REKLAMA

Co się stanie z Twoimi plikami cyfrowymi, gdy umrzesz?

Era cyfrowej rozrywki, która na naszych oczach rozwija się w niesamowicie szybkim tempie przynosi wiele pytań natury etyczno-moralno-prawnej. Jednym z nich jest kwestia dziedziczenia posiadanych przez siebie plików muzycznych, filmowych oraz e-książek. Wbrew pozorom, to ważki temat, który musi być rozpatrywany w zupełnie innym kontekście aniżeli dziedziczenie dóbr materialnych.

Co się stanie z Twoimi plikami cyfrowymi, gdy umrzesz?
REKLAMA

Jeszcze całkiem niedawno wielkie tomiska encyklopedii, które zdobiły meblościanki w mieszkaniach i domach były często przedmiotem masy spadkowej. Sprawa była prosta - książki należały do kogoś konkretnego, a po jego śmierci prawo własności przechodziło na spadkobierców.

REKLAMA

Z plikami cyfrowymi jest inaczej. Wiele osób, które kupują dziś pliki mp3, e-książki, czy aplikacje od najpopularniejszych dostawców usług cyfrowej rozrywki w sieci w ogóle nie zastanawia się co stanie się z nimi po ich śmierci. To błąd, bo w trakcie naszego życia wielu z nas uzbiera zapewne imponujące kolekcje medialne warte niekiedy całkiem spore pieniądze. Ich realna wartość może być większa aniżeli w przeszłości opasłych tomisk bibliotek domowych.

Z plikami cyfrowymi problem jest jednak taki, że kwestia posiadania ich jest dyskusyjna. W większości przypadków otrzymujemy bowiem licencję na ich używanie a nie pliki na własność. Kwestia posiadania ich na własność nie wchodzi w grę. Co więcej, jeśli przyjrzeć się regulaminom usług Apple'a, Amazona, czy Google'a to zobaczymy, że prawo licencji nie może być transferowane na kogoś innego. Nie możemy na przykład sprezentować naszym dzieciom, czy przyjaciołom zakupiony album muzyczny w iTunesie, bo dysponujemy jedynie prawem do jego odsłuchu i to na określonej liczbie urządzeń, na dodatek wyprodukowanych jedynie przez firmę Apple (w przypadku urządzeń mobilnych).

Podobnie jest z zakupami cyfrowych treści na Amazonie, którego regulamin stanowi wyraźnie: "You do not acquire any ownership rights in the software or music content" (tłum. ang.: Nie nabywasz prawa własności oprogramowania oraz treści muzycznych). W polskiej wersji sklepu Google Play jest nieco bardziej enigmatycznie: Użytkownik przyjmuje do wiadomości, że Google i/lub strony trzecie są właścicielami wszelkich praw i tytułów do usługi Google Play i Produktów udostępnianych za jej pośrednictwem, w tym między innymi wszelkich stosownych Praw własności intelektualnej do Produktów, ale również to dość jednoznacznie. W żadnym z dużych serwisów sprzedających treści medialne nie znajdują się wyraźne zapisy dotyczące dziedziczenia plików.

Nieco jaśniej jest - o dziwo - w przypadku usług serwisów streamingowych, tj. Spotify, czy HBO Go. W ich przypadkach nie ma bowiem mowy o jakiejkolwiek własności. Korzystając z usług tych serwisów kupujemy abonamentowy, czasowy dostęp do cyfrowych dóbr. Możemy z nich korzystać, czyli odsłuchiwać czy oglądać na dowolnych urządzeniach, które autoryzowane są w usłudze, ale nie możemy swobodnie korzystać z plików (np. kopiować ich i przenosić na dysk twardy własnego komputera poza odznaczeniem danych utworów ). Jeśli przestajemy płacić (po naszej śmierci raczej przestaniemy…), to tracimy dostęp do usługi. Pytanie co się dzieje, jeśli umrzemy w drugim dniu przedpłaconego okresu… :)

REKLAMA

Ogólnie rzecz biorąc sprawa jest niezwykle skomplikowana na wielu płaszczyznach, bo żeby w ogóle rozpatrywać kwestię dziedziczenia dóbr cyfrowych należałoby rozpatrzyć także kwestię wirtualnych kont w danych usługach online. Czy po ich śmierci nasi spadkobiercy przejmują do nich prawa? Tu sprawa jest o tyle ciekawa, że nie tylko może chodzić o dostęp do konta Apple, gdzie znajdują się zakupione przez nas pliki o wartości powiedzmy kilku tysięcy złotych, ale także chociażby do popularnego konta w serwisie społecznościowym. Konto na Twitterze z kilku milionami obserwujących ma całkiem dużą wartość marketingową.

W tej, jak i wielu innych kwestiach dotyczących współczesnego świata internetu, prawo jest jednak daleko w tyle. Nie ma żadnych regulacji i nie zapowiada się, by w jakimś przewidywalnym czasie były. Zamiast jednak publicznych dywagacji nad kwestią prawną posiadania śladowych ilości marihuany przez pewną słynną polską piosenkarkę, chętnie posłuchałbym dyskusji na temat dziedziczenia dóbr cyfrowych. W końcu dotyczyć to będzie, lub już dotyczy znacznie większej liczby osób.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA