Masakra offline
W ciągu ostatniej dekady przychody reklamowe gazet zmniejszyły się o dwie trzecie i są teraz na poziomie z 1950 r. Winny? Oczywiście Internet.
Spójrzcie na wykres, na którym profesor Mark J. Perry z University of Michigan przedstawił wysokość przychodów reklamowych amerykańskich gazet w latach 1950-2010. Po roku 2000 rozpoczyna się urwisko, u podstawy którego nie ma poduszek i miękkiego lądowania. Gazety w USA padać jak muchy zaczęły już pięć – sześć lat temu. Bilans był bezlitosny. Z rynku zniknęły zupełnie (lub przeniosły się do sieci) szacowne tytuły jak choćby wydawany od 1863 r. (do 2009 r.) „Seattle Post Intelligencer”. Wydawców nie było stać na dalsze wydawanie newsów na papierze, w sytuacji kiedy główne źródło ich finansowania, czyli reklamy i ogłoszenia drobne przeniosły się do sieci. Tak, to Craigslist i jego klony oraz Google wykończyły wielu przedstawicieli starych mediów. Także serwisy społecznościowe, które rozsiały po sieci przyciski „Like” i im podobne, coraz skuteczniej zbierają informację o tym, co lubimy i jaki produkt warto nam spróbować wcisnąć. To nieosiągalne w przypadku papierowych gazet, przynajmniej nie na masową skalę.
Załamanie się przychodów reklamowych gazet jest spektakularne. Większość spadku dokonała się w drugiej połowie ostatniej dekady. Jeszcze w 2007 r. przychody reklamowe gazet wyniosły 46 mld dol. W 2011 r. – już tylko 21 mld. To wciąż niezłe pieniądze.
Przychody z reklam drukowanych na martwych drzewach, choć dwie trzecie mniejsze niż dekadę wcześniej, mają jednak kolosalne znaczenie – także dla branży internetowej, która garściami czerpie treści ze starych mediów. Bez unikalnych tematów, wyciąganych zwykle przez gazety i tygodniki, w portalach i TV królują przeklejki z agencji informacyjnych. Jakoś nie mogę powstrzymać się w tym miejscu przed skojarzeniem z NaTemat.pl Tomasza Lisa, który zapowiadał unikalne treści, a skończyło się na parówkach i nudnej zawartości tworzonej amatorsko (ich własny zespół) lub od niechcenia, przez celebrytów, którzy nie mają wiele do powiedzenia. Jest nudnawo, bo zawartość produkowana za darmo lub za grosze, po prostu zawsze jest nudna. Wystarczy spojrzeć na jakikolwiek serwis dziennikarstwa obywatelskiego. Ktoś z autorów-amatorów może pomasuje sobie ego publikując artykuł, ale dobrego ekskluzywnego newsa raczej nie uświadczymy. Także u Lisa, którego serwis jak na razie po prostu przetwarza informacyjną papkę dostępną gdzie indziej.
I tu wracamy do wspomnianych 20 mld dol. W interesie branży internetowej jest, by ta suma nie spadła do zera. Istnienie gazet, które dostarczają dobrą zawartość, analizy, czy rozpoznawalne nazwiska publicystów i komentatorów, jest tańsze niż budowanie własnych redakcji. Konieczność wyprodukowania samemu oryginalnych newsów, które pozwolą odróżnić się od konkurencji oznacza konieczność zatrudnienia reporterów, którzy są będą znacznie drożsi od przetwarzaczy informacji nie odrywających się od ekranu komputera.