Jedzie walec
A w zasadzie dwa duże i mnóstwo małych walców. Te największe nazywają się Huawei i ZTE. Kogo rozjadą?
Android jest jak Windows. Każdy może go zainstalować na swoim sprzęcie. A sprzęt jest coraz tańszy i coraz bardziej zunifikowany. Smartfon to jeden wielki dotykowy ekran, ewentualnie mniejszy ekran plus klawiatura QWERTY. Najważniejsze jest to, co widać na tym ekranie - czyli oprogramowanie.
Co jeszcze nowego można włożyć do środka? Dorzucić gigaherców i megapikseli? Poważnie - kogo poza garstką geeków to obchodzi? Zresztą, te ekrany, aparaty i procesory produkuje kilka firm na świecie. Jeśli któraś wymyśli jakiś nowy bajer, producenci smartfonów zaraz ustawią się do niej w kolejce. I znowu będą mieli takie same produkty.
To dokładnie jak z pecetami. Intel pokazuje nowe procesory - zaraz wszyscy je mają. NVIDIA wypuszcza nowe GPU - tak samo. A skoro wszyscy oferują to samo, to po co przepłacać? Lepiej płacić mniej niż więcej. Niech producent tnie marże i ściga się z konkurencją.
Tak to działa w przypadku pecetów i smartfonów z Androidem. Wszystkie są takie same - różnią się detalami. Parę giga pamięci tu, podwójna dioda LED tam. To nie obchodzi klienta, który przychodzi do salonu po kolejną komórkę. Ma być za złotówkę i z dotykowym ekranem.
Telefony sprzedają operatorzy. To od nich zależy, z czym klient wyjdzie z salonu. I nie jest dla nich kompletnie obojętne, czy będzie to iPhone czy Motorola. Ten pierwszy ma upierdliwego producenta, który nie pozwala majstrować przy oprogramowaniu, a do tego życzy sobie za swój sprzęt kosmicznych pieniędzy i przy okazji jest paranoikiem. Ale z drugiej strony pozwala przysolić solidną marżę i wcisnąć duży abonament. Coś za coś. Czymś się te urządzenia różnią.
Dla operatorów jest natomiast kompletnie obojętne, czy sprzedają Motorolę, Sony Ericssona czy Huaweia. Z Androidem mogą zrobić co chcą. Tak samo jak z producentem sprzętu. Skoro liczy się tylko cena, wygra ten, kto będzie w stanie najskuteczniej ją zbijać. Albo najeść się marżami uważanymi przez resztę za głodowe.
Dotąd najlepsi byli w tym Chińczycy - radykalnie obniżając ceny wzięli szturmem chociażby rynek osprzętu sieciowego i wymusili konsolidację. Dzisiaj, te same ZTE i Huawei, ?dzięki? którym Motorola pozbywa się swojego biznesu sieciowego, coraz mocniej wchodzą na rynek smartfonów.
ZTE przekroczyło w poprzednim roku prognozy i sprzedało 90 milionów urządzeń (uwaga! nie tylko telefonów, ale i modemów). Ciekawe, czy to wystarczy, by w czwartym kwartale 2010 przeskoczyć HTC (według Gartnera, w 3Q10, różnica między tymi dwoma firmami wynosiła niecałe 500 tys. sztuk telefonów). Huawei jest zaraz za ZTE, ale rośnie bardzo szybko - jeszcze w drugim kwartale 2010 nie mieścił się w TOP 10 producentów komórek.
Ale na Huaweiu i ZTE Chiny się nie kończą. Poza tymi dwoma gigantami jest jeszcze mnóstwo niewielkich producentów, których nazw nawet nie znamy. To im rośnie najbardziej. Google rozwiązało za nich największy problem. Dzięki darmowemu systemowi operacyjnemu już w przyszłym roku zaleją rynek tanimi smartfonami, tak jak zalali odtwarzaczami multimedialnymi zwanymi potocznie (i niepoprawnie) MP4.
Komu zagrożą? Pozostałym producentom smartfonów z Androidem. Motoroli, Sony Ericssonowi, LG i - w pewnym stopniu - HTC. Dwaj pierwsi mają minimalne marże. Trzeci - straty. Tam nie ma już czego ciąć. A przydałoby się. Taki Sony Ericsson X8 kosztuje u operatora tyle samo, co ZTE Blade, ale ma dużo mniejszy ekran. Klient, nawet niezbyt wymagający, zauważy to od razu.
Kto może spać spokojnie? Samsung. Tak zupełnie przy okazji, producent nie tylko smartfonów, ale i wyświetlaczy, procesorów oraz pamięci w nich montowanych. Samsung nie potrzebuje aż tak bardzo swojego systemu operacyjnego, bo ma swój sprzęt, dzięki któremu może oferować unikalne produkty. A gdyby któryś z konkurentów wyrwał się za bardzo do przodu, zawsze przecież może zdarzyć się niespodziewany brak podzespołów. Naprawdę, bardzo nam przykro. Samsung ma też niesamowitą skalę - produkuje ponad 200 milionów komórek rocznie. Pod tym względem większa jest tylko Nokia.
A właśnie, Nokia. Jeśli dotąd była w stanie ciąć ceny jak szalona i przy okazji wykazywać bardzo przyzwoity zysk, to chyba nie jest z nią tak źle. W każdym razie, dużo lepiej niż z Motorolą i Sony Ericssonem.