż dwutlenek węgla w ciągu dwóch dekad i co najmniej 25 razy więcej w ciągu 100 lat. Odwierty prowadzone na całym świecie uwalniają ten gaz cieplarniany do atmosfery, gdzie utrzymuje się on na tyle długo, aby ocieplić nam nieco klimat.

W samych Stanach Zjednoczonych takich opuszczonych i prawdopodobnie cieknących studni jest ponad 3 miliony. Na całym świecie, według raportu Reutera, ich liczba to ponad 29 mln. Ile z nich wypuszcza metan do atmosfery? Trudno powiedzieć.

Żaden kraj bowiem nie nakazał monitorowania wyeksploatowanych źródeł gazu ziemnego pod kątem emitowania przez nie gazów cieplarnianych. Po prostu nikt się tym nie zajmuje i nikogo to jakoś bardzo nie obchodzi. Do niedawna nawet naukowcy nie uwzględniali opuszczonych studni jako źródeł emisji gazów cieplarnianych w swoich modelach klimatycznych.

Takich studni będzie przybywać

Pandemia koronawirusa znacznie obniżyła nasz apetyt na paliwa kopalniane, w tym na gaz. Właściciele złóż coraz częściej nie mają co zrobić z nadwyżką wydobytego gazu ziemnego, więc przestają korzystać z coraz większej liczby studni. Zaprzestanie wydobycia nie wiąże się z żadną skomplikowaną procedurą zasypania kilkukilometrowego odwiertu w głąb Ziemi.

Firmy, które kończą eksploatować dane źródło, nie chcą inwestować żadnych pieniędzy w jego zapieczętowanie, więc twierdzą, że dane złoże ma jeszcze potencjał i obiecują, że jeszcze kiedyś wrócą do jego eksploatowania. A do tego czasu niech sobie cieknie.

REKLAMA

Tymczasem, ze wstępnych ustaleń naukowców wynika, że większość takich opuszczonych studni wypuszcza metan do atmosfery. Spośród 88 przebadanych studni w Pensylwanii, 90 proc. okazała się nieszczelna. Niemieccy naukowcy donoszą o tym samym problemie, powodowanym przez opuszczone studnie gazowe na Morzu Północnym i zgadzają się co do tego, że prawdopodobnie dotyczy on całego świata. Do tej pory po prostu nie zwracaliśmy na niego uwagi.

Trudno też będzie ustalić, kto właściwie będzie musiał zapłacić za uszczelnienie opuszczonych studni. Przykładowa Amerada Hess, o ile jeszcze istnieje, stwierdzi na przykład, że owszem, wykonała odwiert studni numer 095-20708, ale przecież już dawno się jej pozbyła. Aktualny właściciel, kiedy dowie się z kolei, że profesjonalne uszczelnienie takiego złoża kosztuje kilkadziesiąt tysięcy dolarów, zaraz stwierdzi, że to była tylko chwilowa przerwa w eksploatacji i obieca, że już za moment zacznie wydobywać z niej gaz ponownie. A w międzyczasie tych obiecanek, metan tak jak ulatywał, ulatywać będzie nadal. Z 29 milionów takich studni rozsianych po całym świecie.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj Spider's Web w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA