REKLAMA

Twierdzą, że są na tropie olbrzymiej szajki pedofilów. Internauci wyjaśniają zaginięcia dzieci

Operation backyard brawl to świetny przykład tego, jak zarządzać teorią spiskową i podtrzymywać zainteresowanie nią za pomocą mediów społecznościowych. 

Operation Backyard Brawl
REKLAMA
REKLAMA

Wszystko zaczęło się pod koniec maja. To wtedy Michael Meyer wrzucił na Facebooka pierwszy film opisujący szokujące odkrycie. Nagranie donoszące o obozie handlarzy dziećmi obejrzało od tego czasu ponad 771 tys. osób, on sam regularnie wrzuca kolejne materiały, karmiąc ciekawość 67 tys osób, które obserwują za pomocą mediów społecznościowych jego krucjatę. W Polsce zainteresowali się tematem użytkownicy Wykopu.

Czym jest Operation backyard brawl?

Michael Meyer jest członkiem grupy Veterans on Patrol, która zajmuje się pomaganiem bezdomnym. W trakcie wykonywania swojej misji 31 maja natknął się na coś, co według niego miało być obozem handlarzy dziećmi. Od razu umieścił na Facebooku wideo, na którym, opisuje swoje odkrycie.

Na nagraniu widać drzewo przewiązane sznurami i pasami. Autor twierdzi, że to są opaski wykorzystywane do przytrzymywania ofiar gwałtów. Niedaleko znajduje się na wpół zakopana w ziemi cela, która ma służyć do więzienia porwanych dzieci, z wielkości wejścia do bunkru wnioskuje. że nie mogłyby służyć dorosłym. Dookoła można znaleźć porzucone zabawki, dziecięce buty czy łóżeczka.

Od tego czasu filmy pojawiają się regularnie. Wczoraj Meyer ponoć znalazł ciało, potem czaszkę.

Według policji to zwykły obóz.

Na nagraniu wejście do celi nie wydaje się być aż tak małe, żeby dorosły się przez nie nie przecisnął. Pasy na drzewie mogły służyć do podtrzymywania jakiejś stworzonej przez bezdomnych konstrukcji. Wydają się zawieszone dość wysoko. Policja twierdzi, że to element normalnego budownictwa w tego typu obozach. Trzymają w kupie pseudo-domki stawiane z niczego przez bezdomnych. Co do śladów po dzieciach — bezdomni też je mają.

Policja z Tuscon pojawiła się na miejscu i przeszukała obóz, ale nie znalazła śladów, które mogłyby wskazywać na to, że było to leże handlarzy dziećmi. Sprowadzony na miejsce pies, też niczego nie znalazł. Także Służby Imigracyjne i Celne Stanów Zjednoczonych deklarują, że sprawdziły teren. O obozie wiedziały od dawna, ale jako o miejscu, w którym koczują bezdomni, choć Mayer twierdzą, że pytani przez nich bezdomni, nic o obozie nie wiedzieli.

Co do znalezionych czaszek i ciał, sprawa jest smutna, ale mało sensacyjna. Tuscon w Arizonie znajduje się na szlaku nielegalnych imigrantów. To pustynia, przez którą uciekają do Stanów Zjednoczonych. Od początku tego roku znaleziono tam zwłoki ponad 40 osób.

Bańka informacyjna sprawia, że temat dociera głównie do tych, którzy wiadomo, że w niego uwierzą.

Jednym z największych problemów z wiarygodnością przekazu Meyera jest szybkość wyciągania przez niego wniosków. Wszystko się opiera na "wydaje mi się że" i "to wygląda jak", ale w internecie to często wystarczy, bo jeśli coś pasuje do wyznawanego przez nas światopoglądu, to często nie zadajemy sobie trudu, żeby spojrzeć na to krytycznie. Takie subtelności jak brak faktów i alternatywne wyjaśnienia są za długie na szybkie media społecznościowe. W końcu, po co komu analizy skoro można od razu przejść do wniosków, a my i tak wiemy, kto jest zły?

Bo to Mayer wiedział już wcześniej. Na Facebooku deklaruje, że nie chce pomocy od skorumpowanego rządu. Trudno tego nie odczytać w kontekście mocnej deklaracji światopoglądowej. Sam Mayer jest częstym gościem InfoWars, którego prowadzący Alex Jones zasłynął między innymi oskarżeniem rządu o to, że zmienia żaby w homoseksualistów za pomocą kranówki.

Administratorzy strony zaznaczyli także, że ktoś chce ich uciszyć. Namawiają wszystkich do tworzenia kopii zapasowych filmów, żeby nie zniknęły, żeby nikt tych dowodów nie skasował. Nie wiem, czemu nie miałoby wystarczyć skopiowanie ich na fizyczny nośnik i schowanie. Za mało dramatycznie?

W mediach społecznościowych wszystko jest połączone. Teorie spiskowe też.

Odkrycie obozu szybko powiązano z innymi teoriami spiskowymi. Obóz ma się znajdować na ziemi, która należy do Cemexu, firmy, w którą kiedyś zainwestował fundusz George'a Sorosa. Była ona ponadto zaangażowana w odbudowę Haiti po trzęsieniu ziemi w 2011 r. Tak samo zresztą jak fundacja Clintonów, co jest jawnym związkiem ich powiązań.

I choć w odbudowę Haiti zaangażowanych były setki fundacji i firm, a George Soros inwestuje w wiele branż i przedsiębiorstw, ma to być jeden z dowodów, który łączy rzekomy obóz handlarzy dziećmi z niesławnym Pizzagate.

REKLAMA

Ciekawi mnie jak długo Meyer będzie w stanie utrzymywać zainteresowanie takiej liczby ludzi swoimi rewelacjami. Na razie sytuacja rozwija się jak w trzymającym w napięciu filmie. Po chwili oddechu następuje kolejny skok adrenaliny, którą zapewnia kolejne odkrycie. W dodataku sprawa uderza w najczulsze struny - pedofilia nieodmiennie elektryzuje opienie publiczną.

Wszystko to składa się na poruszającą narrację. Zagrożone są dzieci, na ratunek którym rzuca się pozbawiona pomocy lokalnych władz grupka vigilanti. W tle zaś spisek, polityka i przekupiony rząd.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA