100 tys. smartfonów w półtorej minuty. Nawet Apple tyle nie sprzedaje
9 milionów nowych iPhone’ów sprzedał Apple w pierwsze trzy dni ich rynkowej dostępności, co jest światowym rekordem pod względem szybkości sprzedaży na rynku mobilnym. Kto wie jednak, czy ten rekord już nie został lub nie zostanie wkrótce pobity przez kogoś, o kim światowe media na razie wspominają jedynie od czasu do czasu.
Kilka godzin temu oficjalne konto chińskiej firmy Xiaomi na Twitterze tweetnęło co następuje:
100,000 Xiaomi MI3s are sold out in one minute and twenty-six seconds,and 3000 MITVs are sold out in one minute and fifty-eight seconds.
— Xiaomi (@XiaomiChina) October 15, 2013
- czyli przekładając na polski: 100 tys. smartfonów MI3 wyprzedało się w ciągu minuty i dwudziestu sześciu sekund;
- czyli tłumacząc w kontekście: 100 tys. to była cała pierwsza pula smartfonów Xiaomi MI3, która została udostępniona na macierzystym rynku chińskim i która wyprzedała się na pniu;
- czyli spekulując co by było, gdyby dostępnych było znacznie więcej smartfonów MI3, a tempo sprzedaży było równie imponujące: w ciągu godziny sprzedałoby się ich 3 mln, a w ciągu doby… 72 mln.
Ta ostatnia liczba jest oczywiście nierealna, choć w odpowiednio jasnym kontekście przedstawia, co to znaczy sprzedać 100 tys. smartfonów w ciąg niecałej półtorej minuty. Oczywiście Apple mógłby odpowiedzieć, że w ciągu minuty sprzedał się 1 mln smartfonów tłumacząc to na przykład liczbą pre-orderów, ale nie o to chodzi.
Chodzi o to, że przykład Xiaomi, która notabene w Chinach nazywana jest „chińskim Applem”, jeden z jej liderów (niestety nie pomnę nazwiska…) nazywany jest nowym Stevem Jobsem, a organizowane konferencje medialne na wskroś przypominają te organizowane przez amerykańską firmę, unaocznia trzy istotne fenomeny rynkowe:
- Chiny mają wręcz gigantyczny potencjał sprzedażowy, a Apple’a wciąż nie ma w ofercie największych lokalnych telekomów;
- na globalnym rynku następuje wielkie przesilenie: jedne marki padają (Nokia, HTC, BlackBerry), a inne wzrastają (LG, Xiaomi, ZTE, Huawei, Lenovo)
- jest wielkie zapotrzebowanie na „tanie” (ok - tańsze) smartfony z najwyższej półki.
Odnośnie tego ostatniego - właśnie taki jest Xiaomi MI3. Jest wyposażony w najlepszy na rynku układ Qualcomma Snapdragon 800 z czterordzeniowym procesorem o taktowaniu 2,3 GHz, 5-calowy ekran Full HD 16:9 od LG, 13-megapikselowy aparat z podwójną diodą LED od Sony, potężną baterię 3050 mAh, a kosztuje 327 dol. w wersji z 16 GB dyskiem oraz 408 dol. w wersji z 64 GB dyskiem flash.
Zapotrzebowanie na tańsze super-premium wyczuwa także Apple, chociaż sugerując się kolejnymi doniesieniami medialnymi spekulującymi o ograniczeniu produkcji iPhone’ów 5C, wydaje się, że Amerykanie po prostu przesadzili z ceną (o czym dobrze wiemy). Odblokowany iPhone 5C kosztuje bowiem 549 dol. netto, co w polskich warunkach będzie pewnie oznaczało cenę pomiędzy 2,5 a 3,5 tys. zł. Tymczasem super-premium Xiaomi MI3 to koszt nieco ponad 1 tys. zł. Różnica w cenie kolosalna.
To, co powoli udaje się markom chińskim, które potencjał do obniżania cen super-premium mają chyba największy na świecie, to to, że powoli niwelują aspekt marketingowy. Jeszcze do niedawna posiadanie smartfona chińskiej marki było powodem do wstydu. Dziś już tak nie jest. Z Lenovo K900 nie tylko nie wstydzę się paradować, ale także zauważam, że budzi ono naturalną ciekawość. Każdy, kto go ogląda, nie może się nadziwić temu, jak świetnie zaprojektowane to urządzenie i jak dobrze wygląda.
Dotychczas na coraz silniejszej pozycji chińskich marek traciły marki środka, czyli właśnie HTC, Nokia, BlackBerry, LG (które przy okazji miały inne problemy). Teraz, gdy Chińczycy coraz częściej potrafią zaoferować pięknie wyglądającego, technologicznego potwora, wydaje się, że tracić będą marki dotychczas uznawane za super-premium, czyli właśnie Apple i Samsung.
Skonfrontowany z doniesieniami o nie najlepszej sprzedaży Samsunga Galaxy S4 oraz iPhone’a 5C, wynik Xiaomi MI3 zdaje się to potwierdzać.