Telefon biznesowy, czyli… właściwie jaki?
Ekran dotykowy (oczywiście oporowy) obsługiwany rysikiem albo pełna klawiatura QWERTY. Skomplikowane, mało intuicyjne menu, ale za to kryjące niemal nieograniczone możliwości. Najnowsze zdobycze technologii zamknięte w niewielkiej obudowie, prestiżowy wygląd i w końcu „prestiżowa” cena. Taki właśnie obraz „telefonu biznesowego” funkcjonował do niedawna w masowej świadomości, kiedy to podział pomiędzy „telefonami dla ludu” a „telefonami dla kadry kierowniczej” był oczywisty, wyraźny i niósł ze sobą jakąkolwiek informację na temat urządzenia. Czasy jednak zmieniły się na tyle, że zdecydowanie warto zastanowić się co najmniej kilka razy, zanim użyjemy tego sformułowania w odniesieniu do jakiegokolwiek telefonu, smartfonu czy nawet tabletu.
Oczywiście, mogą istnieć pewne przesłanki, nakazujące nam określić telefon jako „biznesowy”. Jeśli jednak przyjrzymy się im bliżej, ostatecznie praktycznie każdy z oferowanych obecnie na rynku smartfonów doskonale nadaje się do wykonywania powierzonych mu zdań, niezależnie od wielkości firmy, w której ma zostać zastosowany.
W „zamierzchłych czasach” było co najmniej kilka wyznaczników funkcjonalności danego urządzenia, aby można było uznać je za prawdziwe narzędzie pracy. Przede wszystkim musiało zapewniać szybką łączność ze światem (poczta email, przeglądarka), niezależnie od miejsca, w którym się znajdowaliśmy oraz do zasobów firmowych. Problem z wyróżnieniem dziś kogokolwiek , zaczyna się w chwili, kiedy uświadomimy sobie, że praktycznie wszystkie cztery wiodące (lub mające „wieść”) systemy operacyjne, niemal równie dobrze radzą sobie z tym zadaniem. Niezależnie od tego, czy kupimy telefon z Windows Phone, BlackBerry, iOS czy Androidem, po krótkiej konfiguracji będziemy mieć dostęp do naszej korporacyjnej poczty, kalendarza oraz globalnej książki adresowej, nie wspominając już o szybkiej transmisji danych, która od dłuższego czasu jest standardem w większości (nie tylko najdroższych) urządzeń.
„Dostęp do zasobów firmowych” jest dodatkowo określeniem niesamowicie ogólnym. Niektórzy w większych korporacjach wymagają od telefonu bezpiecznego dostępu do określonych informacji, synchronizacji dosłownie wszystkie z firmowym serwerem Exchange czy Lotus, podczas gdy ogromna część nawet nieco mniejszych firm w zupełności zadowoli się szybkim dostępem do poczty. I w ich przypadku „telefonem biznesowym” jest… praktycznie 90% dostępnych na rynku telefonów, a mimo wszystko nie są tak przecież opisywane w recenzjach, reklamach i informacjach prasowych.
Wśród istotnych czynników znajdował się również czas pracy na baterii – w końcu poważny biznesmen nie miał (teoretycznie) czasu na wyczekiwanie przy ładowarce kilka razy w ciągu dnia a nie mógł sobie też pozwolić na rozładowanie telefonu w trakcie najważniejszej rozmowy. Najwyraźniej jednak nie było to żadnym argumentem dla producentów, którzy w przypadku smartfonów stawiają sobie w większości 1-1,5 dnia przy średnio intensywnej pracy za rewelacyjny rezultat. Oczywiście, niektóre telefony wytrzymają kilka godzin krócej lub kilka dłużej, niektóre mają mniejsze lub większe baterie, ale koniec końców i tak mamy niewielkie szanse na odnalezienie telefonu, który będzie „trzymał” na pojedynczym ładowaniu dłużej niż od rana do wieczora.
