REKLAMA

Niech nikt nie mówi, że to nie problem - 8 razy więcej użytkowników Androida jest na Froyo niż na Ice Cream Sandwich

Abstrahując od tego, czy problem fragmentacji platformy Android jest nazbyt rozdmuchany, czy nie, to jednak kolejne publikacje danych na temat dystrybucji mobilnego systemu Google'a utwierdzają mnie w jednym istotnym przekonaniu - sposób, w jakim Android funkcjonuje na rynku spowalnia jego rozwój. Czy to nie szokujące, że najnowsza wersja Androida (4.0 wzwyż), którą Google prezentował w październiku, a kod źródłowy wydał 14 listopada ubiegłego roku jest w użyciu zaledwie niecałych 3% użytkowników?

Niech nikt nie mówi, że to nie problem – 8 razy więcej użytkowników Androida jest na Froyo niż na Ice Cream Sandwich
REKLAMA

Jeszcze bardziej szokujące jest to, że użytkowników z wersją systemu trzy generacje wstecz (Froyo), która wydana została - uwaga uwaga - w maju 2010 r., czyli prawie dwa lata temu (a dwa lata to przy niezwykle dynamicznie zmieniającym się rynku, to co najmniej dwie epoki), jest 8 razy więcej niż tych z najnowszym Androidem. Prawie 1/4 użytkowników Androida wciąż korzysta z urządzeń na systemie Froyo (Android 2.2). To tak jakby ćwierć użytkowników iPhone'a stanowili ci, którzy posiadają iPhone'a pierwszej generacji, który obsługiwany był przez Apple'a do wersji systemu iOS 3.1.3.

REKLAMA
android_distribution_april2012

Nie dotykając nawet podstawowych argumentów fragmentacyjnych, jak chociażby brak możliwości instalacji większości aplikacji na starych Androidach, jest inna kwestia, którą warto poruszyć. Coraz częściej mówi się, że za niedługo powinniśmy zobaczyć nową wersję Androida 5.0, nad którą Google ponoć intensywnie pracuje. Należy jednak zadać pytanie - po co? Skoro w ciągu 4 miesięcy od wydania Androida 4.0 pojawił się on na zaledwie 3% urządzeniach, to po co wydawać kolejną wersję w najbliższych 6 miesiącach? To jeszcze bardziej rozdrobni strukturę dystrybucji mobilnego systemu operacyjnego Google'a.

Trudno zazdrościć tej sytuacji Google'owi, który nie jest do końca jej winien. Aktualizacja do nowszych wersji systemu operacyjnego leży głównie w gestii producentów współpracujących z Google'em. Ci - co zrozumiałe w ujęciu biznesowym - zdecydowanie wolą skupiać swoją uwagę na opracowywaniu nowych urządzeń, aniżeli wspieraniu tych, które już zostały sprzedane. Co więcej, nawet gdy decydują się na aktualizację topowych modeli w użyciu, to z najnowszego systemu operacyjnego zostaje jedynie nazwa (patrz aktualizacja do ICS na Samsungu Galaxy SII).

REKLAMA

Ciężko również oczekiwać, aby cokolwiek zmieniło się zdecydowanie in plus w nadchodzących miesiącach. Co tu dużo mówić - takie rozdrobnienie dystrybucji Androida zdecydowanie nie sprzyja jego rozwojowi. Google będzie bowiem zmuszony do sztucznego hamowania rozwoju Androida, bo nie ma sensu wydawania kolejnej, zupełnie nowej wersji systemu, gdy na ostatniej pracuje zaledwie kilka procent urządzeń w obiegu.

To zdecydowanie szansa dla konkurencji, a przede wszystkim dla Microsoftu i jego Windows Phone'a.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA