Obraz namalowany przez AI sprzedano za 435 tys. dol. Ta historia pokazuje, jak niewiele wiemy o sztucznej inteligencji
Za blisko pół milion dolarów sprzedano Portret Edmonda Belamy'ego. Historia dzieła, które powstało na podstawie cudzego pomysłu, cudzego kodu i otwartej bazy danych mówi wiele o tym, jak niewiele wiemy o sztucznej inteligencji.
W Christie's, jednym z najbardziej znanych i prestiżowych domów aukcyjnych na świecie, wystawiono po raz pierwszy obraz stworzony przez sztuczną inteligencję. Sprzedano go za 435 tys. dol, cenę, która 45-krotnie przerosła oczekiwania jego ludzkich współautorów.
Jak się robi obraz za 435 tys. dol? Dodając do niego odpowiednio romantyczną opowieść.
Do stworzenia obrazu Obvious, kolektyw artystyczny, który wystawił Portret, wykorzystał stworzony przez Iana Goodfellowa system znany jako generative adversarial network (GAN). To - w uproszczeniu - rodzaj walczących ze sobą algorytmów, z których jeden próbuje oszukać drugi. W tym wypadku pierwszy algorytm miał stworzyć portret, który mógłby uchodzić za namalowany przez człowieka. Uczył się tego, analizując 15 tys. prac stworzonych między XIV a XX wiekiem. Drugi algorytm służył jako tester. Miał sprawdzać, czy to, co podsuwa mu kolega, to obraz wygenerowany przez komputer czy stworzony ludzką ręką. Kiedy pierwszemu algorytmowi udało się oszukać drugi, praca była zakończona.
Projekt Obvious jest właściwie pierwszym krokiem w stronę sztuki robionej przy wykorzystaniu sztucznej inteligencji. Tego typu eksperymenty robione są od lat, ale nigdy wcześniej nikt nie zapłacił za ich wynik setek tysięcy dolarów. Nikt nigdy nie zbudował wokół swoich dzieł takiej narracji.
Sposób, w jaki Obvious mówili o swoich pracach, sugerował znacznie większą rolę sztucznej inteligencji w ich tworzeniu. To była uwodzicielska opowieść o maszynie myślącej kreatywnie, zdolnej stworzyć sztukę. Motto, którymi się posługiwali, brzmiało: creativity is not only for humans (ang. kreatywność nie jest tylko dla ludzi). Wkrótce udało im się zainteresować swoimi dziełami jednego z ważnych kolekcjonerów, Nicolasa Laugero-Lasserre. Olśnione sprzedawaną im wizją kreatywnych robotów media dołożyły swoje trzy grosze do tkanej przez artystów opowieści. Choć teraz członkowie Obvious wyrażają żal, że niezbyt precyzyjnie opisywali swoje dzieła i nieco mitologizowali rolę sztucznej inteligencji, winą za swój sukces obarczają dziennikarzy. To oni przypisali sztucznej inteligencji zdolności, której ta nie posiada, to oni pisali o kreatywnym algorytmie.
Obvious przyznają, że tworząc Portret Edmonda Belamy'ego inspirowali się pracami 19-letniego Robbie'ego Barrata.
Problem polega na tym, że w tym wypadku „inspirowali” może brzmieć jak niedopowiedzenie.
Barrat rok temu już stworzył projekt, w którym zaprzęgł kod stworzony przez Iana Goodfellowa do analizowania historycznych portretów. I gdyby chodziło tylko o tak szerokie podobieństwo pomysłów, to nie byłoby problemu, ale Obvious wykorzystali nie tylko podobny pomysł, ale też tę samą bazę danych (wikiart) i dużą część opublikowanego na Githubie kodu.
Co w takim razie pozostało do zrobienia grupie artystycznej? Lekkie przerobienie kodu, wydrukowanie konkretnego obrazu z serii, podpisanie go, a przede wszystkim stworzenie narracji, która skutecznie sprzeda ich dzieło. A to, trzeba przyznać, zrobili po mistrzowsku, choć o etyczności tej strategii można by pisać rozprawki.
Trudno się dziwić, że Robbie Barrat jest rozgoryczony. Jak deklaruje, irytuje go przede wszystkim to, że są znacznie ciekawsze artystycznie projekty tworzone przy wykorzystaniu uczenia się maszynowego, które nigdy nie zyskają takiego rozgłosu. I pewnie ma rację, świat bywa niesprawiedliwy, sztuka też, a Portret Edmonda Belamy'ego właśnie wpisał się do jej annałów.
Ten obraz nie jest cenny ze względu na swoje walory artystyczne. Jest cenny, bo już teraz stał się symbolem.
W sztuce nie chodzi przede wszystkim o techniczną doskonałość, ale o to, jakie obraz ma znaczenie. A znaczenie nadane serii portretów fikcyjnej rodziny De Belamy zostało właśnie wyceniona na niemal pół miliona i miejsce w podręcznikach do sztuki współczesnej.