Jakość wykonania i wygląd? Nie oszukujmy się – producenci, nawet w przypadku modeli nie pochodzących z najwyższej półki nie muszą koniecznie wciskać nam „tandety”, a nie od dziś wiemy, że za jakość trzeba po prostu płacić – niezależnie od tego, czy jesteśmy biznesmenami czy studentami. Wygląd? Który z producentów nie stara się obecnie uatrakcyjnić swojego telefonu, tu i tam dodając „posrebrzane” ramki czy efektownie wyglądające, błyszczące powierzchnie? Telefon, niezależnie od swojej ceny pełni obecnie rolę „dodatku” do naszego codziennego stroju i ich twórcy doskonale wiedzą, że nie kupimy czegoś, co nie wygląda elegancko lub wyjątkowo. Poza tym, czy można określić telefon jako biznesowy wyłącznie na podstawie jego wyglądu?
Klawiatura QWERTY? Nie każdy pracownik musi koniecznie odpisywać na 1000 maili dziennie, ani sporządzać raportów z poziomu telefonu. Duży ekran? Również nie każdy poza biurem przegląda wszystkie służbowe PDFy czy inne dokumenty. Dobry aparat jest zbędny? Niektórzy codziennie muszą wykonać kilka-kilkadzisiąt zdjęć różnych dokumentów i ucieszy ich każdy dodatkowy piksel, AutoFocus lub lampa błyskowa. Nie da się już wyróżnić konkretnych cech telefonu „niezbędnych do biznesu”, zwłaszcza w momencie, kiedy większość z nich jest naprawdę bliźniaczo podobna, a potrzeby biznesu – cóż – są raczej zróżnicowane.
Pozostaje nam więc… cena. Jeśli jednak kierowalibyśmy się tym kryterium, praktycznie wszystkie nowe smartfony pojawiające się na rynku powinny otrzymać adnotację „Dedykowany dla biznesu”. Okolice 2200-2700zł są przecież dla sporej części z nas kwotą niewyobrażalną, jeśli chodzi o wydatek na tego typu urządzenie. Czy w analogicznym przypadku, drogie samochody (niezależnie od parametrów) są wyłącznie „samochodami biznesowymi”? Nie, są samochodami „dla bogatych”, albo dla pasjonatów, którzy pół życia odkładali na nowy tak. Tak samo wygląda sytuacja w przypadku telefonów komórkowych – cena nie determinuje praktycznie niczego istotnego dla „profesjonalności” urządzenia.
Nie zapominajmy przy tym, że biznes, i to biznes prawdziwy, jest prawdopodobnie najwolniejszy, jeśli chodzi o przyjmowanie w swoje szeregi masowo nowych urządzeń. Pojawienie się na rynku telefonu określanego jako „biznesowy” nie sprawi, że dział IT natychmiast zamówi pełną ciężarówkę nowych smartfonów i rozda je pracownikom. Przeglądając technologiczne wyposażenie wielu firm moglibyśmy się dość łatwo zdziwić, jakie „niebiznesowe” telefony dominują w tym zestawieniu.
Kto z „branży” mógłby sobie pozwolić na zmianę telefonu z dnia na dzień? Wspominane wcześniej mniejsze firmy i „samotni wojownicy”, jednak w większości tych przypadków, do standardowej pracy (pobieranie emaili, przeglądanie internetu, edycja dokumentów, dostęp do wybranych aplikacji, nawigacja, synchronizacja kontaktów, kalendarza, etc) nadałby się praktycznie każdy telefon.
Producenci zostali w pewnym momencie po prostu zmuszeni do zaoferowania nam „wszystkiego w jednym”, niezależnie czy chcielibyśmy telefon stosować do rozrywki czy do poważnych interesów. Potwierdza to tylko coraz widoczniejszy na całym świecie trend pt.: „przynieś swój telefon do pracy”. Skoro bowiem większość telefonów, kupowanych prywatnie przez pracowników, ma funkcje pozwalające na wygodne „połączenie” z biurem, dlaczego dział IT musi na siłę wyposażać ich w (potencjalnie) nowe i nieznane urządzenia, ponosząc przy tym dodatkowe koszty?
Pogódźmy się z tym – idea „telefonu biznesowego” umarła już jakiś czas temu i prawdopodobnie (z wyjątkiem naprawdę specjalistycznych przeznaczeń) nie ożyje już nigdy. Telefony (a zwłaszcza smartfony) stały się już na tyle uniwersalne, że bez wyraźnej pomocy producenta, który dopisze w specyfikacji swoją wymarzoną grupę docelową, praktycznie nie jesteśmy w stanie odpowiednio zaszufladkować konkretnych modeli.
Źródło zdjęcia: zincresearch