Smutna ciekawostka 2018 r. Tylko Motorola chce, żebyśmy sami naprawiali swoje smartfony
Dożyliśmy bardzo ciekawych czasów. Jedną z ważniejszych nowości ostatnich dni jest to, że producent telefonów - w tym przypadku Motorola - nawiązał współpracę portalem iFixit i za jego pośrednictwem sprzedawać będzie oficjalne zestawy naprawcze do swoich smartfonów.
Pozostaje nam chyba tylko przyklasnąć i mieć nadzieję, że inni producenci pójdą w ślady Motoroli. Chociaż kilka rzeczy w tej strategii nie napawa mnie optymizmem. Ale po kolei.
Zestawy naprawcze Motoroli do kupienia na iFixit
iFixit to serwis znany najbardziej z rozmontowywania wszystkich nowych gadżetów technologicznych i oceniania ich pod kątem tego, czy użytkownicy bądź niezależny serwis będą w stanie dokonać jakichś prostszych napraw, bądź wymienić w nich elementy eksploatacyjne, takie jak akumulator.
Oprócz prowadzenia tego osobliwego rankingu, na iFixit możemy też zamówić przeróżne zestawy naprawcze do telefonów, komputerów i innych gadżetów. Motorola, mając to zapewne na względzie, zaproponowała portalowi iFixit oficjalną współpracę. Polega ona na tym, że Motorola dostarczać będzie zestawy naprawcze do swoich smartfonów, składające się z oryginalnych części, a iFixit zajmie się ich dystrybucją oraz przygotowaniem stosownych poradników.
Także, jeśli w którymś ze starszych modeli Motoroli macie do wymiany ekran, digitizer, bądź akumulator, od dzisiaj możecie zamówić sobie oryginalne części na wymianę. Cena takiego zestawu waha się od 40 do 200 dol., w zależności od poszukiwanej przez nas części. Oprócz niej w skład zestawu wchodzą również narzędzia, dzięki którym będziemy w stanie rozebrać telefon i wspomniany wcześniej poradnik, który krok po kroku poprowadzi nas przez cały proces.
Oprócz wysokiej ceny niektórych zestawów, użytkownicy muszą liczyć się również z tym, że samodzielna ingerencja w konstrukcję telefonu będzie wiązać się z utratą gwarancji. Cóż, to akurat jestem w stanie zrozumieć. Zresztą wiele z tych zestawów dedykowanych jest do starszych modeli, których okres gwarancyjny zakończył się już dawno temu. Pomysł Motoroli podsumowałbym następująco: bardzo fajnie, ale trochę drogo.
Konkurencja mogłaby wziąć przykład z Motoroli.
Pamiętacie tę słynną sprawę z aktualizacją iOS do wersji 11.3, która magicznie sprawiła, że wszystkie iPhone'y, które miały wymieniany ekran w niezależnym serwisie, przestały działać? Albo ten film z ukrytej kamery?
Apple jest doskonałym przykładem takiego podejścia producentów do serwisowania swojego sprzętu. Ale to nie jest tak, że tylko firma z Cupertino stosuje takie praktyki. Coraz więcej producentów ulega magii jednorazówek i robi wszystko, żeby naprawa jak największej liczby usterek była z punktu widzenia użytkownika nieopłacalna, tym samym zmuszając go do zakupu nowego sprzętu.
W twoim tablecie przestał działać port ładowania? Kup nowy tablet. Zabrakło Ci RAM-u w laptopie? Kup nowego laptopa. W Stanach powstały już nawet obywatelskie stowarzyszenia walczące o… prawo do swobodnej naprawy zakupionego przez konsumentów sprzętu. Jest to oczywiście chora sytuacja, w której działania Motoroli mienią się jako samotny promyk nadziei.
Coś mi mówi jednak, że gdyby zajmowała ona np. pierwsze miejsce, jeśli chodzi o sprzedaż telefonów z Androidem, to o żadnych oficjalnych zestawach naprawczych nie byłoby mowy.