Facebook chce wejść na giełdę, a nie daje sobie rady z własnym bałaganem
Ticker na Facebooku to panel pokazujący na żywo aktywności. Od samego początku budzi wiele kontrowersji. Niektórzy użytkownicy pokochali go, inni znienawidzili, ponieważ eksponuje znajomym praktycznie każdy klik. Niedługo Ticker dostanie opcję ukrywania, podobno po to, by dać użytkownikowi możliwość dopasowania wyglądu do rozmiaru i rozdzielczości ekranu. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że Ticker pokazuje doskonale, jak rozwija się Facebook - chaotycznie, na szybko i nieperspektywicznie. Bo użytkownicy mają dostać możliwość chowania Tickera, ale... nie wszyscy nawet go mają. Niektórzy mieli, potem zniknął, niektórzy w ogóle go nie dostali. Cały Facebook.
Może to tylko drobnostka, ale na dłuższą metę jeśli przyjrzeć się Facebookowi i temu, jak wygląda dla różnych użytkowników, to widać, że Facebook po prostu dla różnych osób jest różny. Opcja chowania Tickera podobno jest odpowiedzią na zapotrzebowanie użytkowników i ma to sens - wielu z nich pozbywa się usługi różnymi sposobami. Jednak, w obliczu zbliżającego się wniesienia dokumentów na IPO i chęci wyjścia na giełdę Facebook powinien zabrać się za porządku ujednolicić interfejs i sprawiać chociaż wrażenie, że ma panowanie nad całym tym bałaganem.
Niby Ticker to nic wielkiego - ot, aktualizowany na bieżąco strumień tego, co znajomi lubią, komentują, używają, słuchają, czytają... No właśnie. To nie jest nic wielkiego. To tak naprawdę duża sprawa i sens istnienia usług korzystających z open-graphu, który umożliwia przekazywanie w czasie rzeczywistym informacji na Tickera. Bez niego informacje na przykład o tym, co słuchamy na Spotify nie mają tak dużego znaczenia i ograniczają się do wyświetlania w boksie na Osi Czasu. A przecież dzięki Tickerowi mają skłaniać innych do używania konkretnej aplikacji, wspólnego słuchania muzyki i tym podobne.
Danie użytkownikom możliwości ukrywania Tickera to jak przyznanie się, że coś nie gra w pomyśle aplikacji open-graph i “frictionless sharing” (czyli dzieleniu się informacjami bez zbędnych klików i aktywności). Zresztą od prezentacji open-graph minęło sporo czasu zanim pojawiły się aplikacji realnie korzystające z jego funkcji, i na razie i tak jest ich niewiele. Nie wiadomo, z czego wynika taka zwłoka. Facebook powoli najpierw wprowadzał Tickera jako przygotowanie i stworzenie gruntu pod “frictionless sharing”.
Wydawało się, że lada chwila wszyscy użytkownicy otrzymają Tickera, i w teorii tak jest. W praktyce na przykład u nas w Polsce na części kont Ticker działa, na części nie. Czasem zależne jest to od przeglądarki, jednak widać, że nie od lokalizacji - na polskich adresach IP i kontach ustawionych na język polski usługa jest albo jej nie ma. Ciężko znaleźć zależność. Również nie ma znaczenia data utworzenia konta, bo niektóre nowe profile też nie posiadają Tickera, niektóre tak.
Informacja o wprowadzeniu możliwości ukrywania Tickera jest więc trochę dziwna. Zamiast zadbać o to, by wszyscy facebookowicze mieli takie same doświadczenia z korzystania z Facebooka serwis wprowadza jeszcze więcej opcji, które czasem są, a czasem ich nie ma.
To, że wprowadzanie zmian na 800 milionach kont jest skomplikowane da się zrozumieć. Taki proces może potrwać i pewnie dlatego wprowadzenie Osi Czasu, Timeline’u, jest stopniowo wymuszane na kolejnych grupach użytkowników, a nie jednocześnie na wszystkich. Jednak od pierwszego uruchomienia Tickera minęło już prawie pół roku, a usługa jest wciąż jakby w fazie testów, chociaż na jej podstawie buduje się kolejne usługi...
No ale takimi rzeczami mało kto się przejmuje, bo przecież Facebook podobno rychle ma wejśc na giełdę, poznamy przy tym szczegółowe dane, sieci społecznościowe są przecież świetlaną przyszłością a Facebook “przyszedł tu, by zostać”. Szkoda, że nie potrafi zapanować przy tym nad własnym podwórkiem i pokazać, że realizuje z determinacją dalekosiężny, sensowny plan. Tego na razie nie widać, a jedynie słychać.