Cieszy mnie, że tak szybko rośnie popularność adblocków. Ten system musi się zawalić
Nie powiem, cieszy mnie to. Bardzo. Nienawidzę reklam online coraz bardziej i nie mogę się nadziwić, że internautom tak długo zajmuje zrozumienie, że blokowanie reklam leży w ich interesie.
Cieszę się, bo po umożliwieniu blokowania reklam na iOS okazuje się, że prawie 30% użytkowników mobilnych blokuje reklamy w Stanach, a 25% w Europie. Cieszę się, bo może dzięki temu ten cały chory system reklamowy się zawali. Boję się tylko, co dalej.
Według GlobalWebIndex 70% użytkowników jest zainteresowanych blokowaniem reklam.
Drodzy internauci, blokujcie reklamy, proszę. Błagam!
Obecnie mamy status quo, w którym durnowate reklamy wpychane są w każde miejsce, a stada agencji, sieci i pośredników reklamowych próbuje wykorzystywać internautów na każdy możliwy sposób.
Jakiś czas temu niechcący kliknęłam w jakąś durną reklamę na telefonie. Jedną z tych, które na wydaje się poważnej stronie wyskakują w miejscu, w które chce się kliknąć, przenoszą na dziwne strony, zaczynają wibrować i wywalać pop-upy, które nie chcą zniknąć, niezależnie co się kliknie. Nie wiem, co się stało. Nagle mój telefon zaczął przekierowywać różne strony na strony z reklamami. Nie znam się na bezpieczeństwie, podejrzewam, że był to malware oferowany w postaci reklam. Skończyło się na przywracaniu telefonu do ustawień fabrycznych.
Od tamtego czasu widzę, że jest coraz gorzej.
Desperackie portale internetowe zezwalają na wyświetlanie niezaakceptowanych reklam, które są tak naprawdę złośliwym oprogramowaniem. To po to, by pozostać konkurencyjnym i zarabiać. Jakość reklam na stronach czasem szokuje - durne, czasem ohydne boksy udające odnośniki do artykułów straszą deformacjami ciała i skóry czy bezczelnymi clickbaitami, pop-upów nie da się zamknąć. Internauci irytują się na to, że strony ładują się tak powoli.
Strony, które zmuszają mnie do wyłączenia ad-blocka, by obejrzeć treści, omijam szerokim łukiem. Okazuje się, że robię dobrze - ostatnio na Forbesie, poważnym przecież portalu, użytkownicy, którzy zdecydowali, że artykuł jest warty obejrzenia reklam zostali wystawieni na działanie pop-under malware - oprogramowania, które infekuje komputer i blokuje dysk twardy lub kradnie prywatne dane.
Mnie jako odbiorcy nic nie obchodzi, czy jakaś sieć reklamowa została zhackowana, czy reklamy stają się groźne z innego powodu. Strony, które serwują te cuda, chcą zarabiać, ale jednocześnie firmują treści w portalu. Nie chcą same prowadzić działu reklamowego albo wspierają się dziwnymi sieciami? Ich decyzja, ich wina.
To nie sprawa użytkowników, że model zarabiania na treściach w Sieci jest nie do utrzymania.
Błędne koło popytu i podaży oraz internetowych tuzów od siedmiu boleści, którzy tworzą kolejne strony z przepisanymi treściami tylko po to, by się dorobić, sprawia, że reklama jest coraz mniej sensownym źródłem zarobku.
Cieszę się, że ludzie masowo blokują reklamy, bo może gdy zawali się ten chory system wyłudzania danych, śledzenia użytkowników i de facto nierównego traktowania (bądźmy szczerzy - internautom nikt nie mówi, że sprawa wygląda tak: płacicie za Internet, my was śledzimy i pokazujemy durne, i niebezpieczne reklamy, wy oglądacie tyłki na Pudlu) pojawi się coś nowego. Może chętniej będziemy płacić za treści, może serwisy będą traktowały wizytujących jak ludzi, a nie statystyki, którym trzeba wepchnąć do gardła reklamy.
A że przy okazji upadną niektóre agencje, które działają w wątpliwy sposób? Niech będzie.
Obawiam się jednego. Reklamodawcy już wiedzą, że tradycyjna reklama w Sieci nie jest warta funta kłaków, więc kombinują jak mogą. W inwazyjny sposób targetują użytkowników używając niesłyszalnych dźwięków, naruszając prywatność i umowne zasady “fair play”. Być może okaże się, że targetowane displaye i wkurzające pop-upy nie są takie złe jak to, co agencje i sieci będą robić w przyszłości.