REKLAMA

Microsoft też zbroi SkyDrive'a na przybycie Google Drive

24.04.2012 12.18
Microsoft też zbroi SkyDrive’a na przybycie Google Drive
REKLAMA
REKLAMA

Google Drive jeszcze się nie pojawił, a konkurenci już mocno szykują się i zbroją na jego przywitanie. Dropbox co rusz dodaje nowe funkcje i zwiększa promocje za polecanie usług, teraz przyszła kolej na SkyDrive od Microsoftu. SkyDrive w końcu otrzymał aplikację dla Windowsa i OS X, która upodabnia go do Dropboksa i bez zbędnych kombinacji pozwala na łatwe synchronizowanie plików z systemu z chmurą i innymi urządzeniami. Jednak przy okazji nowy SkyDrive zmniejsza pojemność dla nowych użytkowników – dostaną oni nie 25 gigabajtów, a jedynie 7. To i prosta, niekonfigurowalna aplikacja na systemy pokazuje, w którą stronę ma iść SkyDrive – masowej chmury, która jednak może zrażać bardziej świadomych i zaawansowanych użytkowników.

Dlaczego? SkyDrive na Windowsa, na którym z niego korzystam, to jedynie opcja synchronizacji jednego folderu SkyDrive i praktycznie zero opcji i ustawień. Wprawdzie to jeszcze zapewne wczesna wersja, wypuszczona w pośpiechu, by zdążyć przed premierą Google Drive, jednak czuję się rozczarowana. Poza tym SkyDrive zmniejszył swoją pojemność, bo podobno 99,4% użytkowników nie wykorzystuje więcej, niż 7 gigabajtów, jednak taki ruch może być negatywie odebrany przez obecnych użytkowników – po zalogowaniu się do wersji webowej dysku wita nas informacja, że zmniejszono pojemność, i aby wciąż mieć 25 gigabajtów trzeba uaktywnić jakąś opcję. Zastanawia mnie, co, jeśli nie zalogowałabym się do SkyDrive’a, tylko wciąż korzystała z aplikacji mobilnej i na przykład LiveMesh – czy “nie zwlekaj, przedłuż” zamieniłoby się w “zmniejszyliśmy pojemność Twojego dysku i nic nie możesz z tym zrobić”? Tego nie wiem i nie mam ochoty sprawdzać. Wprawdzie należę do tych 99,4% użytkowników SkyDrive’a, bo jako główną chmurę wykorzystuję Ubuntu One, ale nie wykluczam, że w przyszłości przejdę na SkyDrive. I nie podoba mi się myśl, że Microsoft chciał mi zrobić taką niespodziankę.

Pojemność SkyDrive można powiększyć płatnymi opcjami – 20 GB kosztuje 34 zł rocznie, 50 GB 85 zł rocznie, a 100 GB 169 zł na rok. Dużo, mało? 50 GB Dropboksa kosztuje 9,99 dolara miesięcznie lub 99,99 dolara rocznie, a 100 GB odpowiednio 19,99 i 199,99 dolara. Nie trudno więc policzyć, że jakby nie wyszło, to 50 GB Dropboksa zależnie od kursu kosztuje ponad 3 razy więcej, niż na SkyDrive, jednak Dropbox oferuje promocje, dzięki którym za różne polecenia można otrzymać kilkanaście gigabajtów, a użytkownicy urządzeń HTC dostaję za darmo 25 gigabajtów przestrzeni dyskowej. Z kolei Ubuntu One oferuje 20 dodatkowych gigabajtów za 2,99 dolara miesięcznie lub 29,99 dolara rocznie, czyli 100 gigabajtów kosztuje w nim najdrożej.

Chociaż cenowo na tle konkurencji Dropbox wypada pozytywnie, to jednak wciąż ma się czego obawiać: jeśli Google zaoferuje w Google Drive ceny za dodatkową przestrzeń takie same, jak oferuje w dotychczasowych usługach, to SkyDrive ma “pozamiatane”. 80 GB w Docsach to koszt 20 dolarów, czyli niecałe 70 złotych. 200 GB – 50 dolarów. Czyli za cenę 100 gigabajtów od Microsoftu Google oferuje 200. Nie wiadomo, czy tak faktycznie będzie, ale to wielce prawdopodobne – Google może udanie powalczyć o użytkowników właśnie niską ceną.

SkyDrive uaktualnił też aplikacje na iOS i Windows Phone’a, dzięki czemu z poziomu urządzeń mobilnych można w końcu zarządzać plikami. O aplikacji na Androida wciąż cisza, i to dziwi, bo przecież na platformie Google’a pojawiło się już kilka aplikacji od Microsoftu – chociażby Hotmail czy OneNote.

Dlaczego uważam, że SkyDrive ma być chmurą nie dla bardziej wymagających użytkowników, a prostą usługą przeznaczoną do przyzwyczajania użytkowników do usług chmurowych? SkyDrive nie oferuje możliwości wyboru folderów do synchronizacji na swoim rodzimym systemie, a sama chmura ma spore ograniczenia. Kaalus, deweloper, który stworzył świetną grę Survivalcraft na Windows Phone 7 postanowił wykorzystać chmurę jako platformę do udostępniania i dzielenia się mapami światów gry. Chociaż logiczne byłoby użycie w tym celu SkyDrive’a, skoro gra przeznaczona jest jedynie na telefony z systemem Microsoftu, to ten jednak zdecydował się na Dropboksa z jednego, prostego powodu: Dropbox nie ma ograniczeń odnośnie plików. Korzystając ze SkyDrive w aplikacjach deweloperzy muszą ograniczyć się do konkretnych formatów plików, które obsługuje Windows Phone 7, więc mapy byłyby naruszeniem zasad. Więcej o tym tutaj i tutaj.

To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że SkyDrive ma być jak najprostszy tak, żeby użytkownicy nie pogubili się w nim i używali do codziennych czynności i pozbawionego wysiłku zastanawiania się nad tym, jak to działa, dostępu do swoich zdjęć czy dokumentów. Wszystko inne schodzi na dalszy plan.

Mnie, jako użytkownika bardziej wymagającego, to zraża, bo swojej chmury używam do synchronizowania katalogów rozrzuconych po całym systemie, z przeróżnymi plikami o dziwnych formatach. Jednak widzę, że Microsoft ma całkiem sensowny i konkretny plan przekonania do chmury osoby, które o chmurze nie mają pojęcia. I to się może udać wraz możliwą popularyzacją Windowsa 8 i, kto wie, Windows Phone’a.

Jednak i tak wszyscy czekamy na Google Drive. SkyDrive się zbroi, jednak na razie nie prezentuje nic specjalnie ciekawego i wciąż jest raczej obietnicą przyszłego sukcesu. A tymczasem Google zwiększa z zaskoczenia darmową pojemność Google Docs z 1 do 5 gigabajtów… I to może być znak, że “przyjdzie Google i pozamiata”. Może już dziś.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA