Gamescom 2015: Need for Speed, Battlefront, FIFA – wszystko, co ważne z konferencji EA
Przed nami drugi dzień największej imprezy poświęconej grom w Europie – Gamescom. Dzisiaj swoją konferencję miało Electronic Arts. Wydawca pokazał najnowsze tytuły, ja z kolei zebrałem dla was wszystkie najważniejsze informacje w jednym miejscu:
Star Wars: Battlefront i (nieco ułomne) podniebne walki
Star Wars: Battlefront od DICE (twórcy Battlefielda) naprzemiennie przynosi rozczarowania i zachwyty. Gra odurza niesamowitą grafiką, ale jednocześnie rozczarowuje skalą i maksymalną liczbą graczy na mapie. Z jednej strony mamy uwielbianą przez fanów starą trylogię, z drugiej małą liczbę lokacji, ponieważ coś musi zostać na DLC. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że możemy zapomnieć o walkach w kosmosie. Dzisiaj wiemy, że batalie latających pojazdów na poziomie samych planet dostaną dedykowany tryb.
Ten nazywa się Fighter Squdron i sprawi, że zapomnimy o czymś takim jak bezpieczny ląd. Star Wars: Battlefront zamieni się w tym trybie w kopię War Thunder oraz World of Warplanes, z futurystycznymi myśliwcami z Gwiezdnych Wojen w rolach głównych. Jestem zdecydowanie na tak, chociaż materiał reklamowy nie powalił mnie na kolana. Jasne, wygląda to ładnie i efektownie, ale przy okazji niezwykle monotonnie.
Czy nie byłoby więcej frajdy, gdyby dało się wznieść poza atmosferę planety, zobaczyć niszczyciel wroga, dokonać abordażu i przejąć punkt dowodzenia? Taka możliwość istniała w Battlefroncie z 2005 roku. Nie rozumiem, dlaczego dzisiaj to nieosiągalne. DLC?
Star Wars: The Old Republic wygląda na idealną grę MMORPG… dla konsoli
Podczas konferencji na Gamescom, EA zaprezentowało drugi zwiastun Knights of the Fallen Empire – kolejnego rozszerzenia do MMORPG Star Wars: The Old Republic. „Zabójca WoW-a” stara się nie zniknąć w oparach zapomnienia, natomiast twórcy obiecują, że w przyszłości aktualizacje i nowa zawartość będą się pojawiać znacznie, znacznie częściej. Dziwne. Mam wrażenie, że dokładnie to samo słyszałem podczas wprowadzania poprzedniego dodatku…
Abstrahując od zawartości Knights of the Fallen Empire, patrzę na SW: TOR i wiem jedno. Ta gra byłaby idealnym MMORPG na konsole. Przykład The Elder Scrolls Online, Final Fantasy XIV czy Neverwinter Online pokazał, że platformy ósmej generacji zaczynają sobie bardzo dobrze radzić z tym gatunkiem. Star Wars: The Old Republic byłoby niesamowitym uzupełnieniem zbioru wyżej wymienionych gier.
Walka, dialogi, eksploracja – wszystko to świetnie nadaje się pod obsługę bezprzewodowego kontrolera. O ile SW: TOR omijam na komputerze, na konsoli na pewno dałbym temu tytułowi szansę. Ba, bez problemu byłbym w stanie zapłacić za pudełko. Ależ w BioWare muszą sobie pluć w brody, ponieważ podczas procesu produkcyjnego nie zostawili furtki dla konwersji na konsole. Sukces TES: Online na XONE i PS4 pokazuje, że naprawdę warto inwestować w posiadaczy tych platform.
Need for Speed będzie miało fabułę… tak jakby
Seria NFS dostała prawo do zasłużonego odpoczynku, który naprawdę się jej przydał. Zerwanie z rocznym cyklem wydawniczym sprawiło, że najnowsze Need for Speed jest pierwszym, na które naprawdę czekam. Zwłaszcza, że w EA wiedzą, jak grać na moich strunach nostalgii. Nowy NFS nawiązuje przecież do świetnego Undergrounda.
Wzorem Undergrounda, to gry powrócą sceny przerywnikowe z udziałem prawdziwych aktorów. Jestem zdecydowanie na tak. Narracja realizowana za pomocą ludzi z krwi i kości była przez pewien czas znakiem rozpoznawczym serii NFS i nie mam bladego pojęcia, dlaczego z niej zrezygnowano. Dzięki filmom z aktorami można przynajmniej udawać, że najnowszy Need for Speed ma fabułę oraz sens.
EA nie byłoby EA, gdyby nie skorzystało z okazji i nie pochwaliło się, jak ważne nazwiska pojawią się w ich nowej, zręcznościowej grze wyścigowej. Na liście płac znalazł się nawet sam Ken Block.
Mirror’s Edge: Catalyst byłoby świetne. Gdyby wyszło 5 lat temu.
W 2008 roku mało która gra zrobiła na mnie tak dobre wrażenie, co Mirror’s Edge. Tytuł rozłożył mnie na łopatki, jeżeli chodzi o niesamowitą warstwę wizualną i (wtedy!) rewolucyjny system sterowania. Dzisiaj mamy jednak 2015 rok, parkour znacznie lepiej wychodzi Polakom z Techlandu w ich Dying Light, z kolei Catalyst nie wygląda tak powalająco, jak kiedyś Mirror's Edge.
Oglądając powyższy zwiastun nie czuję, że muszę zagrać w nowe ME już teraz. Wręcz przeciwnie. Materiał reklamowy pokazuje mi zwykłą grę akcji, której twórcy mogliby się czegoś nauczyć od naszych rodzimych programistów i animatorów z Techlandu. Jasne, w Catalyst na pewno zagram. Jednak od premiery pierwszej odsłony 7 lat temu w branży zmieniło się tak wiele, że dzisiaj takie popisy głównej bohaterki chyba na nikim nie robią już wrażenia.
FIFA jak FIFA, ale puchar UEFA EURO w rękach PES-a!
Konami nie mogło się powstrzymać, aby nie zepsuć Elektronikom ich pięciu minut. W oficjalnym oświadczeniu na witrynie tego wydawcy możemy przeczytać, że licencja na puchar UEFA EURO jest już w rękach twórców konkurencyjnej serii Pro Evolution Soccer. Co więcej, jest to licencja na wyłączność. Jeżeli więc liczyliście na wygranie europejskich rozgrywek w FIFA 16, będziecie musieli obejść się smakiem.
Wirtualny puchar w rękach twórców PES-a to kolejny krok w widocznym od lat procesie walki z monopolem wirtualnej FIFY od EA. W rękach wydawcy Pro Evolution Soccer znajduje się nie tylko puchar UEFA EURO, ale również Liga Mistrzów. Zaczyna robić się ciekawie.