Złote rączki ich kochają, a Apple szczerze nienawidzi - historia iFixit
Uważają, że każdy produkt powinniśmy, w miarę możliwości, naprawić samodzielnie. Ich raporty i artykuły rozgrzewały do czerwoności przedstawicieli liderów branży elektroniki użytkowej. Trudno ich za to nie uwielbiać.
Niemal zawsze przy okazji premiery jakiegoś ważnego dla rynku urządzenia – na przykład nowego iPhone’a czy Surface’a, prędzej czy później media cytują opinię serwisu iFixit o ich naprawialności. Robią to chętnie z dwóch powodów. Po pierwsze, iFixit cieszy się ogromnym autorytetem wśród konsumentów, przynajmniej tych bardziej świadomych. A po drugie… historie od iFixit się sprzedają.
Dlaczego? Cóż, wystarczy w poczytnym medium, powołując się na opinię tych ekspertów, umieścić tekst zatytułowany „nowy iPad to nienaprawialny, tragiczny złom – nie kupować”. I obserwować jak świat płonie.
iFixit został powołany z potrzeby. Nie, nie naszej, a jej założyciela.
Historia tej kalifornijskiej firmy sięga 2003 r. Wtedy bowiem Kyle’owi Wiensowi popsuł się jego laptop, a konkretniej Apple iBook G3. Przedsiębiorczy student kalifornijskiej politechniki uznał, że usterkę mógłby sam naprawić, jednak potrzebuje do tego instrukcji od komputera i jego schematów. Mimo wielu frustrujących prób, nie zdołał takiej pozyskać znikąd, w tym od Apple’a. To rozsierdziło go na tyle, by stworzyć autorski poradnik na temat napraw tego komputera.
Ciąg dalszy jest łatwy do przewidzenia. Wiens zdał sobie momentalnie sprawę, że problem nie dotyczy tylko jego laptopa. A producenci elektroniki, chcąc zarabiać dodatkowe (ogromne) pieniądze na usługach serwisowych, nie zważają na utrudnienia z tym związane dla tych co bardziej technicznych klientów i niezależnych serwisantów. Tony groźnych elektrośmieci to efekt uboczny takiego podejścia.
Tak powstał iFixit. Czyli wielki serwis z częściami dla elektroniki użytkowej, a przede wszystkim ogromna baza wiedzy dla serwisantów, gdzie publikowane są szczegółowe poradniki pomagające w własnoręcznym naprawianiu elektrogadżetów.
Niektórzy – jak Apple – w odpowiedzi zbanowali iFixit, udając że nie istnieje (aplikacja została ostatecznie wyrzucona z App Store’a we wrześniu 2015 r.). Inni, jak Facebook, próbują być dowcipni: po rozebraniu gogli Oculus Quest lub Oculus Rift S na jednej z części znajdziemy nadrukowane pozdrowienie Cześć iFixit! Widzimy was!. Większość producentów jednak ich nienawidzi.
iFixit to dziś po części portal społecznościowy.
Serwis jest znany ze swoich kultowych już teardownów. Polegają one na błyskawicznym zakupie lub pozyskaniu nowego sprzętu i rozmontowywaniu go z jednoczesnym dokumentowaniem wykonywanych czynności. To na bazie tych teardownów iFixit wystawia sprzętom oceny. Dysk SSD da się wyjąć i wymienić na nowy? Plusik! Jest przylutowany na stałe i nie jest możliwa jego wymiana bez uszkodzenia płyty głównej? Minus!
To jednak nie koniec działalności iFixit. Poza sprzedażą fizycznych towarów, jakimi są części zamienne, serwis chętnie przyjmuje poradniki od zewnętrznych autorów. W efekcie każdy może stworzyć poradnik na temat rozmontowywania i naprawy sprzętu, na którym się zna. W serwisie znajdziemy nawet poradnik jak stworzyć taki materiał: a więc jak pisać tekst czy jak robić zdjęcia, by te były czytelne i pomocne.
„Pomagamy milionom”
Wydawać by się mogło, że taka wiedza ekspercka interesuje głównie największych entuzjastów-dłubaczy. Tymczasem według danych opublikowanych przez firmę na rok 2016 (najświeższe, jakie opublikowano), 94 mln unikalnych użytkowników w tymże roku zajrzało do schematów naprawczych hostowanych przez firmę. Istotna część prawdopodobnie głównie z ciekawości, należy jednak założyć, że równie istotna po prostu szukała pomocy w naprawie swojego sprzętu.
Większość przychodów iFixit pochodzi jednak ze sprzedaży części i narzędzi. Głównie dlatego, że trudno je znaleźć z innego źródła. Apple, tak często i chętnie wskazywany przez przedstawicieli iFixit, nie udostępnia odpowiednich narzędzi i schematów, z premedytacją. By skłonić klienta do skorzystania z autoryzowanego serwisu, na którym firma zarabia.
iFixit przez inżynierię wsteczną odtwarza apple’owe śrubokręty, dłutka i szczypczyki, doskonale dopasowane do nietypowych komponentów, i je sprzedaje. Apple jest tu jednak tylko wygodnym chłopcem do bicia. Tabletom Surface Pro od Microsoftu i innym podobnym nienaprawialnym sprzętom dostaje się od iFixit równie często. A serwis ten udostępnia i do takich sprzętów narzędzia i schematy.
iFixit na szczęście uniknął do tej pory problemów prawnych, bo jego działalność – choć jest solą w oku producentów elektroniki – nie tylko nie narusza przepisów, a wręcz umacnia konsumenckie prawo do obcowania z zakupionym przez siebie produktem. Powstał z potrzeby – co by było, gdyby ten iBook się nie zepsuł – a dziś jest potrzebny. Nam wszystkim. By przypominać o zdrowym rozsądku i nie dawać się przekonywać producentom elektroniki, że tak trzeba. Że urządzenia, przez swoją nienaprawialność, są z jakiegoś względu lepsze. Nie są. Za to najświeższe informacje jakie opublikowano o przychodach AppleCare – z 2016 r. – wskazują kwotę 5,9 mld dol…
Najciekawsze teradowny iFixit? Oczywiście, że te oceniające kultowe wręcz sprzęty.
Należą do nich: