EA anulowało grę Star Wars z otwartym światem. Powód? Jej stworzenie trwałoby zbyt długo
Bycie fanem Star Wars nie jest łatwe. W ostatnich latach miłośnicy Gwiezdnych wojen zostali wielokrotnie wystawieni na próbę. Zarówno przez rozczarowujące filmy nowej trylogii, jak również takie sobie gry, których pojawia się jak na lekarstwo. Będzie ich jeszcze mniej, bowiem EA właśnie zawiesiło najbardziej ambitny projekt na licencji Star Wars.
Studia podległe EA do niedawna pracowały nad przynajmniej pięcioma projektami w uniwersum Gwiezdnych wojen. Pierwszy z nich to oczywiście seria Battlefront realizowana przez DICE. Drugim, wygaszanym już produktem jest MMO The Old Republic. Trzeci projekt to obiecujący Jedi: Fallen Order od studia Respawn. Czwartą grą jest nienazwany, mniejszy tytuł EA Motive. Piątym, największym i najbardziej ambitnym przedsięwzięciem była gra Star Wars z otwartym światem od EA Worldwide.
Była to słowo klucz, ponieważ Electronic Arts właśnie zamknęło ten projekt.
Do takich informacji dotarł Jason Schreier z redakcji Kotaku. Redaktor doskonale znany ze swoich silnych powiązań i znajomości w branży gier jest pewien, że EA postawiło krzyżyk nad projektem z otwartym światem. Już samo to jest dla fana Gwiezdnych wojen bardzo złą wiadomością. Jeszcze gorszy wydaje się jednak powód, dla którego Elektronicy zrezygnowali z ambitnego przedsięwzięcia realizowanego przez EA Vancouver.
Według Schreiera powodem zamknięcia projektu był czas potrzebny na jego realizację. Kierownictwo EA spojrzało na przybliżoną datę premiery produkcji z otwartym światem i doszło do wniosku, że tak odległy czas debiutu nie wchodzi w grę. EA chce coś na licencji Gwiezdnych wojen szybciej i za mniejsze pieniądze. Dlatego tytuł trafił do kosza, a drużyna w Vancouver ma zająć się mniejszą, łatwiejszą w produkcji grą, która trafi na rynek znacznie szybciej.
Jeśli źródła redaktora Kotaku są prawdziwe, taka informacja powinna zaboleć każdego gracza.
Dobre gry potrzebują bowiem czasu. Zwłaszcza, gdy chce się je osadzić w żywych, otwartych światach wypełnionych dodatkowymi zadaniami, sekretami oraz ciekawymi miejscami do odkrycia. Takich lokalizacji w produkcji EA Vancouver miało być przynajmniej kilka. Po jednej na każdą planetę, jaka pojawiałaby się w grze. To trochę tak, jak gdyby zrezygnować z Wiedźmina 3 albo Cyberpunka 2077, bo zbyt dłuto trwa tworzenie tych dzieł. Prostackie porównanie, ale pokazuje jak relacja wydawca - producent stanęła na głowie.
Dawniej wielki i dochodowy wydawca pokroju EA był gwarantem realizacji tych najbardziej ambitnych projektów w branży gier. Dzisiaj wydawcy wolą skupiać się na mniejszych, niedoszlifowanych, przepełnionych mikro-transakcjami produktach. Dlatego twórcy niedoszłej gry z otwartym światem zajmą się projektem o mniejszej skali i dam sobie rękę odciąć, że jeśli ich nowa gra zobaczy światło dzienne, będzie przepełniona tym sieciowym szlamem do żebrania o dodatkowe pieniądze. Wybaczcie moje słowa, ale jako fan Gwiezdnych wojen mam już po dziurki w nosie rozczarowań.
Tęsknię do starego, dobrego 2005, gdy uniwersum Gwiezdnych wojen rozkwitało.
Pomyślcie tylko. W samym 2005 r. fani Star Wars dostali kinową Zemstę Sithów (moim zdaniem najlepszy prequel), klimatyczne i dojrzałe Republic Commando, sieciowego Battlefronta II, KOTORA 2, LEGO Star Wars, a także dodatek do Star Wars Galaxies. Wszystko to w ciągu JEDNEGO ROKU. Coś niesamowitego. Człowiek nie miał wtedy pojęcia, jak bardzo był rozpieszczany. Myślało się wtedy, że będzie tylko lepiej, a apetyt rósł w miarę jedzenia.
Co mamy dzisiaj? Od zakupu Gwiezdnych wojen przez Disneya minęło sześć długich lat. W ciągu tego czasu otrzymaliśmy dwie sieciowe strzelaniny z serii Battlefront, powszechnie uznawane za gorsze od swoich poprzedników. Do tego kilka gier na smartfony oraz tablety, garść rozszerzeń do The Old Republic i to byłoby na tyle. EA zdążyło przez ten czas anulować przynajmniej dwa duże projekty, spowodować skandal z mikro-transakcjami oraz zamknąć studio Viscreal.
Tęsknię do dawnych lat...