Jak w Chinach korzystać z normalnego internetu i płacić polską kartą? Poradnik
Zebrałem w jednym miejscu aplikacje, na które sam chciałbym trafić przed swoją pierwszą podróżą do Chin. Dzięki jednej z nich mogłem odwiedzić słynny plac Niebiańskiego Spokoju, czyli Tiananmen Square w Pekinie.

Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że internet w Chinach wygląda zupełnie inaczej niż u nas, a nawet jeśli o tym słyszeli, to i tak nie mają pojęcia, jak się na to przygotować. Państwo Środka nie tylko krzywo patrzy na usługi zachodnich korporacji (przede wszystkim tych amerykańskich), ale też za sprawą swojego wielkiego ognistego muru, tj. firewalla, aktywnie blokuje dostęp swoim obywatelom do stron i aplikacji takich firm jak Apple (w tym iClouda), Facebook (wraz z Messengerem oraz Instagramem) czy Google (co rozciąga się na Gmaila, Dysk, Mapy i YouTube’a). A ja, tak jak wielu z was, przecież polegam na nich na codzień.
Sprawdź inne nasze teksty poświęcone Chinom:
Korzysta się tu również z zupełnie innych systemów płatności, w tym rozliczając się za transport publiczny, niż z tych, które znamy z Europy oraz z krajów anglojęzycznych; terminali z naklejkami MasterCard i Visa i obsługą płatności zbliżeniowych ze świecą tu szukać poza np. sieciowymi hotelami. To wszystko może być sporym problemem dla nieprzygotowanych turystów, którzy po wylądowaniu na chińskim lotnisku, a tym bardziej po jego opuszczeniu, mogą się nieźle zdziwić. Na szczęście są sposoby na to, by obejść te ograniczenia - są na to, a jakże, aplikacje. Dzięki nim zachowamy kontakt ze światem i ułatwimy sobie wydawanie pieniędzy - i to nie tylko na głupoty z automatów.






Za wielkim Firewallem, czyli jak korzystać z internetu w Chinach bez VPN?
Dostęp do sieci podczas podróży zagranicznych jest kluczowy - zarówno do tego, by pozostawać w kontakcie z bliskimi, jak i do lepszego organizowania się na miejscu. Na szczęście obecnie nie powinno być z tym większego problemu, o ile będziemy korzystać w naszym telefonie z polskiej karty SIM z wykupioną paczką usług w roamingu - a dokładnie tak było w przypadku używanego przeze mnie Orange Flex. Po wylądowaniu w Chinach zorientowałem się, że wszystkie usługi działają, jak należy. A co z cenami? Poza pakietami to lepiej nie pytać, ale dla przykładu za paczkę 5 GB transferu na 5 dni zapłaciłem 40 zł, więc nie ma tragedii.
Jeśli w używanych przez was taryfach nie ma atrakcyjnej oferty na usługi w roamingu, to też nie będzie to koniec świata - o ile macie smartfon z modułem eSIM. Pozwala on wgrać wirtualną kartę SIM zapewniającą transfer danych do urządzenia jeszcze przed wyjazdem - sam obok swojego numeru miałem dostęp do takowej od firmy Holafly, tak na wszelki wypadek i również w jej przypadku wszystko na miejscu działało, jak należy. Jeśli zaś przy eSIM-ach już jesteśmy, to opcję wykupienia takowego dla abonentów dowolnej sieci odpalił niedawno Orange w ramach usługi Orange Flex Travel.
Wi-Fi w Chinach, czyli internet z VPN
Nieco inaczej wygląda sytuacja, gdy nasze urządzenie połączy się z internetem poprzez chińskie Wi-Fi (w hotelu, restauracji, centrum konferencyjnym itd.), co w moim przypadku było niezbędne, by przesyłać do redakcji pliki wideo będąc w miejscach bez zasięgu LTE/5G. W tym przypadku zachodnie usługi faktycznie są blokowane i to naprawdę skutecznie - o ile przed wyjazdem nie zadbamy o konfigurację odpowiedniej aplikacji typu VPN (Virtual Private Network) do maskowania naszego ruchu sieciowego. Na to, które VPN-y w Chinach działają, a które nie, nie ma jednak reguły - sam skorzystałem na szczęście z dwóch.



NordVPN niestety nie był w stanie się połączyć i to mimo wgrania specjalnego profilu na iPhone’a oraz ręcznej konfiguracji zgodnie z instrukcją na stronie internetowej tego usługodawcy, ale na szczęście jeszcze w Polsce wgrałem na smartfon również usługę ExpressVPN. Z jej pomocą mogłem korzystać z dowolnych usług online niezależnie od tego, z jakiej sieci korzystałem, a po połączeniu się z polskim serwerem mogłem nawet odpalić serial z Canal+Online tak, jakbym był w kraju. Zdarzało się co prawda, że połączenie zostało zerwane, ale przerwy nie trwały raczej dłużej niż kilka minut.
AliPay, czyli płatności MasterCard i Visa w Chinach
Internet to jednak dopiero początek, bo dobrze byłoby mieć za granicą dostęp do pieniędzy, a tutaj zaczynają się schody. Tak jak w dużym hotelu znajdą się zbliżeniowe terminale płatnicze, tak na mieście już z tym gorzej. Na szczęście już na lotnisku, między stanowiskiem do skanowania odcisków palców a kontrolą paszportową witały mnie banery z ogromnymi kodami QR reklamujące apkę, a właściwie taką super-apkę o nazwie Alipay. To taki ogromny kombajn, łączący w sobie, poza systemem płatności mobilnych, komunikator, jakiś serwis społecznościowy z rolkami i masę innych usług, w tym transportowych.
To właśnie dzięki Alipay można wygodnie płacić za zakupy i usługi oraz jeździć po Pekinie autobusami albo metrem i zamówić kurs a la Uber. W tym celu należy dodać dane naszej polskiej karty płatniczej oraz potwierdzić tożsamość podając dane z paszportu. Podczas rozliczania się za zakupy lub z usługodawcami wystarczy w aplikacji albo zeskanować kod sprzedawcy i wpisać uzgodnioną z nim kwotę, wyświetlić nasz kod QR, a po zeskanowaniu go przez sprzedawcę z naszej karty pobrana zostanie ustalona kwota. W przypadku komunikacji miejskiej wygląda to podobnie: wyświetlamy kod, który skanują maszyny na starcie i na końcu naszej trasy, a system online wylicza sobie opłatę i na koniec ściąga ją z konta.




