Po co nam MacBook Air 15"?
Spekulacje o nowej linii MacBooków Pro nie są niczym nowym i prawdopodobnie działają na zasadzie zbliżonej do plotek o nowych wersjach iPhone – niektóre rzeczy są przecież na tyle prawdopodobne, że systematycznie powtarzane w końcu muszą się sprawdzić (a wtedy będzie można powiedzieć „a nie mówiliśmy?”). Nie ma co do tego większych wątpliwości – wyraźne zmniejszenie grubości jest laptopom nie tyle niezbędne, co stanowi naturalną drogę ewolucji tego typu urządzeń, które w pewnym momencie, bez zbyt daleko idących kompromisów, będą w stanie stać się jeszcze bardziej mobilne niż obecnie. Na razie na rynku dostępne są przede wszystkim tego typu komputery z ekranami o przekątnej 13” lub mniej, ale jeśli potwierdzą się najnowsze informacje, już w pierwszym kwartale przyszłego roku może się zrobić o wiele ciekawiej.
Do gry o większe ultrabooki ma wtedy wkroczyć Apple, które jako pierwsze dało inspirację pozostałym producentom, zapowiadającym w najbliższym czasie niemal dosłownie zasypanie rynku urządzeniami na pierwszy rzut oka mocno przypominającymi MacBooka Air. W czasie, gdy jednak inni będą starali się zawalczyć o rynek w większości zdominowany już przez komputer Apple, ten spróbuje czegoś jeszcze innego – powiększenia matryc w Air do rozmiarów, pozwalających na rozpatrywanie ich w kontekście nie tylko komputera ultra-przenośnego, ale również pełnoprawnego zastępstwa dla komputera domowego.
11 cali czy 13 cali, to wciąż dla wielu z nas zbyt mało, aby myśleć o komfortowej pracy, w sytuacji, gdy możemy bez większych problemów „rozłożyć” nasz sprzęt wygodnie na biurku. Z drugiej strony, 14 lub 15 cali oznacza, że urządzenie będzie prawdopodobnie w mniejszym lub większym stopniu grube i ciężkie. Pozostaje nam więc opcja małego laptopa, który pełni rolę jedynie „komputera przenośnego” lub w domu/biurze wymaga podłączenia do stacji dokującej albo targanie ze sobą niezbyt mobilnego sprzętu, o wiele za to wygodniejszego w codziennej pracy.
W chwili obecnej portfolio laptopów Apple o przekątnej od 13 do 15 cali prezentuje się następująco – Air 13 o masie 1,35kg, Pro 13” o masie 2,04kg oraz Pro 15, w przypadku którego musimy już pogodzić się z ciężarem 2,54kg. Różnica wagowa pomiędzy dwoma odpowiadającymi sobie wielkością ekranów modelami z serii Pro i Air wynosi więc niecałe 0,70kg – niemal 35%. Różnica w grubości jest jeszcze wyraźniejsza – 2,4 cm (Pro) w porównaniu do 0,3 cm (w najcieńszym punkcie) i 1,7 cm (w najgrubszym). Oczywiście wymiary takie jak długość czy szerokość, a więc stanowiące przynajmniej częściowo o mobilności, nie mogłyby ulec większym zmianom, ale o ile bardziej wolelibyśmy przenosić ze sobą w torbie prawdziwego 15-calowego Pro, ważącego nieco ponad 1,5kg, albo i nawet mniej, mającego przy okazji grubość niezbyt obszernego zeszytu?
Z czego należy zrezygnować? Oczywiście z czytnika CD/DVD, z którego korzysta już coraz mniej osób (postarajcie się sobie przypomnieć, kiedy używaliście go ostatni raz) oraz z dysku twardego, który zastąpiony zostałby przez SSD (podobnie jak w poprzednich modelach z serii Air). Pułapki? Dyski SSD, choć szybsze, wydajniejsze, mniejsze i mniej podatne na uszkodzenia mechaniczne, są w dalszym ciągu wyraźnie droższe od swoich klasycznych konkurentów i nie są w stanie dorównać im pojemnością. W polskim sklepie Apple, najtańsza wersja MacBooka Pro, wyceniona została na 5229zł, za które w standardzie otrzymujemy dysk 500GB, podczas gdy decydując się na zakup dysku SDD o takiej samej (512GB) pojemności, musimy dopłacić… 4800zł – praktycznie tyle co za podstawową wersję całego komputera.
W tym momencie trzeba przyznać jedno – prawdopodobnie nawet Apple nie uda się spopularyzować swoich produktów w aż tak gigantycznej cenie. MacBook Air zawojował rynek w dużej mierze dzięki swojej cenie – obecnie mocne wersje z procesorami i5 czy i7 można nawet kupić w cenie porównywalnej lub niższej niż urządzenia z serii Pro. I tu prawdopodobnie tkwi siła ich sukcesu – jako jedne z pierwszych komputerów tego typu, nie kosztowały one wielokrotności ceny innych urządzeń z najwyższej półki (choć o standardowej grubości) tego samego producenta. Ten problem mają obecnie ultrabooki – pomimo tego, że nie kosztują już 2000 dol., w dalszym stopniu wydają się być zbyt drogie w stosunku do oczekiwań klientów, czy nawet samego Intela, będącego jednym z głównych motorów napędowych „nowego nurtu”. MacBook Air 15 za 3000$? To się może po prostu nie przyjąć.
Jeśli jednak ceny nowych Air okażą się podobne lub niewiele wyższe od klasycznych Pro, zamieszanie na rynku może być o wiele większe i inni producenci, walczący uparcie o rynek urządzeń „ultramobilnych”, będą musieli po pewnym czasie znowu zmienić kierunek i z 11” oraz 13” nagle „przerzucić się” na 15”. Czy powtórzy się sytuacja (przynajmniej obecna) z rynku tabletów lub smartfonów, gdzie Apple teoretycznie zrobiło coś słabszego od konkurencji, a jednak po niezbyt długim czasie widzieliśmy, że wszyscy uznali to za doskonały pomysł? Oczywiście Apple nie jest światowym liderem pod względem sprzedaży PC i wyznaczać mu trendy jest przez to dość trudno, ale czy nie tak samo było w przypadku tych dwóch rynków, których nie wyobrażamy już sobie bez jego produktów?
Konkurencja wprawdzie nie śpi, ale trzeba przyznać, że na razie jej działania wyglądają dość mizernie. Lenovo, które prawdopodobnie jako jedyne przebiło się przez magiczną barierę 13” ultrabooków i zapowiedziało model U400, nie zaprezentowało tak naprawdę nic nowego. Urządzenie jest (jak na ultrabooka) stanowczo zbyt grube (ponad 2 cm) i ma masę równą 2 kg. Troszkę zbytnio przypomina to nowego Pro, czy nawet T400s tej samej firmy, który przecież trafił na rynek w… czerwcu 2009 roku. Czas na małe przetasowanie w kategorii laptopów powyżej 13”, tylko dlaczego musimy czekać, aż to właśnie Apple coś z tym zrobi?