Na Wall Street bez zachwytu po "Let's Rock"
Albo Steve Jobs stracił trochę ze swojego blasku marketingowego, albo Apple musi odnaleźć i wyrzucić z pracy "insiderów", którzy wyjawiają wewnętrzne tajemnice firmy. Albo po prostu świat i Internet się zmieniają, i Apple nie będzie już dostarczycielem ekstazy podczas wystąpień swojego szefa.
Steve Jobs pokazał się z dobrej strony. Wprawdzie chudy jak ostatnio, ale ze znacznie większą werwą. Problem z tym, że niczym nie zaskoczył. No, może poza tym, że odniósł się do doniesień Bloomberga o swojej śmierci nazywając je "znacznie przesadzonymi". Wszystko co prezentował i o czym mówił Jobs było już znane obecnym na sali przedstawicielom mediów i tysięcy fanów czytających relacje tekstowe z wydarzenia. Symptomatycznym wydaje się to, że publiczność zgromadzona w Yerba Buena Center w San Francisco najbardziej ożywiła się wtedy, kiedy Jobs prezentował "potrząsanie" nowym iPodem nano, dzięki którym wybierze on i odtworzy losowo wybraną piosenkę.