No i do tego mamy WeChat, który pozwolił mi odwiedzić Tiananmen Square.
Alipay to nie jedyna usługa tego typu dostępna w Chinach, ale ją udało mi się skonfigurować jeszcze w Polsce. Jest jednak jeszcze druga taka super-apka, czyli słynny WeChat. W tym przypadku nie udało mi się niestety założyć konta na terenie naszego kraju, gdyż wymagałoby to zeskanowania kodu przez mieszkańca Chin, który z tej usługi aktywnie korzysta (co program tłumaczył obroną przez spamem). Po dotarciu do Pekinu proces zakładania konta jednak ruszył bez tego, co pozwoliło mi odpalić nie tylko kolejną lokalną platformę social media (i to nawet taką ze wbudowanym pamiętnikiem), ale też skonfigurować w niej kolejny system płatności oparty o kody QR i działający podobnie do Alipay, nazwany Weixin Pay.
WeChat również jest kombajnem pełnym dodatkowym usług, a do tego można w nim odpalać takie mini-apki, a jedna nich okazała się niezwykle przydatna podczas wyjazdu. Okazało się bowiem, że tak jak turyści mogą wejść na ten najsłynniejszy plac w Pekinie i to bezpłatnie, tak trzeba wcześniej się zarejestrować - z przynajmniej jednodniowym wyprzedzeniem. Jednym ze sposobów jest właśnie mini-apka w ramach WeChata. Znalezienie jej nie jest jednak takie proste, gdyż wspomniany program w wielu miejscach nie został przetłumaczony na angielski, co dotyczy również tegoż procesu rejestracji.
Jak w takim razie zarejestrować wizytę na Tiananmen Square z użyciem apki WeChat?
Przede wszystkim musimy mieć smartfon z aktywnym kontem WeChat, a do tego przyda nam się tutaj drugi telefon z włączonym tłumaczeniem treści widocznych w obiektywie aparatu (aby na żywo przekładać sobie to, jakie komunikaty wyświetla aplikacja; w przeciwnym razie będziemy musieli sobie je tłumaczyć, robiąc uprzednio zrzuty ekranu, co będzie czasochłonne). Cały proces powinniśmy zacząć zaś od wejścia w wyszukiwarkę tych mini-apek poprzez wpisanie w główną wyszukiwarkę WeChatu jej nazwy zapisanej po chińsku, czyli 天安门广场预约参观.








Po wejściu do miniaplikacji wybieramy pierwszą opcję do rejestracji indywidualnej (z opcją zabrania do trzech osób towarzyszących nie licząc trójki dzieci) i potwierdzić wybór na kolejnym ekranie. Później wskazujemy datę wizyty oraz godzinę, o której chcielibyśmy się pojawić. Do wyboru są cztery opcje, w tym dwie skrajne tj. ceremonie wzniesienia flagi (o świcie; obecnie przed 5 rano) oraz jej opuszczenia (od 17:47 do 20:00) oraz dwie środkowe z zaznaczonym przedziałem godzinowym (od świtu do południa lub od południa do godz. 17:47). Następnie należy wskazać na mapce wejście, przy którym danego dnia się zameldujemy. Na koniec pozostaje nam jedynie wypełnić formularz, gdzie podajemy kolejno:
- Imię i nazwisko (takie jak w dokumentach);
- Typ dokumentu (dwa znaki to paszport);
- Numer dokumentu (przepisujemy z paszportu);
- Kraj (wyszukujemy wybrany w Wikipedii, zmieniamy język artykułu na „chiński uproszczony” oraz przeklejamy znaczki; dla Polski są to 波兰)
- Płeć (na zrzucie ekranu wyżej widać męską);
- Wiek (wyrażony liczbą).
Z konta WeChat zaciągany jest przy tym automatycznie nasz numer telefonu, a pod spodem możemy wybrać, z iloma dziećmi pojawimy się na miejscu (od 1 do 3). Do tego dochodzi opcja przypisania do wizyty do trzech innych osób, dla których musimy wypełnić formularze w analogiczny sposób, jak w naszym przypadku (i tutaj jedna uwaga: w numerach telefonu wpisywanych ręcznie nie wpisujemy znaku +). Potem wystarczy potwierdzić podane dane i poczekać na potwierdzenie wizyty. Jeśli zaś chcielibyśmy później sprawdzić szczegóły naszej rezerwacji, to wystarczy wejść do sekcji miniaplikacji WeChat przeciągając główne okno programu w dół, kliknąć odpowiednią ikonkę, a następnie guzik w prawym dolnym rogu. I to tyle, możecie iść zwiedzać! Na miejscu policjanci wskażą drogę do kolejki prowadzącej do kontroli bezpieczeństwa, gdzie trzeba będzie wylegitymować się paszportem.