Aktualizacja: Polacy w końcu rozumieją, że to, co trzymają w dłoniach to smartfony
Monika Mikowska – autorka bloga jestem.mobi opublikowała raport „Marketing mobilny w Polsce". Został on przygotowany we współpracy z firmą TNS Polska. To już druga edycja tego raportu, który daje nam dokładny wgląd w sytuację na naszym mobilnym rynku. My wybraliśmy jego najciekawsze fragmenty.
Pełen raport dostępny jest na stronie jestem.mobi. W naszym tekście skupimy się przede wszystkim na danych na temat smartfonów i tabletów w Polsce.
Pierwsza ciekawa informacja pojawia się w przypadku penetracji smartfonów w Polsce w 2013 roku. Gdy zostali o to zapytani użytkownicy, to okazało się, że tylko 19 proc. z nich deklarowało posiadanie tego typu telefonu. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę parametry techniczne urządzeń (ekran dotykowy lub klawiatura QWERTY, system operacyjny oraz możliwość korzystania z Internetu i instalowania aplikacji), to okazuje się, że aż 33 proc. z nas miało smartfona w 2013 roku. Po raz kolejny okazuje się, że świadomość Polaków cały czas jest na dość niskim poziomie.
Pocieszające jest to, że jeszcze w 2012 roku aż 64 proc. osób nie wiedziało, że ma inteligentny telefon, a w 2013 roku odsetek ten zmniejszył się do 42 proc.
Najwięcej użytkowników smartfonów mieści się w przedziale od 16 do 21 roku życia. Wśród osób w tym wieku aż 59 proc. posiada smart telefon.
Im Polacy starsi, tym rzadziej korzystają z inteligentnych telefonów. Wśród osób w wieku 51-60 lat już tylko 13 proc. ma smartfona.
Nieco dziwić może penetracja smartfonów na podstawie deklaracji użytkowników, bowiem największa dysproporcja zachodzi właśnie u osób najmłodszych. Czyli to właśnie nastolatkowie są najmniej świadomi tego, z jakich urządzeń korzystają. Muszę przyznać, że ta informacja mocno mnie zaskoczyła.
A jak wygląda rynek smartfonów dzisiaj, na początku 2014 roku? Jest coraz lepiej. Już 44 proc. Polaków ma w posiadaniu inteligentny telefon. Odsetek ten urósł w przypadku każdej grupy wiekowej. Oczywiście najlepiej wypadają nastolatkowie, wśród których aż 74 proc. ma tego typu telefon. Nieco gorzej jest w przypadku osób w wieku 20-29 lat (70 proc.) oraz 30-39 lat (60 proc.). Najgorzej wypadają 60-latkowie i osoby starsze (tylko 9 proc.).
Cieszy to, że różnica między penetracją na podstawie parametrów technicznych, a deklaracji użytkowników wynosi już tylko 3 punkty proc. (41 proc wobec 44 proc.).
Mocno zaskoczyły nas dane na temat wykorzystywania telefonów. Okazuje się bowiem, że (przynajmniej w deklaracjach) aż 77 proc. użytkowników smartfonów używa ich do łączenia się z Internetem. Byłem święcie przekonany, że będzie ich zdecydowanie mniej. Nie chcę niczego wyrokować, ale podejrzewam, że połowa z tych osób łączy się z Siecią tylko przy użyciu Wi-Fi. Zresztą już dane na temat częstotliwości odwiedzania Internetu na smartfonie pokazują, że Polacy cały czas mogą w tej kwestii jeszcze wiele poprawić.
Tylko 26 proc. z nas korzysta z Internetu na telefonie kilka razy dziennie, a aż 16 proc. robi to rzadziej niż raz w tygodniu.
Jednocześnie tylko 46 proc. używa aplikacji mobilnych, a 14 proc. jest tym zainteresowana.
Dziwi spora liczba (40 proc.) osób, które nie korzystają i w przyszłości nie chcą korzystać z programów na telefony. Nie jestem w stanie określić, z czego to wynika. Podejrzewam, że częściowo z niewiedzy, a częściowo ze strachu… Tylko przed czym?
Jeszcze raz zachęcamy Was do sięgnięcia do raportu.
Dowiecie się z niego ile osób w Polsce robi zdjęcia telefonami komórkowymi, ile korzysta z bankowości mobilnej, komunikatorów czy też kodów QR.
Na koniec powiem Wam jedno – nie jestem zbyt dumny z tych danych. Potwierdza się, że mamy smartfony, ale wciąż nie wiemy, co tak naprawdę można z nimi zrobić i jakie dają nam możliwości.
Aktualizacja: Artykuł został opublikowany pod tytułem, który mógł wprowadzać w błąd. Informacja, która sugerowała, że 42 proc. użytkowników smartfonów, nie wie o tym, iż posiada właśnie takie urządzenia pochodziła z 2013 roku. Według danych sprzed dwóch tygodni wynika, iż odsetek ten zmniejszył się do poziomu 7 proc. Dziękujemy Monice Mikowskiej, za zwrócenie uwagi na błąd, który wkradł się do naszej interpretacji danych z raportu.