REKLAMA

Evolve to największe rozczarowanie ostatnich lat. Nie przesadzam – recenzja Spider’s Web

Uwielbiam kooperacyjną rozgrywkę. Borderlands, Resident Evil, Minecraft, Dead Island, Diablo – niezależnie do gatunku zawsze z chęcią sięgam po tytuły nastawione na współpracę między graczami. Kiedy więc dowiedziałem się, że twórcy Left4Dead pracują nad nową grą, nie posiadałem się z radości. Niestety, Evolve zawodzi na praktycznie każdej linii, będąc największym rozczarowaniem ostatnich lat. Nie przesadzam.

Evolve to największe rozczarowanie ostatnich lat. Nie przesadzam – recenzja Spider’s Web
REKLAMA
REKLAMA

Pomysł kontra realizacja

Na papierze Evolve prezentuje się naprawdę interesująco. Czterech doświadczonych łowców poluje na niebezpieczną bestię. Wszystko odbywa się w kosmicznej, odrealnionej otoczce. Środowisko jest równie egzotyczne co mordercze, natomiast sprawny gracz wykorzysta przewagę terenową na swoją korzyść. Osoby wcielające się w łowców wybierają unikalne specjalizacje, z kolei gracz przywdziewający skórę bestii może korzystać z niesamowitych umiejętności. Niech wygra najlepszy.

Evolve_20150209213925

Niestety, pomysł przerósł możliwości producentów Left4Dead. W tak wyjątkowej grze jak Evovle ważny jest każdy, absolutnie każdy aspekt rozgrywki. Postawienie naprzeciwko siebie kosmicznych łowców i ich futurystycznych zabawek oraz potężnej, budzącej przerażenie bestii to bardzo delikatna sprawa. Kluczowy jest tutaj odpowiedni balans oraz pomysł na zabawę. Czuć, że twórcy Evolve eksperymentowali z różnymi modelami rozgrywki, ostatecznie tworząc pozszywanego z odmiennych elementów potwora Frankensteina.

Dziesięć minut biegania, minuta walki

Moje doświadczenie z Evolve można podsumować bardzo prosto – bieganina. Gwarantuję wam, że tak właśnie wygląda 80% rozgrywki. Wraz z resztą drużyny biegniecie za graczem wcielającym się w bestię. Śledzicie ją po odciskach bądź korzystacie z umiejętności łowcy. Monstrum nigdy nie może was zgubić, potrafi za to skutecznie oddalić się na spore odległości. Przez to wraz z innymi graczami będziecie biec, biec, biec, <spogląda na zegarek>, biec... i jeszcze raz biec. Między gonitwą za potworem, a walką z nim panują proporcje 5 do 1, o ile gracz sterujący monstrum nie dąży do konfrontacji.

Evolve_20150209201414

Na całe szczęście scenariusze misji ostatecznie wymuszają walkę między obiema stronami. Czasem mija kilkanaście długich minut nim do niej w ogóle dochodzi. Oczywiście wiele zależy również od zgrania i umiejętności łowców. Współpracujący ze sobą gracze są w stanie patrolować większe połacie mapy, lecz w zamian stają się bezbronni jak dzieci w kołysce. Pojedynczy kłusownik to dla bestii żadne wyzwanie. Znalezienie odpowiedniego balansu między grupową gonitwą za potworem oraz bardziej indywidualnymi taktykami jest po prostu niemożliwe.

Mam cię bestio!

Kiedy w końcu dopadniecie potwora, bardzo szybko przekonacie się, że walka również nie należy do dobrze skonstruowanych. Jasne, pojawiają się ciekawe bronie główne i jeszcze ciekawsze gadżety. Owszem, prucie ogniem ramię w ramię ze znajomymi może dawać frajdę. To jednak przyjemność podczas kilku, w porywach do kilkunastu starć. Później zabawa staje się niesamowicie monotonna i powtarzalna, podobnie jak korzystanie ze specjalnych umiejętności.

