Bo liczy się prostota - Google chce do biznesu, biznes chce do Google
Przeciętnemu użytkownikowi Google kojarzy się z wyszukiwarką, Gmailem i mobilnym systemem operacyjnym – Androidem, przy czym żaden z tych elementów nie nasuwa natychmiastowo skojarzenia z biznesem, niezależnie od tego czy z małym czy z dużym. Ot, po prostu kilka niezwykle popularnych na całym świecie usług i rozwiązań dla klientów indywidualnych, a firmami niech zajmuje się Microsoft, IBM czy RIM. Jak do tej pory nie było raczej większych podstaw, aby sądzić inaczej – Google oferowało wprawdzie biznesowy zestaw Google Apps, jednak w porównaniu do usług np. MS, korzystała z nich garstka osób. Oczywiście ciężko nazwać kilka milionów klientów (nieco ponad 4 miliony firm) złym wynikiem, jednak w porównaniu do kilkuset milionów użytkowników pakietu Office, wynik ten nie jest zbyt imponujący. Wiele wskazuje jednak na to, że walka o naprawdę dużych klientów ze strony Google dopiero się zaczyna.
Wprawdzie szanse na to, że Google Apps dla biznesu stanie się realną (pod względem ilości użytkowników) konkurencją dla oferty Microsoftu są w najbliższym czasie raczej niezbyt wielkie, ale kolejne usprawnienia i ułatwienia w samych usługach, wdrożenia w coraz większych instytucjach oraz pozytywne opinie dotychczasowych klientów mogą stopniowo odmienić obraz pola bitwy.
Do niedawna Google Apps nie były traktowane jako narzędzie mogące znaleźć zastosowanie w większych korporacjach i ze względu na prostotę obsługi oraz niską cenę, przy jednoczesnym ograniczeniu niektórych możliwości w stosunku do stacjonarnego czy internetowego wydania Office (365), korzystały z niego głównie firmy małe lub średnie. Nie tak dawno temu pojawiać zaczęły się doniesienia, które jeśli okażą się ostatecznie prawdą, będą gigantycznym sukcesem, który wprawdzie nie zmieni natychmiast proporcji pomiędzy rozwiązaniami MS a Google, ale zapewnią coś w chwili obecne o wiele istotniejszego – reklamę i potwierdzenie użyteczności nawet w największych przedsiębiorstwach.
Jeszcze w listopadzie do sieci dostały się informacje na temat planów wdrożenia Google Apps w jednej z największych korporacji na świecie - General Motors, gdzie rozwiązania giganta z Mountain View miałyby obsługiwać nie 100, nie 1000 i nawet nie 10 000 pracowników, a ponad 100 000. Co miałoby być powodem zmiany dotychczasowego „klasycznego” rozwiązania zapewnianego przez IBM? Jako główną motywację podawano m.in. poszukiwanie nowych rozwiązań, z infrastrukturą opartą przede wszystkim na tzw. „chmurze”. Dlaczego ostatecznie rozwiązanie to ostatecznie zwyciężyło nad ofertą Microsoftu i jego Office 365, tego niestety dokładnie nie powiedziano, ale inne przypadki z niezbyt odległej przyszłości zdają się dostarczać doskonałych odpowiedzi.
Jednej z najlepszych udziela nam Uniwersytet w Berkley, który w dość szczegółowy sposób porównał oba rozwiązania, ich przydatność do swoich zastosowań i wydał ostatecznie dość szokujący wynik. Choć w wielu najważniejszych aspektach wygrało (mniej lub bardziej wyraźnie) Office (lub Office 365), ostatecznie zwycięstwo przyznane zostało… Google Apps dla biznesu. Okazało się, że w tym przypadku niezwykle zaawansowana obsługa kalendarza czy nacisk na kwestie bezpieczeństwa nie był w stanie przysłonić wygody obsługi, uniwersalności całego rozwiązania (wliczając w to rozbudowaną obsługę praktycznie wszystkich platform mobilnych) oraz licznych pomniejszych zalet, specyficznych w tym przypadku dla głównego zainteresowanego.
Kolejnym problemem Microsoft Office 365 może być jego stosunkowa „świeżość”. Podczas gdy w kategorii rozwiązań standardowych króluje Office, jego wersja „online” wystartowała zaledwie kilka miesięcy temu, nie zdobywając jeszcze zbyt wielkiej popularności (choć dzięki powiązaniu z jej stacjonarną odmianą ma na to wielkie szanse). W tym samym czasie Google chwali się już całkiem pokaźną listą różnej wielkości firm korzystających z jego rozwiązania i nie ma w tym nic dziwnego – udostępnia je przecież przynajmniej od 3 lat.
Warto przy tym pamiętać, że twórcy Androida nie stoją w miejscu i korporacyjny projekt jest rozwijany regularnie, a do możliwości dodawane są kolejne niezwykle istotne funkcje, takie jak np. wprowadzona ostatnio opcja centralnego zarządzania wieloma urządzeniami, na poziomie do tej pory niedostępnym w przypadku tego rozwiązania. I po raz kolejny - obsługiwane są praktycznie wszystkie liczące się dziś platformy.
Bez dwóch zdań – pod wieloma względami (jak chociażby zgodność z dokumentami Office czy obsługa rozbudowanego kalendarza), produkt Microsoftu bije na głowę ofertę Google i ciężko nawet o tym szczególnie dyskutować – w wielu przypadkach jest po prostu lepszy i kropka. Pytanie tylko, na ile niezbędna jest mnogość funkcji, a na ile prostota w ich obsłudze, gdzie z kolei o wiele lepiej prezentuje się drugi z graczy, który pomimo dość mozolnego startu w kategorii biznesowej, zdaje się z miesiąca na miesiąc radzić sobie w niej coraz lepiej.