REKLAMA

Jak to jest, że skopana aktualizacja wstrząsnęła światem? Oto czego uczy nas niebieski piątek

Niebieski piątek 19 lipca to dzień słodko-gorzki. Słodki, bo interesujące było patrzenie na świat zatrzymany przez niebieskie ekrany, czemu smaku dodawały licznie pojawiające się memy. Gorzki, bo bardziej niż jakakolwiek inna awaria daje do myślenia na temat naszej społecznej pozycji względem technologii.

8 godzin temu
Jak to jest, że skopana aktualizacja wstrząsnęła światem? Oto czego uczy nas niebieski piątek
REKLAMA

Piątek 19 lipca - lub jak ja go nazywam - niebieski piątek, to bezprecedensowe wydarzenie w historii ludzkości. Tak jak i wy myślałam, że to będzie zwykły piątek: wstanę rozespana z łóżka, dokonam porannej toalety i na następne 8 godzin (okej, może trochę mniej "bo piątek") przystąpię do codziennych obowiązków. Jednak pojawiające się w mediach informacje o niebieskich ekranach pojawiających się... właściwie wszędzie zburzyły ten piękny spokój.

REKLAMA

Awarie się zdarzają. Ale to był ewenement w historii świata

Awarie w systemach informatycznych same w sobie nie są niczym nadzwyczajnym i zdarzają się codziennie. Oczywiście nie w każdej firmie, ale w świecie informatycznym jako takim - na tej samej zasadzie nie każdy pociąg czy autobus się spóźnia, ale idąc na dworzec czy przystanek, zobaczenie spóźnionego pojazdu komunikacji zbiorowej nie jest niczym nadzwyczajnym. Jednak gdyby w jednej chwili w kraju zatrzymała się większość pojazdów transportu publicznego i towarowego, a zarządzające nimi spółki bezczynnie rozkładały ręce, mówiąc że nie wiedzą, co się dzieje, ów kraj pogrążyłby się w chaosie na kilka godzin.

Więcej na temat awarii systemów Windows spowodowanych przez oprogramowanie CrowdStrike:

Tak mniej-więcej można porównać piątkową sytuację. Gdyby spojrzeć na liczby nie był to aż tak wielki incydent: nie padła większość komputerów, a jedynie 1 proc. wszystkich komputerów pod kontrolą systemów Microsoft Windows, czyli około 8,5 miliona maszyn - mniej niż 1 proc. wszystkich komputerów na świecie. Jednak gdy spojrzymy na media społecznościowe i przekazy medialne to w piątek na naszych oczach wydarzyła się historia, bo jeszcze nigdy w historii ludzkości jeden problem natury informatycznej nie położył na łopatki lotnisk z całego świata, banków, giełdy, stacji telewizyjnych, sklepów, sieci franczyzowych, niektórych szpitali, a nawet zmusił do wypisywania długopisami boarding passów, czyli wejściówek na pokład samolotów.

Niebieskie ekrany pokazały jak bardzo nasza codzienność zależy od technologii

Jeżeli jest coś, czego niebieski piątek nas nauczył to tego, jak bardzo jesteśmy zależni od technologii. Każdej osobie w swoim otoczeniu od lat powtarzam, że technologia nas dosłownie otacza, działając z ukrytej za ścianą serwerowni, zza kas, sterując różnymi rozkładami i tablicami, łącząc pracowników różnych szczebli z różnymi miejscami i firmami. Tak długo jak jestem świadoma otaczającego mnie świata, tak długo uważałam to za oczywistość, a mimo to piątkowa awaria mnie zaskoczyło, a każda nowa informacja wprawiała w osłupienie.

Choć większość życia przeżyłam ze świadomością, że ciągłość i prawidłowość działania różnych systemów wokół mnie zależy od różnego rodzaju sprzętu i oprogramowania, to nadal pewna część mnie nie dowierzała temu, co widziały oczy.

Co więcej, piątek pokazał, że stabilność świata jest w rękach (podzespołach?) marginalnego procenta komputerów świata. Zauważmy, że specyfika piątkowych problemów - ich bezpośrednie powiązanie z aktualizacją narzędzi CrowdStrike Falcon, sprawiła że dotyczyły one wyłącznie klientów biznesowych, całkowicie omijając osoby prywatne. Z narzędzi CrowdStrike nie korzystają wszystkie firmy, co dodatkowo zawęża liczbę maszyn dotkniętych awarią. Mimo tego jedna awaria rozłożyła na łopatki ciągłość działania sporej części świata.

