Patrzyłem na żywo, jak Xiaomi przez 3 godziny grilluje zachód
Xiaomi ogłosiło właśnie masę nowych produktów: od smartfonów i tabletów, przez suszarki i klimatyzatory, aż po elektryczne auta. Moją uwagę podczas konferencji przyciągnęło jednak coś innego niż sprzęty per se. Chodzi o powtarzający się schemat związany z zachodnią konkurencją chińskiej firmy.

Swoją letnią konferencję Xiaomi zorganizował na ojczystym rynku, a konkretnie w Pekinie. Zwykle tego typu wydarzenia śledzę online, ale tym razem miałem okazję pojawić się tam osobiście. Dzięki temu mogłem zobaczyć na żywo, na które z ogłoszeń lokalna publika, na którą składają się pracownicy oraz fani marki, reaguje naprawdę żywiołowo, przerywając rozmowy i kierując wobec sceny obiektywy. Takich momentów było kilka, w większości podczas pojawiania się nowości z segmentu elektroniki ubieralnej oraz motoryzacyjnego. No i cen.
Xiaomi pokazał też, jakie ma dziś ogromne aspiracje.
Niezależnie od tego, na który segment spojrzymy, chiński producent ma zawsze jednego głównego rywala, którego bardzo chce pokonać w walce na specyfikację w połączeniu z ceną. Co ciekawe, nie są to nigdy konkurenci z Azji. W przypadku smartfonów i tabletów Xiaomi chce grać na nosie Apple’owi, w świecie okularów na cel bierze Metę, a motoryzacyjnie wbija szpilę głównie Elonowi Muskowi oraz jego Tesli. Porównuje się zaś z nazwy wyłącznie do przedsiębiorstw zachodnich, w tym tych uważanych za pionierów lub liderów (w ujęciu jakościowym, nie ilościowym).
Podczas pierwszej części konferencji na slajdach poświęconych elektronice wielokrotnie widzieliśmy produkty Xiaomi zestawiane bezpośrednio z urządzeniami firmy z Cupertino. Już pierwszy z nich, czyli Xiaomi Mix Flip 2, porównywany był zarówno do iPhone’s 16 Pro (tylko jeden zwykły ekran, krótszy czas pracy, wolniejsze ładowanie, obiektyw główny o mniejszej liczbie megapikseli), jak i do… iPhone’a 4s (jego ekran ma tą samą 3,5-calową przekątną, co część dodatkowego ekranu w nowym składaku po odjęciu części z obiektywami).


A to dopiero początek tego typu porównań w wykonaniu Xiaomi.
Tablety? Przedstawiciel chińskiej marki śmiał się, że 12,5-calowy Xiaomi Pad 7 Pro jest bardziej „Air” niż iPad Air. Do tego Xiaomi zwróciło uwagę na wyższą rozdzielczość, częstotliwość odświeżania, liczbę mikrofonów, pojemność akumulatora i prędkość ładowania. W przypadku K Pada firma podkreśliła wydłużone proporcje (aczkolwiek to akurat nie dla każdego będzie zaletą), węższe ramki oraz wyższe zagęszczenie pikseli, częstotliwość odświeżaniu i jasność oraz szybsze ładowanie i pojemniejszy akumulator w porównaniu do iPada mini.
Z kolei w segmencie okularów Apple jest nieobecny, ale tutaj prym wiedzie, również amerykańska, Meta wraz z Ray-Banem i to właśnie do tych oprawek porównywane były Xiaomi AI Glasses, a nowy produkt jest lżejszy i dłużej pracuje na jednym ładowaniu (i można z niego korzystać z podpiętym powerbankiem). No i umożliwia płatności mrugnięciem po skierowaniu wzroku na kod QR usługi Alipay, co jest rozwiązaniem jednocześnie intrygującym, jak i nieco przerażającym (nie zdziwię się, jak użytkownicy kupią produkt tylko dlatego, że cena ich zdziwiła).


Xiaomi kontra Tesla
W przypadku samochodów elektrycznych najczęściej w porównaniach przewijała się rzecz jasna Tesla, z którą Xiaomi SU7 i Xiaomi YU7 bezpośrednio konkurują. Pojawiła się masa tabelek, w których producent wskazywał swoje mocne strony, a pod uwagę brane były nawet kąt odchylenia foteli i gabaryty zagłówków. W tym przypadku jednak potrafiły pojawić się inne marki niż ta Elona Muska, naturalnie również zachodnie, jak Porsche czy Volkswagen (w tym w kontekście wyników, jakie produkcyjne i prototypowe egzemplarze Xiaomi SU7 Ultra osiągają na torach).
Co jednak ciekawe, akurat w tej części prezentacji Xiaomi uznał, że ani nie będzie malował trawy na zielono, ani nie będzie przemilczał niewygodnych faktów. Przedstawiciel firmy co prawda przypomniał swoje zaczepki wobec Tesli na X, ale i tak pochwalił konkurenta w dwóch obszarach: mocy obliczeniowej (720 TOPS) oraz wydajności (11,9 kWh/100 km vs ). Tak jak nowe auto Xiaomi ma większą pojemność akumulatora oraz lepszy zasięg, to i tak pod względem wydajności, co jest związane z aerodynamiką, amerykańska firma nadal wygrywa.


Xiaomi bez kompleksów
Podobnie jak Samsung wiele lat temu, który latami żył w cieniu Apple’a, aż w końcu uznał, że pora z niego wyjść, tak Xiaomi kompleksów już mieć nie musi. A chociaż ta obchodząca w tym roku 15. urodziny firma na początku swojej działalności mocno inspirowała się designem produktów swojej amerykańskiej konkurencji (a nawet ich stronami sprzedażowymi…), tak wypracowała sobie już pozycję, a liczby mówią w końcu same za siebie. Dziś jest już w stanie produkować sprzęty o lepszej specyfikacji niż Apple.
Dodajmy do tego, że w segmencie elektroniki ubieralnej zakładanej na głowę Xiaomi z pewnego punktu widzenia również wyprzedził Apple’a. Ten może i ma swoje Vision Pro, ale jego okulary istnieją jedynie w sferze plotek (a projekt aut elektrycznych firma Tima Cooka swoją drogą po latach już wygasiła). Jedyną kwestią, która jest przy tym niezwykle trudno kwantyfikowalna, pozostaje oprogramowanie, ale i tutaj Chińczycy w ostatnich latach mocno nadgonili. Oferują swoje własne kompleksowe usług, w tym wykorzystujących AI i to w niektórych obszarach w znacznie większym stopniu niż Apple Intelligence.
No i tak jak Xiaomi robi już swoje samochody, tak Apple jak na razie zrobił film o samochodach (całkiem niezły swoją drogą).
PS Warto przy tym dodać, że Xiaomi projektując swoje samochody zwrócił uwagę na to, aby były przyjazne posiadaczom sprzętów Apple’a. Firma mocno podkreśliła, że nie tylko obsługują one CarPlaya oraz Apple Music, ale również iPhone’y (Portfel, widżety na Pulpicie i w Centrum Sterowania, przycisk Akcji, Live Activities, lokalizacja) oraz zegarki Apple Watch, a na zagłówkach można zamontować bez problemu iPady zamiast tabletów chińskiej firmy.