Zewnętrzna karta graficzna może być gwoździem do trumny komputerów stacjonarnych
Jedną z nielicznych wad laptopów jest instalowanie w nich stosunkowo słabych kart graficznych. Nawet najlepsze GPU stosowane w laptopach nie może równać się ze swoim odpowiednikiem znanym z komputerów stacjonarnych. Jednak już niebawem laptopy będą mogły stać się pełnoprawnymi komputerami do gier. Pomoże w tym zewnętrzna karta graficzna.
Temat ten był już poruszany na Spider’s Web w trakcie tegorocznych targów CES. Właśnie wtedy firmy SilverStone oraz Asus zaprezentowały XG Station 2 - obudowę do kart graficznych. Umożliwia ona podłączenie do laptopa dowolnej karty graficznej za pomocą interfejsu Thunderbolt 2 i tym samym znaczne zwiększenie wydajności przenośnego komputera w grach. Jest to możliwe, ponieważ pozostałe podzespoły stosowane w laptopach pod względem wydajności nie odbiegają zbytnio od swoich stacjonarnych odpowiedników. Jedynym wąskim gardłem jest karta graficzna.
Oczywiście nie jest to pierwsze rozwiązanie tego typu. Już kilka lat temu MSI zaprezentowało swoją wersję takiej obudowy, która korzystała z interfejsu USB. Z kolei XG Station pierwszej generacji wykorzystywał Express Card. Niestety umieszczone w nich ówczesne karty graficzne nie były w stanie wykorzystać nawet małej części swojego potencjału.
Dlaczego teraz zewnętrzne karty graficzne mają okazać się lepsze?
Z dwóch powodów: Thunderbolt 2 cechuje się znacznie większą przepustowością niż starsze interfejsy i w dodatku jest zewnętrzną implementacją PCI-Express stosowanego w komputerach stacjonarnych do podłączania kart graficznych. Tak, Thunderbolt to po prostu PCI-Express i Display Port umieszczone w jednym interfejsie.
Dlatego, choć XG Station 2 jeszcze nie trafiło do sklepów, pojawili się śmiałkowie, którzy postanowili samodzielnie stworzyć podobny produkt. Jeden z nich pochwalił się rezultatami swojej pracy na forum Tech Inferno. Do zbudowania zewnętrznego GPU użyto karty graficznej Nvidia GeForce GTX 780 Ti umieszczonej w obudowie Sonnet Echo Express III-D, która, tak samo jak XG Station 2, umożliwia podłączanie kart PCI-Express do laptopów za pomocą interfejsu Thunderbolt.
Potrzebny był też zasilacz Corsair RM450 o mocy 450W, który zasilał wyłącznie kartę graficzną. Cały koszt tej inwestycji wyniósł około 5000 zł, przez co przedsięwzięcie trzeba uznać za absolutnie nieopłacalne. W tej cenie zdecydowanie lepszym wyjściem jest kupienie po prostu laptopa do pracy i mocnego komputera do gier. Jednak teraz nie powinniśmy zwracać na to uwagi, gdyż cały zabieg należy traktować jako swego rodzaju eksperyment i ciekawostkę.
Wielu osobom może wydawać się, że podłączenie do komputera i skonfigurowanie tak działającej karty graficznej będzie wyjątkowo trudne. W stwierdzeniu tym jest jedynie ziarnko prawdy. Samo podłączenie karty do komputera jest banalnie proste. Po włożeniu jej do obudowy, podłączeniu zasilacza, podłączeniu całości do komputera kablem Thunderbolt i zainstalowaniu sterowników karta graficzna po prostu zostanie wykryta tak, jakby została włożona do komputera stacjonarnego.
Zewnętrzna karta graficzna będzie działać najlepiej, jeśli zostanie podłączona do dodatkowego wyświetlacza.
Jednak możliwe jest także używanie jej do wyświetlania obrazu na ekranie laptopa, jednak wówczas należy liczyć się ze spadkiem wydajności o 5-20% względem zastosowania zewnętrznego wyświetlacza. Oprócz tego, generowanie obrazu na laptopie nie będzie możliwe, jeśli komputer jest wyposażony nie tylko w zintegrowaną, ale również dedykowaną kartę graficzną.
Jak w ten sposób podłączona karta prezentuje się pod względem wydajności? Anandtech udowodnił, że to zależy od użytej do testów gry. W części tytułów fakt, że Thunderbolt 2 oferuje maksymalną przepustowość ponad 6 razy mniejszą niż PCI-Express 3.0 x16, nie robi większej różnicy i tam wydajność karty wynosi 80-90% tej, którą powinna osiągnąć w stacjonarce.
Z kolei w innych wydajność może spaść nawet o połowę. Zapewne wynik ten się polepszy, gdy to rozwiązanie zostanie dopracowane przez producentów sprzętu. Wpływ na wzrost wydajności może mieć też premiera kolejnej wersji interfejsu Thunderbolt, której przepustowość ma wynosić aż 40 Gb/s, czyli dwa razy więcej niż obecnie.
Oczywiście gdyby sprzęt taki trafił na rynek i był tworzony przez jednego producenta, mógłby kosztować mniej niż 1000 zł. Właśnie trzymanie takiego pułapu cenowego sprawiłoby, że wiele osób zainteresowałoby się kupnem laptopa i zewnętrznej karty graficznej. W dodatku karty, którą da się wymieniać i tym samym znacznie zwiększyć żywotność swojego komputera.
Byłby to mniejszy koszt niż kupno laptopa i drugiego komputera lub konsoli do gier.
Co prawda rozwiązanie takie nie prezentowałoby się najbardziej estetycznie na biurku, ale nadal zajmowałoby mniej miejsca niż komputer stacjonarny i pozwoliłoby cieszyć się nowymi grami w wysokich ustawieniach szczegółowości grafiki także posiadaczom laptopów. Jest to zdecydowanie najlepszy sposób na stworzenie maszyn działających długi czas bez ładowania w terenie i jednocześnie umożliwiających uruchamianie w domowym zaciszu najnowszych tytułów.
Powiem więcej, chyba sam wolałbym kupić coś takiego niż mieć pod biurkiem wielką maszynę z wystającymi kablami. Sam nie wiem, czy po prostu wyrosłem z wielkich i potężnych maszyn, czy tak spodobała mi się wszechobecna miniaturyzacja, czy może przemówiły do mnie oba czynniki po trochu. Jestem jednak pewien jednego: wiele osób zaczyna myśleć tak jak ja. Ludzie pożądają rozwiązań uniwersalnych, a nie kupowania kolejnych, bardzo drogich urządzeń. I właśnie dlatego sądzę, że rynek zewnętrznych kart graficznych czeka świetlana przyszłość.