To z kolei pokazuje jeszcze większy problem - brak planu B. Słabym punktem 8,5 miliona komputerów odpowiadających za różne systemy była pojedyncza aktualizacja. Na rozwiązanie problemów trzeba było czekać dosłownie kilka godzin, podczas których firmy ratowały się papierem i długopisem, a tam gdzie nie dało się ratować - były bezczynne. W przeciwieństwie do pracowników, którzy czas w pracy zabijali grając na telefonach i przewijając media społecznościowe. Prężnie działały za to działy informatyczne, których pracownicy pozyskiwali informacje o dalszych krokach z forów internetowych, gdzie ich odpowiednicy z innych firm dzielili się informacjami i spostrzeżeniami.

W oczy kole nie tylko powolność rozwiązywania problemów zaistniałych przez awarię, ale także brak planu na wypadek wystąpienia problemów o takiej skali. I gdybyśmy mówili tylko o braku ciągłości komunikacji pomiędzy Starbucks i dostawcami produktów, to co najwyżej byśmy machnęli ręką, stwierdzili "ryzyko prowadzenia biznesu" i tyle. Jednak problemy lotnisk i linii lotniczych ciągną się aż do teraz, trzeci dzień z rzędu. W Australii i Nowej Zelandii - które mój narzeczony nazwał "kontynentem do beta testów" - można mówić o zatrzymaniu ciągłości poprawnego działania państwa, bo posłuszeństwa odmówiły nie tylko komputery sektora przedsiębiorstw prywatnych, ale także te należące do parlamentu. Zdezorientowani pracownicy stacji Sky News początkowo byli przekonani, że padli ofiarą hakerów.

O ile trudno powiedzieć, że awarie na taką skalę nie powinny występować, bo awarii oprogramowania firm trzecich nie da się przewidzieć, to z całą pewnością można powiedzieć, że reagowanie na awarie w tej skali nie powinno tak wyglądać tak, jak wyglądało. Oprócz lekcji dla CrowdStrike była to również lekcja dla ludzi i gryp negatywnych zamiarach, które w przyszłości mogą wykorzystać słabości systemów i naszą zależność od nich do destabilizacji otaczającej nas rzeczywistości. A wtedy nie uratuje nas pisanie rozkładu lotów markerem na tablicy.

Benzyna do ogniska

Wreszcie, aspekt niebieskiego piątku który martwi mnie najbardziej to paliwo dla technologicznych sceptyków. Pięknem i przekleństwem dzisiejszego świata jest dostępność mediów, dzięki którym do głosu mogą dojść osoby, które 20 czy 30 lat temu nie mogłyby pomarzyć o takiej sposobności. Z tego powodu obecnie internet to przestrzeń gdzie każdego dnia musimy zadawać sobie pytanie "to prawda czy fejk?". Gdzie nie jest niczym nadzwyczajnym mieć sugerowanego posta o płaskiej Ziemi i "spiskach" szykowanych przez "polityków i koncerny" tuż obok innego, mówiącego o faktach o prawdzie naukowej. I gdzie niezależnie w jak absurdalną teorię się wierzy, zawsze znajdzie się społeczność, która będzie utwierdzać danego internautę w jego absurdalnych twierdzeniach.

Na tej kanwie awarie pokroju wielkiego niebieskiego piątku to zagrożenie, bo daje technologicznym sceptykom paliwo napędowe do upatrywania w sytuacji spisku, zamierzonego działania wymierzonego przeciw społeczeństwu oraz argument przeciw powierzaniu systemom teleinformatycznym jakichkolwiek informacji. Choć zdecydowanie zgadzam się, że obcując z technologią powinniśmy być uważni, to nie przyklaskuję osobom, które w zaistniałej sytuacji widzą powód do demonizacji technologii jako takiej - i prawdopodobnie przez następne tygodnie, miesiące, lata, będą jej używać jako argument anty-technologiczny.

Takie i inne komentarze posypały się w reakcji na niebieski piątek
REKLAMA

Niebieski piątek to jedno z najbardziej intrygujących wydarzeń tego roku, bo naprawdę głupi błąd postawił na nogi... właściwie cały świat, dając każdemu z nas większą lub mniejszą lekcję. Jednak to także dość smutny dzień, bo ujawnił, ile dziur istnieje w naszym społeczeństwie i dopiero tąpnięcie o globalnej skali sprawi, że ktoś pomyśli o alternatywnych sposobach działania w podobnej sytuacji w przyszłości. A w technologii, bardziej niż w jakimkolwiek innym sektorze gospodarki, czas płynie szybko i może się okazać, że tworzenie planów B i C okaże się zbyt powolne wobec szybko zmieniających się realiów.

Zdjęcie główne: Lea Rae / Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA