Producenci aparatów zaczynają walkę na jasność obiektywów. Wolałbym, żeby zaczęli walczyć na ich rozmiar
Canon, Nikon i Sony zaczynają się przechwalać, kto jest w stanie wyprodukować jaśniejszy obiektyw. Widząc najjaśniejsze konstrukcje warto jednak zapytać, kto będzie w stanie wyprodukować szkło... po prostu mniejsze.
Przyznam, że jestem rozczarowany widząc nowe pełnoklatkowe bezlusterkowce, do których producenci proponują ciemne obiektywy. No bo na co się zda nawet najdoskonalszy korpus, jeśli utniemy mu skrzydła, montując obiektyw ze słabym światłem? Jaki wtedy pożytek z pełnej klatki? Gdzie szukać tej słynnej magii obrazka?
Niestety tak to właśnie wygląda, zwłaszcza w kwestii obiektywów zmiennoogniskowych. Nowe Nikony Z6 i Z7 debiutują wraz z obiektywem Nikkor Z 24–70mm f/4 S. Światło f/4.0 to kompromisowe rozwiązanie, dosłownie dwukrotnie słabsze od standardu f/2.8 znanego z lustrzanek. Podobnie jest w Canonie, gdzie podstawowym zoomem systemu jest teraz RF 24–105mm f/4L IS USM. Co prawda w Canonie niebawem pojawi się imponujący i bardzo jasny RF 28–70mm f/2L USM, ale tego szkła jeszcze nie ma na rynku.
W przypadku Sony jest lepiej, bo ten producent tworzy obiektywy do nowego systemu już od pięciu lat, więc mamy już na rynku znacznie większy przekrój szkieł, w tym FE 24–70mm F2.8 GM. Warto zauważyć, że pojawił się on dopiero w 2016 roku, a do tego czasu trzeba było zadowolić się ciemniejszą konstrukcją Sony FE 24–70mm F4 ZA OSS. Z kolei system A7 debiutował z jeszcze ciemniejszym obiektywem, 28–70 mm f/3.5–5.6. Takie światło na pełnej klatce to wręcz marnotrawstwo.
Początki zawsze są trudne, ale producenci już teraz przechwalają się, kto może zrobić jaśniejszy obiektyw. Widać nową walkę na cyferki.
Systemy Nikon Z i Canon EOS R mają zupełnie nowe bagnety zaprojektowane od podstaw. Producenci mogli wyeliminować wady bagnetów lustrzankowych i podejść do tematu na świeżo. Dzięki temu oba bagnety mają duże średnice, co pozwoli obsługiwać bardzo jasne obiektywy.
Nikon chwali się, że mocowanie Z pozwala na tworzenie obiektywów z jasnością dochodzącą do f/0.65, a to doprawdy kosmiczna wartość. Pokazano już prototypowy obiektyw o jasności f/0.95.
Canon nie pozostaje dłużny i już na starcie proponuje stałoogniskowe 50 mm ze światłem f/1.2. Głos zabrało też Sony, które potwierdza, że mimo mniejszej średnicy bagnetu, jest w stanie produkować obiektywy f/1.0, ale raczej nie będzie tego robić, bo szkła f/1.2 są bardziej uzasadnione ekonomicznie.
Widać, że producentom zależy na tym, by w przyszłości tworzyć jak najjaśniejsze szkła. To oczywiście właściwy kierunek, ale niestety idzie za nim (nomen omen) duża wada.
Próby stworzenia jasnych obiektywów mówią jedno: będą one ogromne. W takim razie, czy na pewno ich potrzebujemy?
Testuję właśnie Canona EOS R z dwoma obiektywami RF, w tym z RF 50mm F1.2. Jest to cudowne szkło z fantastyczną jakością obrazu i imponującą głębią ostrości, ale problem polega na tym, że jednocześnie jest ogromne.
Wiem, że fizyki nie da się oszukać, a pełnoklatkowy obiektyw f/1.2 po prostu musi być duży, ale dlaczego jest on o ponad połowę większy od lustrzankowego Canona 50 mm f/1.2 L EF USM? W efekcie Canon EOS R z pięćdziesiątką jest większy od lustrzankowego odpowiednika!
W Nikonie widzimy to samo. Zapowiadany Nikkor Z 58 mm f/0.95 S Noct to bestia, a przecież nawet nie będzie wyposażona w autofocus! Podobnie jest z Canonem 28–70 mm f/2.0. Parametry imponują, ale obiektyw jest tak duży, że może wręcz przeszkadzać w pracy reporterskiej, do której został stworzony.
Wobec tego przechwałki o jasności obiektywów uważam za zły kierunek. Zamiast tego producenci powinni powalczyć na rozmiary.
A przecież to właśnie rozmiar był pierwotnym powodem powstania bezlusterkowców. Wyeliminowanie z aparatu komory lustra i większości elementów mechanicznych miało zminiaturyzować aparaty bez straty na jakości obrazu. I faktycznie, jakość obrazka imponuje, ale pierwotna idea odchudzenia torby foto gdzieś się zagubiła.
Choć Canon EOS R szalenie mi się podoba, to pod kątem rozmiaru nie widzę w nim przewag nad lustrzanką. To każe się zastanowić, czy rynek idzie w dobrym kierunku.
Na szczęście jest światełko w tunelu. System Nikon Z ma niewielkie modele 35 mm f/1.8 S i 50 mm f/1.8 S, a Canon ma 35 mm F/1.8 IS Macro STM, które nie zabijają rozmiarem. Niestety są to szkła o jasności f/1.8, a więc dość podstawowej jak na obiektywy stałoogniskowe. Bardzo chciałbym zobaczyć obiektywy f/1.4 albo f/1.2 w rozmiarze stałek przeznaczonych do lustrzanek. Niestety obawiam się, że to nigdy nie nastąpi.