Dzięki twoim wakacyjnym zdjęciom na Facebooku sztuczna inteligencja uczy się rozpoznawania twarzy
BBC News pokazuje, że algorytmy rozpoznawania twarzy karmią się publicznymi zdjęciami z mediów społecznościowych, bez zgody i wiedzy autorów zdjęć. Czy kogoś to dziwi?
Algorytmy wykrywania i rozpoznawania twarzy to jedna z najważniejszych gałęzi rozwoju świata nowych technologii. Właściwie od dekad nasza twarz służy do weryfikacji w placówkach państwowych, czy na lotniskach. Tożsamość petenta od zawsze trzeba było porównać ze zdjęciem w dowodzie osobistym lub w paszporcie, tyle że zajmowali się tym ludzie. Odkąd mogą to robić algorytmy AI, pojawiły się zupełnie nowe metody wykorzystania tej technologii.
Bezpieczeństwo czy prywatność? Wybierz jedno.
Dziś za pomocą twarzy możemy odblokować smartfona, potwierdzić płatność zbliżeniową, logować się do bankowości, czy przechodzić przez szybkie bramki na lotniskach.
Rozpoznawanie twarzy to nie tylko wygoda, ale też zagrożenie dla prywatności w imię poprawy bezpieczeństwa. W Chinach i w Rosji powstają systemy śledzenia obywateli bazujące na monitoringu miejskim wyposażonym w możliwość wykrywania twarzy. Ma to służyć do identyfikacji przestępców, ale skoro można odtworzyć trasę przestępcy, można to zrobić również w przypadku zwykłego Kowalskiego. A to oznacza, że prywatność mamy zachowaną już tylko we własnym domu, choć też nie zawsze.
Sztuczna inteligencja w dzisiejszym wydaniu nie ma zbyt wiele wspólnego z osobliwością (singularity), świadomymi robotami, czy komputerem HAL 9000.
Obecnie jest to jedynie szumna nazwa uczenia maszynowego, czyli procesu bazującego na danych wsadowych. Im więcej danych przejrzą algorytmy, tym sprawniej będą improwizować w sytuacji, której nie przewidzieli twórcy. Im więcej twarzy przeanalizują laboratoria Apple, tym szybciej FaceID odblokuje iPhone’a.
Tymczasem BBC News w długim, lecz dość ogólnikowym tekście, przytacza opinie ekspertów z zakresu AI. Mówią oni, że algorytmy AI przetwarzają publicznie dostępne zdjęcia z mediów społecznościowych, w tym z Facebooka. To taki „mały sekret” firm odpowiedzialnych za rozwój technologii rozpoznawania twarzy. Takie zachowanie ma być rzekomo standardem w branży. Czy jest tu ktoś, kto byłby zaskoczony takim faktem?
Trzeba być niepoprawnym optymistą by sądzić, że algorytmy AI nie korzystają z największej na świecie publicznie dostępnej bazy zdjęć, jaką jest Facebook.
Każdego dnia z Facebooka korzysta 1,5 mld ludzi, którzy publikują 300 milionów zdjęć… dziennie. To idealna pożywka dla algorytmów AI, tym bardziej, że duża część zdjęć jest bezrefleksyjnie udostępniana publicznie.
Wrzucając zdjęcie - zwłaszcza te widoczne publicznie - na Facebooka, godzimy się na to, że może je zobaczyć każdy. Nie godzimy się na wykorzystywanie tych zdjęć poza Facebookiem, natomiast to się dzieje. Afery związane z Markiem Zuckerbergiem pokazują, że Facebook bez większych oporów handluje prywatnością użytkowników, nawet wbrew regulaminowi.
Czy w świetle tych informacji ktoś zakłada, że zdjęcia nie są jednocześnie wykorzystywane do treningu AI? Nie miejmy złudzeń. To się dzieje, czy tego chcemy, czy nie. Jedynym sposobem na poradzenie sobie z tą sytuacją jest dwukrotne zastanowienie się przed naciśnięciem przycisku "publikuj".