Tomasz Zielonka: Nie przyzwyczajaj się do Internetu, za miesiąc może go już nie być
Zapraszam do przeczytania wpisu gościnnego Tomasza Zielonki.
Niektórzy twierdzą, że Internet to ?to, na czym działa Facebook?. Ci bardziej świadomi użytkownicy wiedzą jednak, że nie tylko nie jest to prawda, ale nawet sam Internet działa ?na czymś innym?. Tym czymś jest protokół IP (Internet Protocol), aktualnie używany w wersji 4. I protokół ten przestanie działać za miesiąc. A nowego nie ma.
A właściwie jest już opracowany - w wersji 6 - ale nie jesteśmy w stanie go użyć. Zacznijmy jednak od początku. Kiedy powstawał Internet, a było to w latach 70-tych ubiegłego wieku, jego przeznaczenie wydawało się niszowe - armia, uczelnie, kilka wielkich firm. Dziwacy. Nikt nie brał nawet pod uwagę, że za kilkadziesiąt lat dla każdego nastolatka pierwszą czynnością po powrocie z imprezy nad ranem będzie wrzucenie paru fotek na Facebooka i opisanie bieżącego stanu świadomości na Twitterze (a to wszystko Internet).
Dziś wszystkie urządzenia, które podłączasz do globalnej sieci, łączą się z innymi przez protokół IP w wersji 4 (IPv4), który każdemu podłączonemu urządzeniu nadaje 32-bitowy numer. Możliwe jest zatem podłączenie bezpośrednio do sieci 4 294 967 296 urządzeń. Dużo? Śmiesznie mało. Mniej niż ludzi. Pewnie, że jest bardzo dużo miejsc na naszej planecie, które nie słyszały i jeszcze długo nie usłyszą o Internecie. Jednak są też takie, w których na jedną osobę nie przypada więcej niż jeden globalny adres IP - pomyślcie sami o wszystkich komputerach, laptopach, smartphonach, telewizorach, konsolach, itd. których używacie - wiele z nich wymaga adresu globalnego. Dodajcie do tego serwery internetowe, drukarki sieciowe, routery... Widzicie problem?
Naukowcy z IETF (Internet Engineering Task Force) również go dostrzegli i to już w szesnaście lat temu - wtedy pojawiły się pierwsze pomysły stworzenia nowego protokołu - w wersji 6. Jest 128-bitowy, co oznacza, że możemy wpiąć w sieć i unikalnie zaadresować 340 282 366 920 938 463 463 374 607 431 768 211 456 urządzeń (czyli trochę więcej, niż w IPv4). Ostatecznie został on upubliczniony w roku 1998. Dziś jest on powszechnie implementowany w komputerach i serwerach na całym świecie, jednak... nie jest używany. Jest raczej ciekawostką. A przed nami jeszcze długa droga.
Słowo - klucz: koszty. Przejście na nowy protokół (pomimo tego, że jest wspierany przez większość systemów) to niewyobrażalne koszty. Wystarczy pomnożyć sobie w wyobraźni obecny rozmiar sieci przez różnorodność pracujących w niej urządzeń, a otrzymamy wstępny pogląd na koszty tych zmian. Jeśli to za trudne, wyobraźmy sobie miliony administratorów sieci i programistów stron internetowych, którzy dostosowują serwery do obsługi nowych połączeń, aplikacje do ich rozróżniania, a bazy danych do zapisywania nowych, dłuższych adresów... Okres przejściowy jest koniecznością, jednak przy obecnej skali zjawiska, wydaje się logicznym liczyć go w latach. A tyle czasu nie mamy. Wg obecnych szacunków pula adresów w IPv4 skończy się za... 26 dni. Powstały już nawet widgety na blogi (http://inetcore.com/project/ipv4ec/index_en.html), aplikacje na iPhone?a i Androida czy dodatki do iGoogle (http://ipv6.he.net/statistics/), które odliczają czas do ?The X-day?, czyli końca Internetu, jakim go znamy.
Co w tej sytuacji zrobimy? Google, Yahoo! i Facebook na przykład zorganizowały World IPv6 day (http://isoc.org/wp/worldipv6day/). 8 czerwca 2011 ? udostępnią swoje serwisy na 24h przez protokół IPv6. Powinienem jednak napisać dopiero 8 czerwca i dodać, że jest to dopiero pierwsze takie wydarzenie w Internecie. Pozostaje nam nadzieja, że jest to pierwszy krok w dobrą stronę. No i że pozostałe zostaną podjęte dosyć szybko.
Oczywiście tytuł tekstu jest może co nieco na wyrost...; Internet się nie skończy. Pamiętajmy o wszystkich tych adresach IP, które nie są używane, które są zbywane i nabywane każdego dnia. Z pewnością jednak poczujemy zaciskającą się na szyi pętlę braków w numeracji. Być może sieć globalna zwolni tempo rozwoju, być może dostawcy bardziej restrykcyjnie podejdą do kwestii przyznawania publicznych adresów IP, być może szybkość działania Internetu spadnie... To wszystko przypuszczenia, bo czy ktoś wie, jak będzie naprawdę, kiedy zużyjemy już dostępne pule adresów? Chyba nie. Nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia z kryzysowym zjawiskiem o takiej skali (jedynym porównaniem mogą być Wojny Światowe, choć również nie do końca).
I to jest, obawiam się, najgorsze.
Tomasz Zielonka. Z zamiłowania programista i pasjonat Internetu. Jest jego uważnym obserwatorem, choć nie wypowiada się często. Z wykształcenia architekt systemów informatycznych, zawodowo kieruje Działem IT, analizuje, projektuje i wdraża aplikacje internetowe.