Evolve_20150209212305

Wsparcie, łowca, medyk – wszyscy oni walczą z bestią pośrednio, korzystając z rozmaitych osłon, pułapek i gadżetów. To szturmowiec koncentruje się na bezpośrednim boju z potworem i to on zadaje mu największe obrażenia. Niestety, niezależnie od wybranej klasy rozgrywka przeważnie wygląda tak samo – panuje olbrzymi chaos, wszyscy strzelają w kierunku bestii, natomiast pasek jej osłony i życia jest na tule długi, że emocjonujące starcie bardzo szybko zamienia się w nudną, schematyczną strzelaninę.

Być jak Godzilla

Można by przypuszczać, że chociaż kontrolowanie potwora będzie udanym elementem Evolve. Tutaj producenci faktycznie dostarczają graczom czegoś nowego i oryginalnego. Wchodząc w skóry maszkar czuje się ich potęgę, ich specyficzną dzikość. Unikalne możliwości, oryginalne ataki, charakterystyczny wygląd – to wszystko jak najbardziej pozytywne elementy Evolve. Latanie bestią przypominającą Cthulhu jest frajdą samą w sobie, przynajmniej przez te pierwsze kilkanaście razy.

Evolve_20150209201531

Niestety, również w tym obszarze gry bardzo łatwo jest się do czegoś przyczepić. Przede wszystkim sterowanie – w grze pojawia się problem skali. To, co dla łowców jest olbrzymie, dla monstrum wygląda na małe. Bestie są więc nieporadne, machają łapami na lewo i prawo, plują ogniem gdzie popadnie oraz obijają się o drzewa i wzgórza. Być może taki miał być efekt końcowy, ale mnie ten wszechobecny brak precyzji nie przekonuje. Nawet po kilkunastu sesjach w ciele potwora dalej czuje się wszechogarniającą nieporadność, co po czasie bywa niezwykle frustrujące.

Zagrałeś raz, widziałeś już wszystko

Największym problemem Evolve jest jednak powtarzalność i skandalicznie mało zawartości. Są takie gry, w których możemy nieustannie powtarzać pewne czynności, jak na przykład Diablo 3 czy Destiny. Są jednak produkcje, które nudzą już po pierwszych kilku podejściach i nie mają absolutnie niczego nowego do zaoferowania. Dokładnie takim typem jest Evolve od producentów Left4Dead. Wystarczy, że rozegrasz kilka starć i wiesz o tym tytule niemal wszystko. Nic cię już nie zaskoczy ani niczego nie odkryjesz.

Evolve_20150209220114

Sednem gry jest nieustanne polowanie na bestie/zabijanie łowców i rozwijanie swoich umiejętności. Progres postaci jest głównym motorem napędowym gry, podczas kiedy w innych produkcjach jest to jedynie miły dodatek. Nie ma tutaj żadnej fabuły, ciekawej kampanii dla jednego gracza bądź bogato zarysowanego świata. Zero, pustka, null, nada. Ot – włącz, graj i najlepiej o nic nie pytaj. To zdecydowanie za mało jak na produkcję tego kalibru, z takim budżetem, od takiego studia.

Evolve to największe rozczarowanie ostatnich lat

REKLAMA

Drużynową strzelaninę z niebanalnym pomysłem wciskają nam jako niesamowitą ewolucję kooperacyjnych gier. Końcowy produkt jest jednak powtarzalny, nieciekawy, płytki, ubogi pod względem zawartości, trybów i możliwości oraz zwyczajnie w świecie nudny. Podczas pierwszej sesji z grą towarzyszyło mi podekscytowanie. Tylko podczas pierwszej. Gra po prostu nie jest warta swojej ceny.

W ostatnim czasie pojawiło się znacznie więcej świetnych gier o wyeksponowanym trybie co-op, z polskim Dying Light na czele. Na tle produkcji rodzimego Techlandu wyraźnie widać jak śmiesznie małe i zbyt drogie jest Evolve.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA